Kolejna antysemicka tyrada prezydenta Iranu podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ nikogo nie zdziwiła. Dużo bardziej niepokojąca była atmosfera powszechnego potępienia amerykańskiej kultury korporacyjnej pobrzmiewająca w słowach kilku poważnych polityków. Okazja była wyśmienita: można było zmieszać z błotem wolny rynek w samym siedlisku kapitalistycznych żmij, odpowiedzialnych za wywołanie globalnego kryzysu finansowego. Wszak siedziba Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku jest oddalona od Wall Street o raptem sześć kilometrów.
Brazylijski przywódca Luiz Inacio Lula da Silva narzekał na chciwość garstki menedżerów, której konsekwencje „ponosimy dzisiaj wszyscy”. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaproponował z kolei stworzenie podwalin pod „XXI-wieczny kapitalizm regulowany”, w którym rynki nie służyłyby spekulantom, lecz „światowemu rozwojowi”. Takie oto wizje rodzą się w umyśle człowieka, który zanim jeszcze wprowadził się do Pałacu Elizejskiego zachwycał się anglosaskim modelem ekonomicznym. Dorzućmy do tego jeszcze słowa kanclerz Angeli Merkel, która w wywiadzie dla jednej z niemieckich gazet wprost obarczyła rząd USA (a z rozpędu także rząd brytyjski) winą za doprowadzenie do obecnego krachu.
I Lula, i Sarkozy, i Angela Merkel zdają się zapominać, że ten krwiożerczy, anglosaski kapitalizm sprawił w ostatnich kilku latach, iż miliony ludzi na całym świecie wyszły z ubóstwa, że dzięki niemu wzbogacili się na niespotykaną dotąd skalę sami Brazylijczycy, Francuzi i Niemcy, kupując komputery z amerykańskimi Windowsami, korzystając z amerykańskiego Google’a, instalując w swoich samochodach wymyślony przez Amerykanów GPS i ustawiając się w kolejkach po amerykańskie iPhone’y. Wszystkie te cudeńka powstały w rozregulowanej gospodarce USA, podczas gdy „regulowany kapitalizm” europejski od kilku lat nie jest w stanie stworzyć systemu Galileo, ani wyszukiwarki Quaero, która miała „wykończyć Google’a”.
Regulacje? Proszę bardzo. Pod warunkiem, że zaczniemy też regulować inne dziedziny gospodarki. Choćby inwestycje niemieckich i francuskich koncernów we wschodniej Europie. Co na to „kapitaliści XXI wieku”?
Marek Magierowski