Grim Sfirkow Grim Sfirkow
255
BLOG

W odpowiedzi „obywatelowi” Bakalarczykowi

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Polityka Obserwuj notkę 0

We wpisie „Ratujmy maluchy, ale na serio” (http://obywatel.salon24.pl/558646,bakalarczyk-ratujmy-maluchy-ale-na-serio) p. Bakalarczyk skrytykował przeciwników poszerzenia obowiązku szkolnego na grupę 6-latków. Jego krytyka zasadzała się na twierdzeniu, że był to bunt dobrze sytuowanych przedstawicieli klasy średniej, którzy kierując się fałszywą świadomością klasową działają na szkodę nie tylko klas niższych, ale także swoją własną. Autor uznał, że ochrona sfery rodzinnej przed interwencją państwa wynika z osobistego egoizmu ukrywanego pod pojęciem wartości rodzinnych. Ciekawe, że dla autora interes dziecka to egoistyczny itneres rodzica – jak dla mnie interes egoistyczny rodzica polegał by na oddaniu dziecka jak najwcześniej do bezpłatnego ośrodka wychowawczego, aby mieć z nim święty spokój. Osobiście mam tak ochotę postąpić z moimi dziećmi coraz częściej w miarę ich dorastania. Na szczęście dla moich dzieci nie kieruję się wobec nich egoizmem.

Prócz tego autor częstuje nas komunałem w rodzaju, że rodzina i szkoła powinny współpracować. Pytanie zasadnicze, na które odpowiedź próbowali znaleźć i znaleźli Elbanowscy brzmiało: na czyich warunkach będzie to współpraca? Państwo polskie odpowiedziało jednoznacznie.

 

Najsłabszą stroną omawianego tekstu jest oparcie się w nim na analizie klasowej społeczeństwa. Autor widzi Polaków jako antagonistyczne grupy, które nie współpracują, ale konkurują w dostępie do zasobów państwa. W tym przypadku grupa średnia, która może sobie pozwolić na wycofanie się w zacisze rodzinne działa przeciw interesom grupy nie potrafiącej walczyć o swój interes – najniżej sytuowanych, dla których dzieci szansą na wyrwanie się ze środowiska rodzinnego może być edukacja.

Autorowi do głowy nie przychodzi, że te osoby z klasy średniej, które potrafią zadbać o swój interes są środowiskowymi wzorami dla osób z klas niższych (pozostaję tu przy analizie klasowej, która IMHO od rzeczywistości jest daleka, ale omawiając czyiś sposób myślenia wolę kierować się jego pojęciami).. Cóż widzi klasa niższa na podstawie wysiłku klasy średniej celem wymuszenia na klasie wyższej spełnienia jej postulatów? Ano, że wyżej d... nie podskoczysz. Że aktywność społeczna nie ma sensu, bo tylko się człowiek nalata, a władza zrobi i tak swoje. Że jedyna droga do sukcesu, to podczepić się pod właściwą osobę podczepioną pod jeszcze inną słaściwszą osobę i wtedn sposób można załatwić coś – może nie dla grupy czy społeczności – ale przynajmniej dla siebie, dla rodziny, dla sąsiadów ewentualnie. Feudalizm to rzeczywistość naszych czasów. Na pytanie co z tym zrobić od razu odpowiadam: przyzwyczaić się.

W klasowej analizie p.Bakalarczyka zabrakło bowiem klasy najwyższej. Ktoś pomyśli pewnie, że mam na myśli duży biznes, korporacje itd. Nie oczywiście. W Polsce najwyższą klasę stanowią prawnicy i urzędnicy, oraz wyźsi pracownicy spółek państwowych. Oni, wraz z podczepionym pod nimi średnim i niższym szczeblam administracji stanowią trzon polskiej drabiny feudalnej. W ogóle w analizach „Obywateli” wiele jest mowy o tym, jaki to zły i nie dobry jest kapitalizm i że klasa średnia nie ma wyrobionych nawyków społecznych. Problem Polski polega na tym, że właśnie ci, którzy ustalają warunki gry i ich pilnują - urzędnicy i prawnicy - nie mają odruchów społecznych, że urzędy traktują jak neoliberalne królewszczyzny. A przykład idzie z góry- do warstwy średniej, a z niej do niższej. Swoje tyrady na temat neoliberalizmu powinni kierować przeciw urzędnikom a nie biznesowi. Skąd moje przekonanie, że to nie biznes stanowi najwyższą klasę w Polsce? A no stąd, że jedna decyzja prokuratury może pogrzebać dużą i dobrze prosperującą firmę i są na takie wydarzenia powszechnie znane przykłady. Wyzwolenie energii społecznej w Polsce może nastąpić tylko przez kaskadową emancypację kolejnych grup społecznych. Najpierw klasa średnia musi się wyemancypować spod władzy klasy wyższej, a dopiero wtedy klasa niższa dołączy do niej, weźmie z niej przykład i zacznie również dbać o swój interes w sposób społeczny.

Muszę zauważyć, że kierując swoją aktywność publicystyczną przeciw klasie dobrze sytuowanych średniaków, wspierając właściwie państwo i jego organy (a więc klasę najwyższą) w trzymaniu klasy średniej na uwięzi, p. Bakalarczyk opóźnia proces społecznej emancypacji. Utrzymanie hegemonii klasy najwyższej powoduje dalsze wycofywanie się klasy średniej w prywatność, bo jej energia w sferze publicznej napotyka na zbyt duże opory (a nie z powodu neoliberalnej ideologii, jak się wydaje p. Bakalarczykowi). Niestety, autorowi notki bardziej zależy na tym, aby wygrały idee „szkoły bardziej równościowej”, niż żeby obywatele w Polsce mieli faktycznie coś do powiedzenia. W ten sposób aktywiści społeczni „obywatelscy” stoją po stronie nie obywatela, ale hegemona, najwyższej klasy społecznej, która wg naszych społeczników „wie lepiej”. I tak państwo polskie pozostaje domeną urzędników, prawników i „wielepków”, a średniacy (i co za tym idzie – klasy niższe) mają zadanie służebne wobec nich. Zastanawiam się na koniec, czy w takim razie tekst ten powinien ukazać się pod szyldem pisma „Obywatel” - może nazwa „Hegemon” była by trafniejsza?

 

 

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka