Axe-l Axe-l
223
BLOG

O Boże. Madonna.

Axe-l Axe-l Kultura Obserwuj notkę 3

 Nie bardzo wiem, z której strony ugryźć ten temat, ani jak oddzielić “pewną taką nieśmiałość” od czystego zażenowania, z jakimi do tegoż tematu podchodzę. Madonnę znam i słucham z przerwami od kiedy byłem dzieckiem, czyli od jakichś dwudziestu pięciu lat. Na jej koncercie byłem raz. Jeden. Ten raz mi wystarczył,  żebym zdołał wyleczyć się z jakiejkolwiek popkulturowej fascynacji jej osobą. 

 
Zdrowaś Maryjo?
 
Po pierwsze, Madonna kompletnie nie potrafi śpiewać. Rzęzi i charcze pod nosem, ratując się wypucowaną taśmą z nagranym wokalem, myśląc przy okazji, że nikt nie jest w stanie tego usłyszeć. Rzuca się przy tym po scenie, jak szalona probując udowodnić swoją sprawność fizyczną, a jednocześnie trafić we właściwy moment wymierzonej co do sekundy choreografii i nie dostać przy tym zadyszki. Miesza i plącze wszystko co może. Religijne symbole z seksualnymi gadżetami, karabiny, pejcze, stroje zakonnic. Od czasu do czasu migne na telebinie jakąś znaną twarzą, a to Georgem Bushem, a to Jezusem. Wymaglowywowywuje się przez te wszystkie pomieszane, nie związane ze sobą elementy, tu zmieni ciuch, tam zmieni peruke, przez chwilę poudaje, że gra na gitarze. Po czym, w kolejnym wyliczonym co do sekundy momencie, zawija pod sobą kieckę i znika ze sceny. Jeśli ma humor to nawet powie fanom “dziękuję”. Jeśli nie, to nie. Więc nie ma co się łudzić. Fakt, że poprzednim razem, 15 sierpnia 2009, polska publiczność spontanicznie odśpiewała Madonnie “Happy Birthday” był dla niej ciężkim szokiem niekoniecznie dlatego, że wydarzenie to miało charakter “wzruszający”. Bardziej można by się skłaniać ku stwierdzeniu, iż spontaniczność owa weszła jej w paradę. Taśmę z wokalem trzeba było przecież zatrzymać i przez to całe swojskie 100 Lat, bidulka zeszła ze sceny nie tak jak chciała, czyli z kilkuminutowym opoźnieniem.
 
Łaski pełna?
 
Madonna od lat nie ma nic do powiedzenia w popkulturze. Z trendsetterki zmieniła się w zdyszaną kurę domową, chaotycznie próbującą dogonić peleton rozpychających się łokciami młodszych koleżanek, z których każda chce być nową Madonną. Bo przecież do tego tytułu aspirowała Britney Spears, zanim nie przeszła metamorfozy i nie przeobraziła się w młodszą siostrę Sinead O’Connor. Nie mówiąc już o Rihannie, która przez lata powtarzała, że chciałaby zostać Czarną Madonną. Predyspozycje ma, w końcu biała nie jest, i w ogóle fajnie byłoby, gdyby swój kolejny koncert w Polsce zagrała na jakimś polu pod Częstochową. Najlepiej z środku lata, pomiędzy pielgrzymką z Mazur, a pielgrzymką ze Szczecina.
 
Błogosławionaś Ty?
 
Jednak to właśnie Madonna oprotestowywana jest w Polsce conajmniej tak, jakby niosła ze sobą zniszczenie i zagładę. Wypalona pseudoartystka, piosenkarka bez talentu wokalnego, kulejąca biznesmenka, która od dłuższego czasu nie jest w stanie udźwignąć ciężaru własnego biznesu. Podupadająca marka, która od dekady odcina kupony od swojego przebrzmiewającego sukcesu i, która od lat nie powiedziała w popkulturze nic nowego, nic konkretnego, nic wartościowego. A przede wszystkim, ani nic szokującego, ani nic obrazoburczego. 
 
Co w takim razie oprotestowują zawzięci przeciwnicy koncertu Madonny w Polsce? Miernotę? Beztalencie? Nazywanie jej wystepów “koncertami na żywo”?
 
Jeśli tak, to sam do nich z z przyjemnością dołączę. A przy okazji poproszę o zwrot pieniędzy za bilet na jej koncert sprzed kilku lat, który kompletnie odebrał mi nadzieję na to, że Madonna będzie kiedykolwiek w stanie wrócić do formy.
 
 
Tekst w pełnym formacie na axelpisze.wordpress.com - zapraszam.
Axe-l
O mnie Axe-l

Piszę na http://axelpisze.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura