Dzis rozpoczela sie rozprawa w Sadzie Najwyzszym (SCOTUS) w sprawie reformy opieki zdrowotnej w USA uchwalonej dwa lata temu i znanej jako Obamacare.
Argumenty nie dotyczyly dzis sedna calej sprawy, ale wylacznie tego, czy SCOTUS w ogole powinien sie nia dzis zajmowal. To juz na starcie (w nizszych sadach) bylo rozpatrywane - strona rzadowa utrzymywala, iz poniewaz prawo z 1857 roku - tzw. anti-Injunction law - specyficznie zakazuje wszelkiej litigacji praw podatkowych dopoki owe podatki nie zostana sciagniete (w przypadku Obamacare, kara za nieposiadanie ubezpieczenia wejdzie w zycie dopiero w 2014, i zostanie po raz pierwszy sciagnieta w 2015). W mysl tego rozumowania, SCOTU moglby sie wiec zajac nia najwczesniej w 2015 roku.
Rzad jednak tego nie chce (odlozenia) - bo sie juz poprzednio zgodzil, iz anti-injunction act nie ma zastosowania do Obamacare. Caly pomysl obrony Obamacare we wtorek sprowadzac sie bowiem bedzie do tego, ze Kongres ma prawo nakladac podatki wiec Obamacare jest zgodna z konstytucja. Ot, problem konsekwencji.
Nic wiec dziwnego, ze Sedzia Alito tak podsumowal dzis argumenty solicitora generalnego - Donalda Verrilli'ego, Jr'a:
"Dzis Pan nas przekonujesz, ze grzywna za niewykupienie ubezpieczenia to nie jest podatek, a jutro bedziesz nas Pan przekonywal, ze jest? Czy jakikolwiek sad kiedykolwiek uznal, ze cos jest podatkiem dla celow jego uzasadnienia ze wynika to z prawa do nakladania podatkow wyplywajacego z Konstytucji, a jednoczesnie nie jest to podatkiem w mysl rozumienia anti-injunction act"?
Wyglada wiec na to, ze sprawa bedzie dalej rozpatrywana, i administracja Obamy zabuksowala poteznie juz na starcie.
Probuje zauwazac fakty (nie zawsze mi wychodzi). Od wrzesnia 2010 pisze wylacznie na tematy zwiazane z polityka w USA.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka