Bartłomiej Radziejewski Bartłomiej Radziejewski
93
BLOG

Śmiałych reform nie będzie

Bartłomiej Radziejewski Bartłomiej Radziejewski Polityka Obserwuj notkę 10

Ci, którzy poparli Bronisława Komorowskiego w wyborach licząc na rozpoczęcie zapowiadanych od trzech lat reform srodze się zawiodą. Platforma nie wykorzysta pełni władzy do zdjęcia Polsce z szyi zaciskającej się pętli zadłużenia. 

Aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do oficjalnych rządowych dokumentów. Zaktualizowany program konwergencji z początku roku przewiduje regularny wzrost deficytu budżetowego aż do przyszłego roku, balansowanie na krawędzi ustawowego limitu długu publicznego i radykalną redukcję obu… w 2012 roku, czyli po wyborach do Sejmu. Przy czym plan ten powstał w czasie, gdy PO co prawda liczyła się z kosztami kiełbasy wyborczej, ale zakładała miażdżące zwycięstwo w pierwszej turze wyścigu o prezydenturę i w konsekwencji swoją długotrwałą hegemonię na scenie politycznej. Jednak dziś jej sytuacja jest dużo mniej pewna. Można się więc spodziewać, że i reformy będą jeszcze mniej śmiałe. 

Tym bardziej, że dwa z czterech obszarów oszczędności (wymienionych w planie konsolidacji finansów publicznych): wojsko i emerytury mundurowych, partia rządząca zdjęła z agendy podczas niedawnej kampanii wyborczej. I nawet jeśli nadzwyczaj aktywny w niej minister finansów Jacek Rostowski przeobrazi się teraz w dzielnego strażnika państwowej kasy, nie sposób nie zauważyć, że znacząco ograniczył sobie pole manewru. Z pozostałych propozycji: wprowadzenia kapitałowego naliczania rent i reguł wydatkowej i budżetowej, pierwsza jest bardzo niepopularna, a druga – nie da znaczących oszczędności. 

Tak więc rozpoczynające się właśnie mityczne „500 dni spokoju” wypełni raczej mało odpowiedzialna gra na przeczekanie niż głębokie reformy i „pchnięcie Polski na ścieżkę szybkiego wzrostu”. Ceną tej gry może być przekroczenie ustawowego, a może i konstytucyjnego progu zadłużenia (55 i 60 proc. PKB). Co wiązać się będzie z koniecznością zbilansowania budżetu w ciągu roku (a więc cięć w wydatkach rzędu co najmniej 50 mld złotych), wstrzymania rządowych pożyczek i gwarancji, zamrożenia płac w budżetówce. A w konsekwencji, paraliż planów modernizacyjnych i wzrost społecznego niezadowolenia w trudnej do przewidzenia skali.

Tylko polityczny samobójca świadomie doprowadził by do takiej sytuacji. Możemy więc oczekiwać okraszonych spektakularnymi kampaniami propagandowymi ćwierć-reform i pół-środków, odsuwających w czasie najgorszy scenariusz, ale nie naruszających najistotniejszych patologii polskich finansów publicznych, ich anachronicznej i nie stymulującej rozwoju struktury. Usłyszymy też zapewne kolejne alibi wskazujące na "populistyczną opozycję" i "opornego koalicjanta".  

Z rządowych strategii jasno wynika, że PO w ogóle nie zamierzała gruntownie reformować finansów w tej kadencji Sejmu. W obecnej sytuacji politycznej, z wyborami za pasem i wzmocnioną opozycją, nawet skromne plany na najbliższy rok stoją pod znakiem zapytania. Na otarcie łez, pozostaje nam świadomość, że niefrasobliwość naszego rządu ograniczają konstytucja, agencje ratingowe i Komisja Europejska. 

Marne to pocieszenie dla zwolenników Polski ambitnej i nowoczesnej.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka