W marcu 2014 zamieściłem notkę odnośnie perspektyw sowietów po awanturze ukraińskiej.
Dzisiaj można z dużym prawdopodobieństwem napisać, że sowietów czekają duże zmiany.
Proces turbulencji już trwa, Ukraina nie dla kacapa. Krym odbija się czkawką, a o tym że rozkład jest pewny świadczy szaleńcza próba wikłania się w konfilkt w Syrii.
To już jest koniec. Niektórzy ruscy już o tym wiedzą. Osikowy kołek spełni swoje zadanie w roku 2016. Zabawa się skończyła.
Ale pozostaje jeszcze druga strona medalu - Niemcy.
To dzięki ich zuchwałości moskiewski technologiczno - militarny kolos na glinianych nogach mógł po swojemu ustawiać pionki na europejskiej i światowej szachownicy. Pokojowy projekt podboju Europy przez Berlin zakończy się tak jak wcześniejsze próby poszerzenia przestrzeni życiowej. To powinna być ostateczna przestroga dla Niemców, aby w spokoju budowali swoje sny w ramach geograficznych granic.
Na tą chwilę problemy "Das auto" to preludium do sceny finałowej. Koszt szacowany na kilkanaście miliardów dolarów (wg różnych szacunków od 4 do 14 mld usd).
Rzeczywisty problem Niemiec to jednak nie samochody, syryjscy imigranci czy rurociągi.
Ten problem to Deutsche Bank, przy którym problemy Lehman Brothers to niewinne igraszki. Pamieta ktoś żałosne spektakle z bankructwem Grecji? To zaledwie 3% pkb unii a szumu i nacisków było co niemiara.
Ale realne problemy nie znikną - ekspozycja na derywaty. Wspomniany problem ma wymiar - wynosi 55 bln euro. Co to oznacza ?
Oznacza to że kraj, który skutecznie podbił ekonomicznie Europę, jest bankrutem. Możemy w najbliższych miesiącach obserwować zadziwiające wygibasy odwracające uwagę od rzeczywistego problemu.
Otwarte pozostaje tylko jedno pytanie: nie kiedy, tylko kto odpali bombę.
Moskwa dogorywa, Berlin jest w szachu.
Jedno szarpnięcie i jest pozamiatane. 55 bln euro ma moc większą moc od bomby atomowej.