babilasy babilasy
106
BLOG

Grecy w Watykanie

babilasy babilasy Kultura Obserwuj notkę 0

Mały appendix do mojej ostatniej zabawy psychologicznej w starożytnych Greków. Zastanawiałam się ostatnio, czy typy personalizowane przez greckich bogów pani Bolen mogłyby mieć odniesienie do mitologii chrześcijańskiej. I wyszło mi, że owszem, bez specjalnych trudności.

Od razu spieszę poinformować wszystkich czytających to chrześcijan, a zwłaszcza katolików, że nie dążę w najmniejszym stopniu do konfrontacji z nimi. Że postaci obu Testamentów bardzo szanuję, podziwiam i nawet jeśli czasem trudno mi ich kochać, to widzę, czym mogą uwieść innych aż do stopnia zabijania „w realu” wszystkich, którzy mają inne zdanie. Mitologia judeochrześcijańska jest mi znana, że tak powiem, od dziecka, gdyż urodziłam się w domu katolickim, choć może nie specjalnie dewocyjnym. Mówiąc mitologia mam tu na myśli wydarzenia opisane w Biblii, cechy osobowościowe głównych bohaterów historii biblijnych, ich wymiar ludzki lub „na obraz i podobieństwo” ludzkiego – na przykład, jak to ślicznie ujął ktoś z komentujących, że Bóg Starego Testamentu nie lubi wieprzowiny, za to lubi dziewice.

Powtarzam więc – nie jesteśmy po przeciwnych stronach barykady. I jeśli ktoś chce się rozpędzić i stratować mnie jak nosorożec, to może się okazać, że przejdzie mimo, ponieważ nasze tory nie były kolizyjne. Pan Szymon Grabowski ripostował kiedyś na mój komentarz przy jego blogu cytując Simone Weil z pożegnalnego listu do o. Perrina:
"(...) chrystianizm może wcielić się w czyn tylko jeżeli będzie katolicki, w sensie jaki podałam. Jak będzie mógł krążyć w ciele narodów Europy, jeżeli nie zawrze w sobie wszystkiego, absolutnie wszystkiego? Z wyjątkiem oczywiście kłamstwa." Chyba rozumiem, o co chodziło pani Weil – i wyznam, że przeraża mnie to. „Absolutnie wszystko” oznacza skanibalizowanie całej mitosfery oraz wyrzucenie wszystkiego, co owej kanibalizacji się nie podda, na margines z adnotacją „zło i szataństwo”. Moim zdaniem natomiast wszystkie mityczne archetypy mogą być dobre lub złe, twórcze lub niszczące – a zależy to od okoliczności i indywidualnych wyborów.

Wróćmy jednak do Greków. Na końcu poprzedniego wpisu wspomniałam, że moim zdaniem starotestamentowy Bóg Ojciec to czysty typ Zeusa, podobnie jak Matka Boska jest Demeter. Podtrzymuję. Świadczą o tym przesłanki ikonograficzne: Bóg Ojciec przedstawiany w sztuce (jeśli już) jako pochodna typu Zeusa/Jupitera oraz Maryja z Dzieciątkiem – archetyp Wielkiej Matki definiującej się poprzez macierzyństwo i żyjącej jedynie dla swoich dzieci.

Bóg Ojciec jako typ Zeusa jest dokładnie tym wszechwładnym prawodawcą, sędzią i wymierzającym sprawiedliwość katem z Biblii. Jest władczy, autorytarny, zazdrosny, gwałtowny. Ale przecież też bywa dobrym ojcem – zwłaszcza dla synów. Jego naczelną cechą jest sprawiedliwość, którą najczęściej wykorzystuje w dobrych sprawach. Ustanawia skuteczne prawa i stoi na ich straży. Jest potężny i fascynujący, czasem wręcz uwodzicielsko fascynujący.

Ta, która najpełniej daje się uwieść to Demeter, bardzo młoda Demeter, ale niemal bez domieszek innych archetypów. Maria od dziecka jest typem macierzyńskim. Czuła, opiekuńcza, tęskni do roli matki. Za pośrednictwem Gabriela daje się zachwycić i porwać z Nazaretu prosto w mitologiczny raj macierzyństwa, zupełnie bez uwiedzenia erotycznego. Pan Kleina podawał w wątpliwość brak u Marii pierwiastka erotycznego – ja go tam naprawdę nie widzę. To jest dziewica do szpiku kości. "Ante partem, in partu, post partem, semper Virgo" – jej nawet poród nie pozbawił dziewictwa.

Z tego potężnego związku, pomimo braku seksualnego spełnienia, narodził się kolejny cudowny, charyzmatyczny bohater – Jezus. Apollo w 100%: genialnie utalentowany, ponad naturalnie inteligentny, świetlisty, zwycięski – Sol Invictus – Niezwyciężone Słońce. Dlaczego współczesna Wigilia wypada właśnie w to rzymskie święto? Bóg-Człowiek czerpiący garściami z tradycji wcześniejszych bóstw solarnych (Attis, Mitra etc) – pochłaniający ich aż do całkowitej dematerializacji. O poprzednikach pamięta dziś może paru archeologów.

Jezus jest fenomenalny, cokolwiek robi – robi najlepiej (w tym smaży najlepsze naleśniki), wszelkie trudności i problemy obraca w swoje niekwestionowane tryumfy. Nawet jeśli wątpi, nie sposób go złamać – to jest urodzony zwycięzca, przywódca, młody król. Ja wręcz rozumiem te pokolenia – tysiące i tysiące – mistyczek i mistyków obu płci, które zamykały się w klasztorach i kontemplowały ten absolut w stanie całkowitego odlotu. Z tym, że na absolucie to chyba robi małe wrażenie. Archetyp solarny bez domieszek to taki trochę złoty chłopiec – uwielbia być podziwiany, wie że jest doskonały. Nie angażuje się, chociaż przecież dla wszystkich jest miły i przyjacielski. Jest tak boski, że aż trochę nieludzki. A te wszystkie mistyczki z całą pewnością mają w sobie mniejszy lub większy komponent Persefony.

Persefona zakochana w Apollu płonie jak bibułka – ona znika. Ona jest enigmą, całkowitym zaćmieniem; on pełnym blaskiem Słońca. Wyciągnięta przed boski blask Apolla Persefona umiera z miłości – a on być może nawet tego nie zauważa. Albo zauważa, ale dziwi się tej intensywności, nie rozumie jej, nawet jeśli odwzajemnia pozytywne uczucia. Bo typ całkowicie solarny ma problem ze związkami. Z typami męskimi jakoś sobie radzi. Zeus go faworyzuje, Hefajstos podziwia, Hades jako Stary Mędrzec ma słabość do Młodego Geniusza. Z Aresem dzieli pasję walki, z Hermesem ciekawość i polot, Dionizos go podziwia i stawia na piedestał (w tym typie sytuuję męskich mistyków, skłonny do ekstazy i niestabilny emocjonalnie Dionizos łatwo daje się też uwieść Demeter).

Gorzej z typami kobiecymi. Z Demeter – jak widać na przykładzie Jezus-Maria – sprawa jest prosta. Mamusia go uwielbia, ubóstwia, deifikuje. Żyje dla niego, umrze dla niego. Typ Hery to taka nieco władcza macocha, ale ma do promiennego chłopca słabość. Hestia to dobra ciocia rozpieszczająca ulubieńca. Artemida jest jego siostrą bliźniaczką. Kocha go i rozumie, ale ich relacja jest całkowicie pozbawiona pasji i erotyzmu. Atena z nim rywalizuje, ale są w stanie się zaprzyjaźnić. Afrodyta i Apollo to wielka obopólna fascynacja erotyczna, ale pozbawiona głębi. Co się dzieje z Persefoną, już mówiłam.

Może to dlatego Jezus nie ma w Nowym Testamencie żony, partnerki? Bo do typu bóstwa solarnego nie da się dopasować komplementarnego archetypu kobiecego, nie bez uciekania się do typów mieszanych. A ponieważ Święta Rodzina to typy czyste (plus jeszcze jeden czysty typ św Józef – Hefajstos w roli ojczyma), żaden typ mieszany nie jest dopuszczany do familii. A co z Marią Magdaleną? Moim zdaniem to jest to brakujące ogniwo, jedyny archetyp kobiecy, który poradziłby sobie z potęgą Apolla. Afrodyta/Persefona – pół na pół. Persefona: mistyczka, ekstatyczna wyznawczyni dająca się podbić plus Afrodyta: wcielona kobiecość, uwodzicielska i na swój sposób równie potężna, co on. Czy to dlatego tradycja chrześcijańska przedstawia Magdalenę jako jednocześnie świętą i nierządnicę?

Na koniec jeszcze słówko o diabelstwach. Jak już napisałam wyżej, nie uważam, aby którykolwiek z tych greckich modeli psychicznych był sam w sobie zły. Każdy z nich może być wykorzystany dla celów dobra bądź zła. W każdym jest potencjał kreacji i destrukcji. A jednak, z biegiem czasu, wielkie religie monoteistyczne skrystalizowały postać szatana, diabła, Lucyfera czy jakkolwiek nazwać tego władcę podziemi. Skąd się wziął i dlaczego? Moim zdaniem to jest kolejny typ mieszany, zawierający w sobie te elementy, które najbardziej opornie poddałyby się skanibalizowaniu przez chrześcijaństwo w rozumieniu Simone Weil. Moim zdaniem ten czarny bohater opowieści biblijnych to Hades/Hermes. Hades, bo jest to typ równie potężny jak Zeus, nie będący jednak Zeusem. Już w Grecji kojarzony z podziemiem, śmiercią, wtajemniczeniem. Typ pełen autorytetu, ale bez okrucieństwa jakie niekiedy wychodzi u Zeusa. Stary Mędrzec, który nie liczy się z prawami i opiniami świata. Coś takiego nie mogło uzyskać akceptacji monoteizmu. Ten typ trzeba wykorzenić. A już zwłaszcza w połączeniu z Hermesem: łobuziakiem, podróżnikiem, mądrym błaznem zadającym kłopotliwe pytania. No więc Hades/Hermes wylądował w chrześcijańskiej mitologii z rogami, ogonem i może sobie autoironicznie zaśpiewać „be be be, kopytka niosą mnie”. Nie popieram, ale rozumiem mechanizm.

Na sam koniec jeszcze raz disclaimer, tak na wszelki wypadek. Ja wcale nie nawołuję do tworzenia kultu bóstw starogreckich. W ogóle nie nawołuje do niczego, a zwłaszcza jakichś kultów. Niczego może poza zastanowieniem u tych, którzy uważają, że chrześcijaństwo jest jedyną możliwą drogą prowadzącą do czynienia dobra. Nieśmiało sugeruję, że może warto lepiej poznać swoje reakcje, swoje potrzeby i predyspozycje, a potem obrócić je w dobro drogą dojrzałej i świadomej decyzji. I jeśli wtedy ktoś – po zapoznaniu się z wszystkim, co jest dostępne – wybierze mit chrześcijański, to pochylę przed nim głowę w najwyższym szacunku.

babilasy
O mnie babilasy

Lubimy koty i podróże. Bardziej jednak podróże, dlatego koty trzymamy u teściowej. Lubimy też operę, ale ona nie przeszkadza nam w podróżach. Wręcz przeciwnie. Ponieważ lubimy podróże - ewakuowaliśmy sie na blogspot. Skype: michal.babilas Skype: dorota.babilas GG: 1670265 Get your own Box.net widget and share anywhere!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura