Józef Gelbard Józef Gelbard
669
BLOG

(2) Oscylujący Wszechświat? To nie takie proste.

Józef Gelbard Józef Gelbard Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

 Wszechświat już się zapada...

 

    Oczywiście tylko w wyobraźni.Załóżmy, że mamy już za sobą szczyt ekspansji, Galaktyki zbliżają się, a ich prędkości względne proporcjonalne są do wzajemnych odległości, zgodnie z zasadą kosmologiczną. Tworzą więc prędkości ciąg monotonicznie zmierzający do zera. Od jakiej prędkości tych najdalszch by się to miało zaczynać? Chyba (teoretycznie) od c. Nie istnieje bowiem żadna wartość liczbowa szczególna, nie będąca elementem nieskończonego zbioru, a przy tym różna od c. Zatem w dalszym ciągu horyzont zamyka cały ten interes. Widocznie horyzont stanowi element określonej formacji topologicznej, jaką tworzy Wszechświat. Zbieżne to jest zresztą ze znaczeniem skonstatowanych w tej pracy zmian inwariantu c dla oscylacji Wszechświata. Zauważyliśmy to już w poprzednich notkach. Dla przypomnienia: horyzont rozprzestrzenia się z prędkością niezmienniczą c.  

   Co więc ma widzieć obserwator? Przesunięcie widm ku fioletowi? Być może. Tak zresztą sądzi każdy przyjmujący koncepcję Wszechświata oscylującego. Przyjrzyjmy się temu. Ku fioletowi, nagle, wszystkie galaktyki, jak jeden mąż? Czerwień i nagle fiolet? A przecież galaktyki, im są dalsze, tym sa młodsze. Myśmy już doszli do inwersji, a oni w naszych oczach jeszcze nie, więc w dalszym ciągu widzimy je jako oddalające się pomimo, że Wszechświat jako całość właśnie odwrócił tendencję swego rozwoju. Chodzi przecież o to, co widzimy, co rejestrujemy w postaci widm. Zatem w dalszym ciągu stwierdzamy, że oddalaja się (przesunięcie ku czerwieni). Ale te bliższe nam właśnie osiągnęły szczyt, zaczęły się zbliżać sygnalizując to przesunięciem ku fioletowi, a te dalsze w dalszym ciągu ku czerwieni? Zatem powinniśmy obserwować (załóżmy, że żyjemy dosyć długo) oddalającą się falę inwersji, do której należą galaktyki zatrzymujące się. Wszak między oddalaniem się, a zbliżaniem się powinien być moment zatrzymania. Wreszcie te najdalsze, których prędkość powinna być już prawie równa c mają prędkość równą zeru...pod warunkiem, że prędkość swiatła w tym momencie równa będzie zeru (te najdalsze znajdują sie na horyzoncie). To by się nawet zgadzało, w związku z przyjętą możliwością zerowania się c w momencie inwersji.

– A te bliższe? Ich prędkość będzie większa od c?

– Dlaczego nie? To nie w tym samym miejscu, to nie w tym samym czasie.

– A może, gdy to (zerowanie c) nastąpi, wszyscy już będziemy razem (?).

– Jeszcze nie. Po prostu wszyscy będą się już zbliżali, a gdy wreszcie będziemy wszyscy razem, prędkość (a właściwie wielkość inwariantu) c będzie maksymalna, nawet większa, niż dziś...     

 Teraz, gdy już wszystkie galaktyki maja przesunięcie ku fioletowi, prędkość zbliżających się galaktyk jest tym większa, im są bliżej (bo najdalej c jest najmniejsze). Tak by mogło wynikać (bo na horyzoncie, w momencie przewrotu równa jest zeru). Te bezwzględnie najbliższe powinny więc się zbliżać do nas z prędkością prawie c, a my, stanowiąc cel wszystkich zbliżających się do nas (by znów tworzyć razem z nami jakąś niepozorną małość), z prędkością dokładnie c??? Względem czego? Nie o to chodzi. Te dalsze są młodsze od nas, poza tym Wszechświat jest coraz mniejszy. I tak dochodzi do kolapsu.

    Wszyćko piknie. A co z dylatacją czasu? Wszak jej wielkość nie zależy od kierunku ruchu. Wynikałoby stąd, że te najodleglejsze galaktyki, gdy się wreszcie spotkamy, będą dużo młodsze od nas, o wiele miliardów lat. Jeszcze nie należy się im to, czego my już mamy dostąpić. Wprost wszystkie będą od nas młodsze. W dodatku szkopuł w tym, że dokładnie to samo skonstatują inni (ci oddaleni) o nas, w odniesieniu do nas. Jak symetria, to symetria, jak zasada kosmologiczna, to zasada kosmologiczna.

Jakaś asymetria w tej symetrii, coś tu nie gra.

     Mimo wszystko wróćmy do fali inwersji. Tam prędkość jest równa zeru, gdyż aby wracać, powinny się najpierw zatrzymać. W sytuacji tej jednak wielkość przesunięcia ku czerwieni nie dawałaby indykacji odległości galaktyk. Nie byłoby więc prawa Hubble'a, stanowiącego obserwacyjne potwierdzenie zasady kosmologicznej. Bazując na niej doszliśmy też do wniosku, że prędkość względna obiektów (w stosunku do prędkości swiatła) nie ulega zmianie. Na podstawie tego wyznaczyliśmy wiek każdej galaktyki w naszych oczach (z dylatacji czasu w odniesieniu do galaktyk odległych i bardzo szybkich). Tym wyjaśniliśmy też (w zgodności z obserwacją) efekt mniejszej jasności supernowych, eliminując tym ciemną energię, zamieniająć ją w fikcję. Oto jeszcze jeden pośredni argument potwierdzający słuszność zasady kosmologicznej. Powinniśmy więc być konsekwentni.  Co więc z tymi widmami?

    Nie dość na tym. Przyjęcie założenia o spowolnieniu lub przyśpieszeniu ekspansji  prowadzi w rezultacie do niedopasowań (by nie powiedzieć: sprzeczności), gdy próbujemy fazę kontrakcji (zapadania się) przedstawić na bazie tradycyjnej kosmologii bazującej na OTW i na ciemnej energii. Albo więc nie ma oscylacji, albo też tradycyjne podejście nie jest słuszne. Opowiadam się za drugim rozwiązaniem, gdyż różnymi argumentami wskazałem na realność możliwości tej, że Wszechświat jednak oscyluje. W dodatku próba opisu "co obserwować można w fazie kontrakcji" stanowić może nawet kryterium poprawności modelu. Sądzę, że model poprawny powinien z takiej konfrontacji wyjść bez szwanku. To chyba niezłe kryterium. A ten mój model? Zobaczymy dalej.

 

To wynika z publikowanych tekstow.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie