babilasy babilasy
811
BLOG

O salonowych zastosowaniach królowej Wiktorii

babilasy babilasy Kultura Obserwuj notkę 1

Czas jakiś temu Freemind napisał panegiryk ku czci królowej Wiktorii, którą umieścił na sztandarze swojej krucjaty przeciwko Szczuce, Wojewódzkiemu, feminizmowi, Partii Kobiet i homoseksualizmowi (był tam jeszcze w tej wypowiedzi poseł Bosak, ale trudno mi się zorientować czy w charakterze alianta Freeminda a pazia Wiktorii czy wręcz przeciwnie).

Do królewskiej karety zaprzągł Freemind w charakterze woła „wiersze najszczersze” poety Czajkowskiego; cóż każdego wzrusza coś innego, jednego Emily Dickinson, drugiego rymy częstochowskie w służbie idei – królowa Wiktoria skomentowałaby być może „twórczość” p. Czajkowskiego słynnymi słowami we are not amused.

Przy całej niedoskonałości tekstu Freeminda (używanie postaci historycznych do jakichś bieżących połajanek zawsze jest dość ryzykowne – koleżanka mojej babci analizowała współczesną sobie politykę przez pryzmat pytania „co Piłsudski zrobiłby w tej sytuacji”), warto być może pokusić się o kilka rozszerzających refleksji na temat moralności i obyczajów w czasach wiktoriańskich, zwłaszcza, że w powszechnym obiegu funkcjonują przede wszystkim stereotypy, sprzeczne ze źródłami historycznymi i – znanym z relacji jej współczesnych – charakterem królowej.

Wiktoria obejmowała tron w 1837 w sytuacji skrajnie niekorzystnej dla samego funkcjonowania instytucji monarchii. Jej bezpośredni poprzednicy zapisali się raczej niechlubnie na kartach historii Zjednoczonego Królestwa. Jerzy III – szaleniec – porfiryk. Jerzy IV – hulaka, dziwkarz, utracjusz. William IV – ojciec dziesięciorga nieślubnych dzieci i ani jednego (żywego) ślubnego, cieszący się zasłużoną reputacją człowieka beztrosko wydającego państwowe pieniądze. Wśród młodszych dzieci Jerzego III zdarzały się jeszcze gorsze przypadki – zarzuty morderstwa i podejrzenie o kazirodztwo. Brytyjskie elity polityczne były zmęczone skandalami, losy dynastii hanowerskiej wisiały niemal dosłownie na włosku; parlament który finansował i dekretował funkcjonowanie rodziny królewskiej mógł ogłosić republikę (co zresztą raz już się w Anglii zdarzyło).

Wiktoria, osiemnastolatka w momencie intronizacji, wychowywana była bardzo skromnie, jak na (potencjalną) następczynię tronu żyła biednie. Trudno mówić o jakiejkolwiek dojrzałości (oprócz fizycznej) młodej królowej, Wiktoria na początku swego panowania kierowała się raczej instynktem i radami doświadczonego otoczenia (premier Melbourne), na pewno jednak umiała i lubiła korzystać z życia i jego rozrywek (polowania, bale, opery). Wzorem dla niej początkowo była postać Elżbiety I, królowej – dziewicy (przynajmniej w powszechnej opinii), co jej zresztą szybko wyperswadowano (od trzydziestu niemal lat trwał kryzys dynastyczny, dalszego przeskakiwania korony po bocznych liniach monarchia by nie zdzierżyła). Matka Wiktorii, księżna Kentu, żyła w długotrwałym nieformalnym związku z koniuszym (nazwiskiem John Conroy) swego zmarłego męża, przez co była bardzo nielubiana na dworze królewskim, a jej stosunki z córką były w najlepszym wypadku oziębłe (dzieci zwykle źle znoszą seksualność swoich rodziców – dość powszechnie powtarzana plotka głosiła, że nastoletnia Wiktoria złapała matkę z kochankiem in flagranti). Ostentacyjny, niemal neurotyczny stosunek do spraw wierności małżeńskiej mógł być wynikiem przeżytej w dzieciństwie traumy (co ciekawe, bardzo podobnej sytuacji doświadczył w swoim dzieciństwie książę Albert).

Małżeństwo Alberta i Wiktorii było udane ze wszech miar, według kryteriów i ówczesnych i współczesnych. Na pewno nie było pruderyjne, choć Albert miał dużo spokojniejszy charakter, działał tonizująco na wybuchową Wiktorię. Małżonkowie nie unikali się w sypialni (choć na przykład małżeństwo Dickensa jego biografowie opisują jako bardzo nieudane, pomimo dziesiątki dzieci). Dziewięcioro potomstwa, z których wszyscy dożyli dorosłości (co nie było takie zwyczajne, nawet w rodzinach panujących) świadczyło także o poważnym podejściu do obowiązków dynastycznych.

Każda kolejna ciąża Wiktorii była dla niej jednak stresem – obawiała się komplikacji i śmierci w połogu; przydarzyło się to jej bliskiej kuzynce, Charlottcie, córce Księcia Regenta (późniejszego Jerzego IV). Porody znosiła fizycznie i psychicznie źle, gdy tylko rozwój medycyny umożliwił znieczulanie rodzących, zażyczyła sobie znieczulenia (przy ciąży z Leopoldem). Ani jednego ze swoich dzieci nie karmiła ani dnia piersią, zareagowała niemal oburzeniem, gdy dowiedziała się, że robią to jej córki. Niezbyt pasowała do obrazu „matki – Brytyjki”, relacje z dziećmi miała tym lepsze, im dzieci były starsze (w pewnym kontraście z Albertem).

Po śmierci Alberta Wiktoria do końca swojego życia chodziła w żałobie (nie tylko w rocznicę śmierci męża, jak pisze Freemind). Przez parę pierwszych lat „czekała co dzień na śmierć”, utraciła energię i entuzjazm, które przejawiała dotąd w życiu prywatnym i publicznym. Mimo, że powróciła później stopniowo na scenę publiczną, to zawsze już w charakterze królowej – wdowy.

Jeśli chodzi o sympatie polityczne, dla Wiktorii była to kwestia kontaktów osobistych, dogadywała się zarówno z liberałami (Melbourne), jak i konserwatystami (Disraeli). Swoje antypatie lokowała też po obu stronach sceny politycznej, zarówno wśród liberałów (Gladstone), jak i konserwatystów (Peel). Trzeba zaznaczyć, że lata panowania Wiktorii przypadły na czas dużej stabilności polityki brytyjskiej, do tego stopnia, że królowa mogła wycofać się z aktywnego życia na kilka lat (np. po śmierci Alberta), a wszystko toczyło się swoim ustalonym trybem, także i za sprawą tego, że kolejni premierzy byli wysokiej próby politykami. To właśnie w czasach Wiktorii ustalił się obowiązujący do dziś model funkcjonowania monarchy w systemie politycznym Zjednoczonego Królestwa.

Freemind wspomniał o sufrażystkach (i rzucającej się pod konia w Ascot Emily Davison, która stała się, zdaniem autora „bożkiem feministek”). Wiktoria nazwała sprawę sufrażystek „szkodliwym szaleństwem” i uważała raczej, że kobiety powinny realizować swoje ambicje polityczne (jeśli takowe mają) poprzez wywieranie wpływu na swoich mężów. Z drugiej jednak strony sama Wiktoria nie pozwalała Albertowi przez wiele lat na jakiekolwiek zaangażowanie w sprawy państwowe, wręcz obsesyjnie obawiając się, że będzie wtrącał się jej do „królowania”.

Sufrażystki walczyły – przypominam dla porządku – o prawa wyborcze dla kobiet (które uzyskały dopiero po pierwszej wojnie światowej). Trudno dziś oprzeć się refleksji, że jest to dość podstawowe i mało dyskusyjne prawo obywatelskie, a gdyby nagle go w dzisiejszej Polsce zabrakło, to obawiam się, że nie partia Gretkowskiej byłaby najbardziej poszkodowana. Sufrażystki – cokolwiek by o ich metodach nie mówić (przykuwanie się do ogrodzenia i posągów w holu Parlamentu, pocięcie płótna Velasqueza w National Gallery, głodówki) uzyskały dla kobiet w drugiej połowie XIX wieku wiele istotnych praw (prawo do własności, wstęp na wyższe uczelnie, prawo wykonywania niektórych zawodów – na przykład lekarza). Wiktoria, mimo że bez entuzjazmu, podpisywała kolejne ustawy parlamentu w tych kwestiach. Gdy Freemind pisze, że sufrażystki „niszczyły dane im miejsce na świecie” proponuję jednak postawić na drugiej szali wagi uzyskane przez nie prawa.

Pisze coś jeszcze Freemind na temat homoseksualizmu („problem [...] sięga głębiej, dotyczy homoseksualizmu”), czego, jak przyznałem na samym początku, w kontekście Wiktorii nie rozumiem. Owszem, królowa podpisała Criminal Law Amendment Act (na mocy którego, nota bene, ukarano Oscara Wilde'a), ale ówczesne prawodawstwo brytyjskie na tle europejskim i amerykańskim nie wydaje się szczególnie represywne i restrykcyjne; nie tak dawno „homiki” ścinano albo zsyłano odlegle na wiele lat). W tamtych czasach można było wiele, jeśli nie wszystko, pod warunkiem, że robiło się to dyskretnie. Swoją drogą, jeden z zięciów Wiktorii był, jak to się dzisiaj mówi, „dwururką” - skoro wiemy o tym dziś my, to wiedzieć też musiał wtedy pałac królewski (tajemnica Poliszynela). Wiktoria, w ramach „wzmożenia moralnego”, konsekwentnie nie udzielała audiencji kobietom rozwiedzionym. Dwór zapomniał jej za to powiedzieć o biseksualnym zięciu, którego tolerowała bez obrzydzenia.

Wykreowanie Wiktorii na mieszczańską królową, wzór cnót i ultrakonserwatystkę było, w znacznej części, odpowiedzią na popyt i zapotrzebowanie społeczne. Mieszczańskie społeczeństwo potrzebowało wzorców, a przede wszystkim potrzebowało świadomości, że monarcha jest jednym z nich. Najlepszym, ale przecież w gruncie rzeczy takim samym.

Wiktoria stała się symbolem epoki. Zabawne jest to, że dziś każdy może sobie „coś z Wiktorii uszczknąć” dla siebie i swojej sprawy – obojętnie jakiej.

babilasy
O mnie babilasy

Lubimy koty i podróże. Bardziej jednak podróże, dlatego koty trzymamy u teściowej. Lubimy też operę, ale ona nie przeszkadza nam w podróżach. Wręcz przeciwnie. Ponieważ lubimy podróże - ewakuowaliśmy sie na blogspot. Skype: michal.babilas Skype: dorota.babilas GG: 1670265 Get your own Box.net widget and share anywhere!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura