Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej
48
BLOG

Terlikowski: Nienaturalne pomysły pełnomocników równości

Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej Polityka Obserwuj notkę 14

Rząd zabrał się za poprawianie świata i natury. Jak? Powołując pełnomocnika ds. równości, który ma zająć się m.in. sprawieniem, by kobiety mogły łatwiej łączyć rolę matki i karierę zawodową. "Bo ani kodeks, ani pracodawcy - jak podkreśla pełnomocnik Elżbieta Radziszewska w rozmowie z "Dziennikiem" - nie sprzyjają łączeniu tych funkcji". Cóż - to wszystko prawda. Ale na miejscu pani minister zamiast zajmować się drobiazgami od razu zabrałbym się za zmienianie tego, co rzeczywiście istotne, czyli rzeczywistości, która nas otacza. Bo to ona, a nie prawo czy pracodawcy, utrudnia radykalnie łączenie roli matki i kariery.

Macierzyństwo wymaga bowiem, podobnie jak kariera zawodowa czasu. A ten kobieta (dokładnie jak mężczyzna) ma tylko jeden. Dar bilokacji, pozwalający być z dzieckiem, obserwować jak się ono rozwija, towarzyszyć mu w odkrywaniu świata i równocześnie być w pracy - nie jest specjalnie rozpowszechniony. A bez niego nie da się pogodzić (tak by nikt na tym nie tracił) roli matki i pełnej zawodowej kariery. A wskazuje na to choćby amerykańska feministkaElizabeth Fox-Genovese zauważając, że "prawdziwa walka toczy się nie pomiędzy kobietami a mężczyznami, a między dziećmi a pracą. Największymi przegranymi są w niej zaś dzieci"...

Dlatego zamiast promować fikcyjne opowieści o tym, jak to wspaniale jest godzić wychowywanie dzieci (często tylko przez przedszkola i żłobki oraz dziadków, którzy jednak też mają być mocniej wprowadzani na rynek) z pełną karierą zawodową - trzeba jasno powiedzieć, że pogodzenie tych ról nie jest do końca możliwe, i że tracą na nim dzieci. Wybór, choć nie jest łatwy, jest jednak konieczny, a jego konsekwencji nie da się przykryć poprzez rozwijanie placówek wychowawczych, ośrodków wsparcia czy zmuszanie pracodawców do rozmaitych ułatwień dla kobiet. Rozwiązaniem nie jest też urlop macierzyński dla ojców, którzy - tak to jakoś natura urządziła - nie mogą karmić dziecka piersią.

I żeby nie było wątpliwości - nie chodzi mi o zepchnięcie kobiet do roli wyłącznie matki, żony i kochanki, ale o to, by otwarcie mówić o konsekwencjach pewnych wyborów, by pokazywać, że w rachunku kosztów społecznych liczą się nie tylko interesy kobiet i mężczyzn, ale również dzieci czy rodzin. Interesy jednostki, samospełnienie nie powinno być jedynym istotnym elementem w bilansowaniu swojego życia, równie istotne powinno być pytanie o moją (i dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet) odpowiedzialność za życie, które zostało mi powierzone i dzieci, które mam wychowywać. Są sytuacje, w których nie ma wyboru, ale wbrew temu, co się mówi, nie są one wcale tak częste.

Może zatem zamiast zmieniać nawyki pracodawców warto by zająć się stworzeniem rzeczywiście warunków, w których matki mogłyby zająć się wychowywaniem dzieci, by taka decyzja była nie tylko bardziej opłacalna dla rodziny, ale też by przestała być uznawana za obciachową. Taka polityka choć niezgodna z polit-poprawnością byłaby jednak zgodna z ludzką naturą. A choć promowanie normalności nie jest łatwe, to od rządu, który obiecywał cud mogę się chyba spodziewać odwagi i konsekwencji. A może nie, tym bardziej, że poważnej polityki prorodzinnej nie doczekaliśmy się też od PiS-u, którego minister Joanna Kluzik-Rostkowska stworzyła projekt prawa, które zachwala obecnie Magdalena Środa.

Tomasz P. Terlikowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka