Poranne kapanie roztapiającego się śniegu brutalnie przerwał dzwonek do drzwi. Znajomi wiedzą o moich zwyczajach i nigdy nie odwiedzają mnie przed południem, listonosz nie wchodzi, bo to czwarte piętro, ziemniaków o tej porze roku też nie sprzedają. Mógł to być tylko pan Stasiu we własnej, zmęczonej alkoholem osobie.
Nie pomyliłem się. Przywitał mnie zachrypniętym głosem i zwyczajową prośbą:
- Panie sąsiad, sam pan wie jak jest, suszy i suszy, pożyczy pan pięć złotych.
Dałem mu jak zawsze, bo do pana Stasia mam słabość. Jest on bowiem żulem honorowym - nigdy nie bierze pieniędzy, zawsze ‘pożycza’ i zawsze obiecuje oddanie z procentem. Nasza wieloletnia znajomość opiera się na niepisanej umowie – ja nie żądam zwrotu, a on, jeśli kiedyś znajdzie na złomowisku skarb i stanie się bogaty, to odda z nadwyżką. Traktuję to jako lokatę z większą szansą na spokojną starość niż składki na ZUS.
Pan Stasiu poszedł, ale ja nie mogłem już zasnąć. Zacząłem myśleć jakie jeszcze transakcje mnie wiążą. Pani Krysi z warzywniaka muszę oddać dwadzieścia złotych, ostatnio piłem z Krzyśkiem i stawiał, więc warto się zrewanżować. Krzysiek ma układy i może mi załatwić robotę.
Myślałem, myślałem a tu nagle w radio zaczęli mówić o jakiejś Unii Europejskiej. Podobno Polskę coś z Unią łączy, wchodzimy do niej albo już weszliśmy? Radio jest stare i trzeszczy, więc dokładnie nie dosłyszałem.
Jeśli Polska jest związana, a ja jestem Polakiem, to ja chyba też, nie? Ciekawe czy to się opłaca? Z panem Stasiem, panią Krysią i Krzyśkiem sprawa jest prosta, ale z tą Unia diabli wiedzą.
Jestem człowiekiem prostym, o świecie wiem niewiele, włączyłem wiec komputer i zacząłem badania. Szukałem, szukałem i … nic. Jedni mówią, że wpłacamy tam więcej niż dostajemy, inni, że wręcz przeciwnie. Większość skłania się do poglądu, że wszystko zależy od sposobu liczenia i tak naprawdę nic nie wiadomo.
Postanowiłem wypisać wszystkie możliwości, by zobaczyć, co z tego wyjdzie i mieć na zawsze spokój.
1) Dostajemy dokładnie tyle, ile wpłacamy. Jeśli tak jest, to sprawa niewarta zachodu i wysiłku. Narobić się, najeździć, nanegocjowąć, napodpisywać i nic z tego nie mieć?
2) Wpłacamy więcej, dostajemy mniej. Marny to interes, szkoda pieniędzy na takie zabawy. Lepiej samemu wydać zamiast innym, i do tego bogatszym, dawać.
3) Dostajemy z UE więcej niż wpłaciliśmy. Wygląda zachęcająco, pomijając już kwestię czy rządy innych krajów nastawione są na działalność charytatywną w stosunkach międzynarodowych. Czy wypada jednak brać od kogoś pieniądze za nic? Mnie uczono inaczej, honor nie pozwala.
Poczułem się trochę głupio. Założyłem płaszcz i poszedłem na pana Stasia.
- Panie Stasiu, co by pan zrobił jakby ktoś pana naciął na kasę albo zrobił z pana żebraka?
Odstawił piwo, wstał, spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i powiedział:
- Sąsiad, bierz pan tę gazrurkę i idziemy! Już my mu pokażemy!