bartosaur bartosaur
249
BLOG

Dokąd jedzie ten tramwaj?

bartosaur bartosaur Kultura Obserwuj notkę 0

Biorąc pod uwagę dane statystyczne działalność społeczna Polaków, przejawiająca się w formach fundacji i stowarzyszeń, w porównaniu do pozostałych państw UE jawi się dosyć kiepsko. Można spotkać się z powiedzeniem, że „gdzie dwóch Niemców, tam trzy stowarzyszenia”, w Rzeczypospolitej zdarzają się natomiast powiaty, w których nie ma ani jednej organizacji społecznej. Przyczyny tego zjawiska można zapewne odnaleźć na wielu płaszczyznach. W artykule niniejszym chciałbym przedstawić jedną z nich, wydaje się, że pomijaną i niedostrzeganą dotychczas.

 

Wydaje się, że powodem takim może być to, że część organizacji społecznych, w szczególności - jak się wydaje - tych dużych, działa nie „w celu” ale „dla celu”. Działanie „dla celu” jest wynikiem uznawania samego działania jako tego do czego dąży dany podmiot, do działanie na rzecz jakiś wartości stało się głównym celem organizacji, nie osiągnięcie czegokolwiek. Organizacje działające „w celu” maksymalizują środki i działania i w możliwie krótkim czasie osiągają to, co zaplanowały, po czym rozwiązują się.

 

Organizacje działające „dla celu” nie starają się osiągnąć założonych zamierzeń, a raczej mnożenie problemów, które mają doprowadzić do tego. Osiągnięcie założonych celów oznaczałoby bowiem koniec z dotacjami, darami, z utrzymywaniem pracowników, słowem, byłoby szkodliwe dla nich. Przykład dużych organizacji działających „dla celu” oddziałuje niekorzystnie na chęć działalności społecznej - ludzie nie widzą żadnego sensu organizowania się, bo niczego to tak właściwie nie przynosi, a częste uwikłania w zależności towarzyskie, finansowe czy nawet polityczne prowadzą do tego, że działalność tego typu stwarza raczej problemy. Racjonalnie myślący człowiek dostrzega, że dodanie zera efektów do wartości ujemnej problemów daje dalej minus, czyli zupełną nieopłacalność działania społecznego.

 

Świetny przykład działalności „dla celu” stanowią organizacje feministyczne „nowego typu” (organizacji feministyczne „starego typu” w przeciwieństwie do tych współczesnych dążyły do wyrównania praw kobiet i mężczyzn, co z resztą zakończyło się sukcesem), które działają, aby „robić coś na rzecz kobiet”, zupełnie nie dla poprawienia statusu kobiet - które obecnie są bardziej uprzywilejowane prawnie niż mężczyźni, co jest przecież założeniem ruchów feministycznych. Zdaniem niektórych, w związku z pojmowaniem feminizmu jako wyrównywanie szans między płciami i uprzywilejowaniem kobiet, organizacje feministyczne dążą likwidacji tego uprzywilejowania i pogorszenia statusu kobiet (polecam zapoznanie się z poglądami prof. Teresy Liszcz, Senator RP, specjalistki od szczególnie istotnych dla organizacji feministycznych prawa pracy).

 

W kontekście powyższego rozróżnienia ideałem organizacji są te, które działają dla celu, którego nie da się osiągnąć - nie można im zarzucić działania „dla celu”, a jednocześnie zachowują żywotność podmiotów działających w ten sposób.

 

Nie można oczywiście generalizować, zarówno w tym sensie, że opisana powyżej sytuacja jest jedyną, która negatywnie wpływa na poziom działań społecznych Polaków, jak też, że wszystkie organizacje istniejące od dłuższego czasu skażone są działaniem „dla celu”. Z logicznego punktu widzenia działalność organizacji „dla celu” powinna zanikać, w końcu żyjemy w świecie, w którym nie liczy się praca, a efekt. Jak jednak wiadomo życie ostrożnie podchodzi do logiki.

bartosaur
O mnie bartosaur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura