Dyskusja wywołana artykułem Tomasza Terlikowskiego zdaje się już wygasać. Pozwolę sobie na małe i zapewne stronnicze podsumowanie rozmów w których brałem udział.
Prawne podejście do problemu mniejszości seksualnych przedstawiłem w poście Zoofila w prawie polskim. Można je streścić krótko: Kodeks Karny w żaden sposób nie robi różnicy między obywatelami o orientacji hetero i homoseksualnej. Najbardziej ograniczaną grupą są pedofile, którym odmawia się zarówno prawa do samego aktu, jego utrwalania oraz rozpowszechniania, jak i głoszenia tez o nieszkodliwości procederu. Zoofilie oraz zwolennicy BDSM karani są wyłącznie za produkcję, przechowywanie i rozpowszechnianie materiałów pornograficznych związanych z ich nietypowymi preferencjami. Sama czynność i jej propagowanie zakazane nie są.
Istota sporu związanego z wypowiedzią Tomasza Terlikowskiego tkwi jednak głębiej. Wytoczony mu proces opiera się na ukrytej skali wartości i postaram się przedstawić jej podstawowe założenia.
CZARNI
Opierają się na usankcjonowanym przez naszą kulturę i tradycję dychotomicznym podziale: związek heteroseksualny z jednej strony, z drugiej wszystko, co związkiem takim nie jest. Małżeństwo to układ między mężczyzna a kobietą, który chociażby hipotetycznie nastawiony jest na prokreację.
Reszta jest ‘inna’ co nie znaczy, że zła. Państwo nie ma jednak podstaw by przyznawać ‘innym’ przywileje w postaci ulg podatkowych, prawa do adopcji itd.
Trudno tu mówić o dyskryminacji, o co Czarni są zazwyczaj oskarżani. Jest to zwykłe przyznanie faktu, że należy wspierać postawy przydatne społecznie. Można tolerować i szanować innych, ale nie oznacza to konieczności ich nagradzania
TĘCZOWI
Są grupą ciekawą, ale w ich rozumowaniu wydaje się istnieć poważna sprzeczność logiczna. Bez wątpienia wierzą w istnienie jakiegoś wartościowania – dlaczego bowiem obrazą jest nazwanie geja zoofilem? – jednak nie da się zauważyć jasnego kryterium.
Nie jest nim bez wątpienia prokreacja. Twierdzą bowiem, że państwo powinno na równi traktować związki hetero i homoseksualne. Czyżby więc odrzucali całą hierarchie i twierdzili, że każdy związek, także związek mężczyzny z kozą, ma mieć te same przywileje co związek tradycyjny? Czy wystarczy oświadczenie pani o głębokim uczuciu wiążącym ją z fikusem w doniczce by dać tej parze prawo do adopcji dziecka?
Otóż nie, prawa takie mają mieć tylko geje i lesbijki, inne mniejszości już nie, mimo że ich zdolności prokreacyjne są takie same. Dlaczego? Gdzie jest wyznacznik? Niestety, nie wiadomo.
Dialog miedzy tymi dwoma grupami mógłby wyglądać tak:
- Chcemy mieć takie same przywileje jak wy! – krzyczy Tęczowy.
- Wy nie możecie mieć dzieci, my tak. Należą się nam przywileje, bo jesteśmy bardziej przydatni społecznie – odpowiada Czarny.
- Odrzucam tę hierarchie, zdolność do prokreacji nie powinna być wyznacznikiem – powie Czarny.
- Dobrze, rozumiem twój punkt widzenia i mogę się z nim zgodzić. Dajmy jednak prawa których pragniesz stojącemu obok koledze z kozą.
- Jemu? Temu zboczeńcowi ?! Nigdy w życiu! - oburzy się Tęczowy.
- Dlaczego mamy więc dać prawa tobie, a jemu nie?
I tutaj dialog się urywa, bo Tęczowy może jedynie odpowiedzieć:
- Bo tak! A ty jesteś sofista i homofob!
A na to już odpowiedzi niestety nie ma.