Polemika między Dawidem Wildsteinem i Rafałem Ziemkiewiczem stała się zarzewiem dyskusji na temat antysemityzmu Endecji i jego przyczyn. Chciałbym napisać tu o pewnym nieporozumieniu, które jak sądzę, stoi u fundamentów wielu zjadliwych polemik. Ba, nawet list Wildsteina Juniora do Ziemkiewicza jest tu jego owocem.
Na studiach mieliśmy zajęcia z filozofii z gościem, którego jedna z koleżanek nazwała "charyzmatycznym psychopatą" i cóż, to bardzo zwięzły i trafny opis. Facet był naprawdę nieprzeciętny, a jego zajęcia bardzo interesujące, choć dodajmy - ten "psychopata" to był nie bez powodu. Na jednych z zajęć próbował nam wyjaśnić różnicę między dwoma najważniejszymi jego zdaniem nurtami filozofii antycznej, tj. między epikurejczykami a stoikami. Zasadniczym problemem zapoczątkowanym przez Sokratesa była cnota. W telegraficznym skrócie: epikurajczycy uważali, że dobro to cnota, a stoicy, że cnota to dobro, przy czym "dobro" należy tu rozumieć jako "dobrosta" także materialny. Ale - jak dodał nasz charyzmatyczny nauczyciel - to bynajmniej nie oznaczało, że epikurejczycy to byli grubi jak beka sybaryci, którzy tylko gonili za dobrem tj. jedzeniem i ładnymi niewolnicami, zaś stoicy to byli chudzi jak patyk asceci, którzy samą cnotą żyli. Nic podobnego - postronny obserwator nie odróżnił by jednych od drugich, a ich nauki w praktyce się nie różniły. Dlaczego - mówił? Ano dlatego, że jedni i drudzy popełniali ten sam błąd: mieszali kategorie. Dobro - to dobro. A cnota - to cnota. Nie można jednego z drugim przyrównywać, bo to tak, jakbyśmy wartość z osi X dodawali do wartości z osi Y.
Dziś historia zatoczyło koło, potoczna filozofia życia wróciła do problemu starożytnego, choć w nowym wydaniu. Chrześcijaństwo w średniowieczu stworzyło jasną wykładnie tego, co jest dobre, a co jest złe (i w tym tkwił między innymi jego sukces). Dekalog i Ewangelia, które mając pozaświatową sankcję, ujmowały sprawę dobra niejako aksjomatycznie. Dobre jest to, co Bóg okreslił dobrym, a to jest napisane tu i tu. Koniec. Oświecenie wyrugowało chrześcijaństwo z myślenia potocznego i publicznego, a na jego miejsce wstawiło nową miarę dobra. Otóż dobre jest to, co rozumne. Rozum, jak pamiętamy, miał w trakcie Rewolucji Francuskiej zastąpić całkiem dosłownie Boga, nawet budowano świątynie rozumu. Ten tok myślenia przeniknął Europę. Z niego biorą się najróżniejsze zbrodnie i umysłowe aberracje. Rozumnością uzasadniano i marksizm ("z naukową ścisłością" - jak pisał Lenin), i hitleryzm i co tylko jeszcze chcecie. Jeśli ktoś uzasadni naukowo, albo wyłożył "racjonalnie" swoje stanowisko, to jakby udowodnił, że to stanowisko jest dobre. Dlatego lewicowe środowiska, czerpiące z oświecenia tak bardzo są czułe na punkcie racjonalnego uzasadnienia. Dla nich moralność jest kwestią rozumności. Dlatego np. p. "filozofka" Bielik - Robson uważa Ziemkiewicza za jeszcze gorszego antysemitę niż ci, którzy nienawidzą Żydów, bo ci zabili Chrystusa. Jego racjonalne argumenty są dla niej usprawiedliwieniem. Z tego też powodu, ci na lewicy, którzy nie lubią endecji, starają się podkreślać raczej nieracjonalne źródła jej postawy, np. wiarę w mord rytualny, albo jakieś odniesienia wampiryczne czy coś w tym względzie (z tym wampiryzmem nie wymyśliłem sobie).
Tu dochodzimy do Dawida Wildsteina i jego listu. Ziemkiewicz nie do końca załapał o co chodzi Wildsteinowi, przypisywał to nadwrażliwości na sprawy narodowe z powodu pochodzenia. A tymczasem jest inaczej - Dawid Wildstein, choć określa się konserwatystą, jest dzieckiem swych - tj naszych - czasów i odruchowo bierze to co "rozumne" za "uzasadnione", a więc dobre. A tymczasem nic z tych rzeczy. To, że postępowanie Endecji wobec Żydów miało racjonalne przesłanki, które można zrozumieć i wyłożyć, to nie znaczy, że to postępowanie było dobre. Dobro to dobro, a rozum, to rozum. Nie mieszajmy kategorii.