Sąd Najwyższy orzekł dziś, że wybory parlamentarne przeprowadzone w dniu 9 października były ważne. Oznacza to, że najwyższej instancji sąd pozwala na łamanie elementarnych reguł demokracji oraz zasad przyzwoitości. Kongres Nowej Prawicy, który ostatecznie w wyborach wystartował w 21 okręgach, nie został dopuszczony do brania udziały w głosowaniu w całym kraju (mimo, iż wymagana do tego liczba zarejestrowanych liczb wynosi właśnie 21). Stało się tak mimo, iż komitet wyborczy KNP zmieścił się w wyznaczonym przez PKW czasie z dostarczeniem list wyborczych.
Partia Janusza Korwina Mikkego nie została zarejestrowana, ponieważ o godzinie 24 wyznaczonego wcześniej dnia nie zostały zaakceptowane ich listy wyborcze - na co żaden komitet nie ma wpływu, zwłaszcza, iż w tym wypadku weryfikacja trwała aż 7 dni. W praktyce oznacza to, że dowolnej partii można odmówić prawa do startowania w wyborach, weryfikując część ich list przez wystarczająco długi okres czasu. Tego typu zabiegi centralnych komisji znamy już min. z Rosji, Białorusi i kilku innych krajów z „demokratycznymi” wyborami.
W praktyce można powiedzieć, że orzeczenie SN kończy demokrację i wolności obywatelskie w naszym kraju, bo nie może być o nich mowy w sytuacji, gdy komitet z przyczyn zależących wyłącznie od instytucji państwowych ma uniemożliwione branie udziału w wyborach. Smutny to dzień dla państwa Polskiego i hańba dla władz.