Belizariusz Belizariusz
36
BLOG

Czy...

Belizariusz Belizariusz Polityka Obserwuj notkę 1

Rocznica wprowadzenia stanu wojennego zaobfitowała - jak co roku - mnóstwem całym przeróżnych ocen i analiz. Ze szczególnym upodobaniem dywagowali znawcy tematu i zupełni amatorzy problem następujący: uratował Jaruzelski Polskę przed najazdem "krasnej" i innych a bratnich armii, czy też to tylko mydlenie oczu ?

Aby nie rozmieniać się na drobne, przyjrzyjmy się dla przykładu co mówili wybitni: prof. Brzeziński i prof. Bartoszewski.

Ten pierwszy doszedł do wniosku, że Jaruzelski okazał się gorszym od Gomółki, bowiem powinien postawić się Sowietom, jak niegdyś Gomółka, po czym - jako dowódca Wojska Polskiego - stawić zbrojny opór ew. interwencji.

Nieistotne jest, jak właściwie miałby "stawiać się" Jaruzelski. Różnica polega na tym, że gdyby Gomułce zabrakło osobistego szczęścia i nie trafiłby na dobry humor "imperatora" - co najwyżej do jego gabinetu, wieczorową porą, weszłoby trzech smutnych panów a nazajutrz okazałoby się, że Wiesław otruł się grzybkami podanymi na kolację. W sumie - mało ekscytujący epizod. Wojenka, którą wg Zbiga powinien wszcząć Jaruzelski na terytorium własnego kraju - ooo, to już inny jakby wymiar.

Prof. Bartoszewski - którego opinie sobie niezwykle cenię - natomiast autorytatywnie stwierdził, że przed wprowadzeniem stanu wojennego nie istniało absolutnie żadne zagrożenie wkroczeniem obcych wojsk, bowiem żaden namacalny dowód potwierdzający takie zamiary nie istnieje.

Porzućmy na chwilę gdybanie: "wkroczyliby" - "nie wkroczyliby" a weźmy pod lupę pewne historyczne fakty, dające realne przesłanki dla wnioskowania. Otóż - jak wynika z doświadczeń węgierskich i czechosłowackich - a innych wszak brak - interwencja następowała po tym, kiedy władzę traciły siły promoskiewskie, a zyskiwały ją ugrupowania dążące do uczynienia państwa suwerennym - wolnym od zależności wiążących je z Moskwą i blokiem państw socjalistycznych.

To bardzo istotny moment dla próby analizy - dotychczasowe interwencje nie miały charakteru prewencyjnego, a wręcz przeciwnie - miały na celu przywrócenie utraconego "stanu posiadania"

Do 13 grudnia 1981 r. polskie władze ani na jotę nie odeszły od pryncypiów "braterskiego sojuszu", a raczej wręcz przeciwnie - deklarowały gorące do nich przywiązanie. Nie zaistniały więc żadne podstawy dla planowania czy wdrażania interwencji - stąd brak jakichkolwiek namacalnych dowodów takich działań. Skądinąd wiadomo, że w przypadku Czechosłowacji  od podjęcia decyzji, do osiągnięcia operacyjnej gotowości wojsk upłynęło niecałe trzy dni (taka szybkość działania leżała u podstaw doktryny militarnej Układu Warszawskiego) - z czego tym bardziej wynika, że przed 13 grudnia nie było potrzeby podejmowania jakichkolwiek działań w kwestii interwencji w Polsce.

Reasumując powyższe - do 13 grudnia 1981 r. Polska nie była zagrożona interwencją wojskową armii "bratnich państw" ze względu na to, że władzę sprawowały siły dające gwarancję wypełnienia sojuszniczych i wynikających z przynależności do bloku - zobowiązań.

Czy jednak zagrożenie interwencją mogło zaistnieć ? Tak - w wypadku, kiedy Jaruzelski utraciłby władzę na rzecz opozycji, lub - co było skrajnie nieprawdopodobne - sam "zmieniłby front" i powziął działania zmierzające do wyprowadzenia Polski z bloku państw socjalistycznych i Układu Warszawskiego.

Ma więc rację prof. Bartoszewski - ale racja ta jest niekompletna. Natomiast ocena prof. Brzezińskiego zawiera nieuprawnione - w skali podejmowanego ryzyka - porównanie, w dodatku oparte na najmniej prawdopodobnym scenariuszu: Jaruzelski, żeby w ogóle móc zbrojnie przeciwstawić się interwencji, musiałby przedtem przeorientować się politycznie i światopoglądowo.

I jeszcze mały apokryf:

Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek słyszał lub czytał wypowiedź Jaruzelskiego, w której tenże stwierdza, że wprowadzenie stanu wojennego zapobiegło interwencji obcych wojsk.

Osobiście uważam, że stan wojenny zaczął się długo przed 13 grudnia 1981 r. - a mianowicie od momentu zastąpienia Kani przez Jaruzelskiego. Wskazuje na to konsolidacja władzy i sposób jej sprawowania tamtym okresie - początkowy opór a potem stwarzające pozory bezsilności ustępowanie pod naciskiem opozycji - nosi to wszelkie znamiona maskowania operacyjnego.

Wracając pamięcią do okresu sprzed stanu wojennego i próbując ocenić ówczesną sytuację chłodnym okiem wojskowego analityka - którym, notabene, nie jestem - rzecz ująłbym następująco: Jaruzelski przejął pełnię władzy w państwie, bowiem kraj znalazł się w punkcie krytycznym, kiedy literalnie nikt - ani działacze opozycji, ani działacze związkowi ani też władza - nie był w stanie przewidzieć dalszego rozwoju sytuacji, która całkowicie zaczęła wymykać się spod czyjejkolwiek kontroli. Utrata lub oddanie władzy opozycji nie gwarantowało przywrócenia przewidywalności sytuacji (wówczas jeszcze opozycja nie miała żadnej spójnej wizji państwa - podczas gdańskich obrad KK dopiero zaczynano dostrzegać jej potrzebę), gwarantowało natomiast interwencję i objęcie steru państwa przez ekipę Stefana Olszowskiego. Osiągnięcie stanu przewidywalności - w ocenie ówczesnej władzy - wymagało spacyfikowania elementu destabilizującego - opozycji. Co też uczyniono...

Belizariusz
O mnie Belizariusz

- - -

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka