Belka Belka
146
BLOG

Odczłowieczanie Jarosława Kaczyńskiego

Belka Belka Polityka Obserwuj notkę 0

Jedną ze skutecznych i sprawdzonych (zwłaszcza w systemach totalitarnych) metod uzyskiwania władzy jest wmówienie społeczeństwu, że odpowiednio ulokowane sympatie polityczne plasują obywatela w lepszej jego części. Mądrzejszej, elitarnej, może nawet doskonalszej genetycznie. Bowiem obywatel mile połechtany wiedzą, że opowiada się po właściwej stronie i poklepywany za to po ramieniu przez tzw. uznane autorytety, czuje się wyróżniony i we własnych oczach urasta do miana tzw. elity. Myśli o sobie lepiej, pięknieje mu własny obraz w lustrze i dla podtrzymania tego wrażenia daje tym, którym je zawdzięcza nieograniczony mandat zaufania.

Dla zdobycia władzy absolutnej jest to zabieg wygodniejszy i mniej kosztowny niż np. rugowanie jej siłą. Daje bowiem rządzącym stosunkowo małym kosztem potężny mandat społeczny i zapewnia miłość obywatelską bezwarunkową i dozgonną. Jak tu bowiem zmienić potem zdanie bez uszczerbku na samoocenie? Jak opowiedzieć się po tej gorszej, głupszej, wyśmiewanej przedtem stronie? 

Jednak władza, jak wiadomo, rzadko w systemach demokratycznych bywa dana raz na zawsze i bez ograniczeń, bo mimo wszystko łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ i może się jednak zdarzyć, że obywatel się zbiesi. Wkurzą go na przykład różne afery (które zawsze w takich razach są, bo władza nieograniczona i niekontrolowana się degeneruje) albo znowu nie wybudowane autostrady. By więc uczynić władzę absolutną, przy zachowaniu pozorów demokracji, musi nastąpić kolejny etap, polegający na odczłowieczeniu adwersarzy politycznych i ich stronników. Trzeba wzbudzić do nich nienawiść i sprowadzić ich do roli jakiś marnych bytów godnych jedynie najwyższej pogardy. Jest to socjotechniczny zabieg bardzo skuteczny, gdy bowiem w nie widzimy w kimś człowieka a jednocześnie czujemy nienawiść, bardzo łatwo o przyzwolenie na każde niemalże postępowanie wobec takiej istoty (proszę mi nie zarzucać, że przesadzam, tolerancja dla kloaki wylewanej przez jednego Pana z Biłgoraja, albo wpisy na forum, w których autor, co sama czytałam, przyrównuje członków PIS do robactwa, po którym halę, w której się spotkali trzeba będzie poddać dezynsekcji, to nic innego jak efekt wspomnianych wyżej zabiegów, zresztą wystarczy przeczytać niektóre komentarze również  w tym portalu, że o Onecie nie wspomnę). 

Etap pierwszy został przez Platformę z powodzeniem zrealizowany w latach 2005 - 2007. Teraz od trzech lat realizuje się etap drugi. Dlatego widać tak wiele starań o to, aby Jarosława Kaczyńskiego (zwłaszcza po wydarzeniach 10 kwietnia) obedrzeć z człowieczeństwa. Kaczyński - człowiek jest bowiem dla PO śmiertelnie niebezpieczny. Może się bowiem zdarzyć, że nie pokazywany w krzywym zwierciadle zainteresuje tym, co mówi nawet potencjalnego wyborcę PO (nie mam tu oczywiście na myśli najtwardszego elektoratu) co zresztą już przyniosło niepożądane efekty w postaci 47 procentowego poparcia w wyborach prezydenckich. Które Komorowski wygrał - ale  trudem, po morderczym marszu, a miał przecież pójść sobie po władzę spacerkiem. 

O odczłowieczaniu Jarosława Kaczyńskiego bardzo mądry tekst napisała Agnieszka Romaszewska. Ja ze swojej strony dodam, że cała ta machina odbierająca Kaczyńskiemu prawo do jak najbardziej zrozumiałych i ludzkich uczuć i zachowań wydaje mi się wyjątkowo obrzydliwa. I przynosi wstyd wszystkim, którzy w niej uczestniczą, włącznie z moimi kolegami i koleżankami po fachu. Całą kampanię prezydencką odmawiano Kaczyńskiemu prawa do wspomnienia choćby słowem o katastrofie smoleńskiej. Praktycznie nic na ten temat nie mówił a i tak podnosił się jazgot PO i popleczników, że PiS gra w kampanii katastrofą smoleńską (jak? kiedy? co takiego zrobił? nie wiadomo, wadził chyba samym istnieniem i czarnym garniturem). To był pierwszy po 10 kwietnia akord odmawiania Kaczyńskiemu ludzkich uczuć i zachowań, bo przecież to naturalne, że w tak niedługim czasie po tym jak stracił brata bliźniaka, bratową i przyjaciół musiał mieć to wszystko cały czas w myślach i w sercu.  Ale nie - był niepisany zakaz, bo wszak Kaczyński pytający o przyczyny katastrofy w której stracił najbliższych nie robiłby tego z całkiem naturalnych dla każdego innego człowieka pobudek, tylko wyłącznie z wyrachowania. Wręcz byłby agresywny, jątrzyłby nie do wytrzymania. Dlaczego? Bo nie jest człowiekiem i nie ma prawa czuć bólu, żałoby, rozpaczy, dociekać dlaczego to wszystko się stało. 

W tym samym czasie druga strona sobie nie żałowała. Poseł z Biłgoraja szydził z wyciszenia Kaczyńskiego, ba! ten który wylał na ś.p. Prezydenta największe kubły pomyj, śmiał drwić, że sam zginął z Lechem Kaczyńskim w katastrofie (ma się rozumieć w ramach satyrycznego happeningu - no ubaw po pachy). I co? I nic. A w każdym razie niewiele, bo przecież Kaczyński nie jest człowiekiem i takie „krotochwilne facecje” nic a nic nie mogą go zaboleć. Prominentni przedstawiciele Platformy drwili z żałoby, wyzywali Kaczyńskiego od nekrofilów, obrażali jego zmarłego brata, obiecując m.in, że oddadzą na niego mocz, posądzali jego osieroconą bratanicę o niską chęć zarabiania na śmierci najbliższych, wyszydzali to, że nie ma rodziny i że kocha koty, dociekali w jakich warunkach jest leczona śmiertelnie chora matka… Zabroniono także Hilary Clinton złożenia kwiatów na grobie Kaczyńskich itp., itd… Mało tego okazało się, że wprawdzie Kaczyńskiemu nie wolno ani słowem wspomnieć o śmierci brata, to jednak Bronisław Komorowski może kamerami pojechać do wdowca po Barbarze Blidzie (przypomnijmy, owdowiałego 3 lata a nie 3 miesiące wcześniej). Na marginesie - z całym szacunkiem dla powagi śmierci  - ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego samobójcza śmierć godna jest większej estymy i delikatności i uszanowania wrażliwości najbliższych niż śmierć w katastrofie lotniczej. Ups… zapomniałam, przecież Kaczyński człowiekiem nie jest i nie cierpi po stracie brata i bratowej. 

W normalnych warunkach, wszystkie wspomniane wyżej ekscesy doczekały by się przy urnie wyborczej wyników takich jak w woj. Lubelskim. W normalnych tak, ale w warunkach latami wzbudzanej agresji, nienawiści i pogardy, w warunkach wbijanego do chłonnych głów poczucia wyższości (ubermensch?) Polski „jasnej, dobrej, mądrej” nad odczłowieczoną niewykształconą, ubogą tłuszczą z podobno nieistniejącej Polski B, wynik jest jaki jest. 

I teraz, kiedy Kaczyński po miesiącach milczenia na ten temat powiedział wreszcie w dwóch wywiadach, co myśli na temat katastrofy smoleńskiej, ostro i emocjonalnie - co wydaje się naturalnie, gdy myślimy o człowieku tak poharatanym przez los, gdy Brudziński równie emocjonalnie (chociaż przyznam bardzo niezręcznie) opowiadał o zwłokach prezydenta leżących w błocie (tak powiedział: „w błocie” a nie „w deszczu”) podniósł się krzyk. Bo niby jak miało być? Czego się spodziewano? Że człowiek, który stracił w tak okropnych i niejasnych okolicznościach brata bliźniaka nie będzie w ogóle poruszał tej kwestii? Bo co? Bo to rządzącym nie na rękę?  I w normalnych, powtarzam normalnych a nie soft -totalitarnych, warunkach każdy by to zrozumiał. 

Ale nie tu. W Polsce dziennikarzom wydaje się dziwne, że Kaczyński chce się dowiedzieć, jak zginął jego brat, ale nie wydaje im się dziwne, że wiadomość o nowych odczytach z nagrania z czarnych skrzynek, która krąży po środowisku od dobrych paru dni ogląda światło dzienne dopiero, po publikacji wywiadów z Kaczyńskim. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że ci sami, którzy by najgłośniej krzyczeli z oburzenia, że gra trumnami, gdyby Kaczyński udzielił podobnego wywiadu w trakcie kampanii prezydenckiej, teraz mają pretensję, że nie powiedział tego wszystkiego w kampanii prezydenckiej.

A wszystko powyższe jest wynikiem sprawnie przeprowadzanej na sercach i umysłach obywateli akcji socjotechnicznej, mającej na celu zdobycie niczym nie kontrolowanej władzy dla samej władzy. Takiej, którą się ze wszystkiego usprawiedliwia, a każdy chwyt wobec politycznego odczłowieczonego wroga (tak właśnie, wroga a nie konkurenta) jest usprawiedliwiony.

Muszę przyznać, że jak dotychczas jest to chyba jedyne w czym Platforma jest naprawdę dobra, chociaż nie wykluczam, że mnie kiedyś jeszcze czymś zadziwi.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Belka
O mnie Belka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka