Batuham Batuham
1316
BLOG

Kosztowna wyprowadzka

Batuham Batuham Polityka Obserwuj notkę 32

 

    Jak na szanującego się leminga przystało, popełniłem tu kilka notek krytycznych wobec PiS. Wielu z Was gwałtownie temu zaprotestuje i stwierdzi, że wcale nie są krytyczne, ale oszczercze, podłe i haniebne. Nie dbam o to i nie interesują mnie specjalnie opinie innych na mój temat. Ostatnio nawet popełniłem cięższy grzech, napisałem o rodzinie – tej Rodzinie, o niezbyt jasnych powodach i trybie ułaskawienia Adama S. i związku z nim Marcina Dubienieckiego, męża Marty Kaczyńskiej i zięcia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś zajmę się się już tylko rodziną Dubienieckich. Nie czynił bym tego gdyby państwo Dubienieccy sami, z własnej nie przymuszonej woli, nie stali się osobami publicznymi i nie wypowiadali się obficie na wiele tematów w radiu, prasie, telewizji i blogosferze. Tym bardziej, że przedmiot mojego zainteresowania będzie jako żywo dotyczył obywateli. Nie czynił bym tego zapewne również, gdyby nie naganne zachowanie Dubienieckiego w sprawie wniosków o ułaskawienia kryminalistów do teścia. Wniosków za 26 tys. złotych, z obietnicą ułaskawienia (jak twierdzi zainteresowany, któremu Dubienieckiego polecił inny z więźniów), mimo iż zwyczajowo sporządzenie takiego pisma to koszt najwyżej 2 tys. Gdyby nie podejrzana sprawa wrocławskiej SKOK czy sprawa Adama S. I gdyby nie arogancja z jego strony wobec dziennikarzy zadających pytania.

 

    Rzecz będzie o wyprowadzce z Pałacu Namiestnikowskiego, w którym mieszkała śp. para prezydencka, rodziny Dubienieckich, kiedy stało się jasne, że wybory wygrał Bronisław Komorowski. A dokładniej o skutkach tej dość kosztownej wyprowadzce drogich państwa Dubienieckich.

    Najpierw rzut oka na plan ogólny. Normą na całym świecie jest to, że urzędująca głowa państwa dostaje podczas pełnienia swoich obowiązków dwa rodzaje upominków: prywatne oraz oficjalne. Upominki prywatne są prywatne i nic mi do nich. Natomiast te oficjalne, otrzymywane w kraju lub za granicą, wynikające z pełnienia najwyższej funkcji państwowej, są ewidencjonowane, przechowywane i eksponowane, bądź darowane po zakończeniu urzędowania.

- Wszystko to należy do narodu, choćby dlatego, że przecież prezydent nie tylko otrzymuje różne dary, ale i sam wręcza prezenty. I nie kupuje ich ze swoich prywatnych pieniędzy, ale z budżetu kancelarii. Prezenty wręczone Lechowi Wałęsie przekazano protokolarnie Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu, natomiast część przedmiotów, np. otrzymane przez prezydenta odznaczenia, złote medale itd., trafiła do klasztoru na Jasną Górę, gdzie do dziś można je oglądać. - możemy się dowiedzieć ze słów byłego szefa Kancelarii Prezydenta z czasów prezydentury Lecha Wałęsy (1995) Stanisława Iwanickiego. Ryszard Kalisz, który w latach 1998-2000 piastował funkcję szefa Kancelarii Prezydenta powiedział, że przedmioty otrzymane w czasie prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, w znakomitej większości znalazły się w kolekcji eksponowanej w odrestaurowanym przez kancelarię pałacyku w Ciechocinku, a także w Belwederze i Pałacu Prezydenckim.

   Tak to wyglądało po zakończeniu pełnienia swojej funkcji przez Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego. A jak wygląda sprawa tych, należących przecież do narodu, pamiątek z okresu prezydentury Lecha Kaczyńskiego? Otóż nie wygląda wcale. Jak twierdzi minister Jacek Michałowski, wszystkie pamiątki zniknęły, zabrali je państwo Dubienieccy. Pytania o te przedmioty kierowane przez dziennikarzy do Marcina Dubienieckiego, spotykały się z aroganckim ucięciem rozmowy (to chyba jakaś norma u tego pana). Byli urzędnicy KPRP oznajmili, że przekazano je córce śp. Pana Prezydenta na rzecz Fundacji im. Marii i Lecha Kaczyńskich. Otóż faktycznie, państwo Dubienieccy zapowiadali utworzenie takiej specjalnej fundacji. Wg słów Marcina Dubienieckiego fundacja miałaby utrwalać pamięć o zmarłym prezydencie i angażować się w działalność społeczną. Jak dodał, prezesem tej fundacji ma zostać pani Marta. Zapowiadane było również powołanie do życia w jej ramach Instytutu Lecha Kaczyńskiego i muzeum Lecha Kaczyńskiego. Na ten cel miały zostać przeznaczone 3mln złotych pochodzące z odszkodowania jakie wypłacono córce tragicznie zmarłej pary prezydenckiej i właśnie te pamiątki które zniknęły z Pałacu Namiestnikowskiego. Ze wszech miar chwalebna idea powołania fundacji, miał zmaterializować się po wyborach prezydenckich, na początku września ubiegłego roku. Mija właśnie pół roku od deklarowanej daty i w tej sprawie jest dalej cicho. Czyżby miało się skończyć jedynie na zapowiedziach wygłoszonych w prezydenckiej kampanii wyborczej? Jak mówił sam Dubieniecki - chcę się wpisać w ciąg myślenia o Polsce, jakie wyrażał Lech Kaczyński. Marzeniem prezydenta było - jak wyjaśnia - zbudowanie silnej Polski w Europie, która byłaby liczącym się państwem na arenie międzynarodowej. Stąd też znalazłem z prezydentem wspólny język, bo był on człowiekiem, który realizował ideę solidarności społecznej.

    Ja od siebie dodam tylko tyle – imponujący ciąg myślenia o Polsce i idei solidarności społecznej prezentują państwo Dubienieccy, doprawdy godna podziwu i naśladowania to postawa.

Batuham
O mnie Batuham

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka