Dziś wielki dzień.
Papież powagą Kościoła Katolickiego ogłosił naszego Rodaka- Jana Pawła II Błogosławionym.
Przez cały dzień politycy, księża i inni świadkowie pontyfikatu opowiadali ile to ten pontyfikat zmienił.
Jak nasze szare życie nabrało barw i ile nauczyliśmy się od Błogosławionego Papieża-Polaka.
Miło było tego słuchać, ale jak doświadczenie pokazuje: słowa jedno czyny drugie.
Co jednak sprawiło, że postanowiłam zabrać głos?
Usłyszałam sytuację, gdzie młody neoprezbiter w bardzo brutalny sposób wyraża się o dzieciach będących innego wyznania. Stwierdza, że kościół katolicki ma pomagać tylko dobrym i grzecznym dzieciom wyznania katolickiego, innym się ta pomoc nie należy, nawet jeśli jest taka mozliwość i warunki.
Czemu?
Bo są innego wyznania i to sprawia, ze nie tylko są zepsute, to jeszcze będa psuć nasze grzeczne dzieci.
Boże, widzisz i nie grzmisz!
Taką jedną wypowiedzią, młody kapłan przekreślił 27 letni pontyfikat swojego Rodaka?
Dlaczego?
Zapewne młody uważa, że nikogo już słuchać nie trzeba, a na pewno nie trzeba wiedzieć co to jest ekumenizm, co wydarzyło się w Asyżu, Sarajewie, kim była i co robiła Św. Matka Teresa. Bo po co?
Nawet słowa Jana Pawła II są nie warte uwagi, bo to już jest historia, a teraz jest teraz.
Dokąd zmierzamy?
Czy nasza uczynność, pomoc, z której jesteśmy znani to już coś co zanika?
Dzeciom pomożemy, ale co z tym młodym księdzem, który nie zdaje sobie zapewne nawet sprawy jaki antyświadectwo tworzy.
Przykre i straszne, albo lepiej straszne i przykre.
Czy młodzi ludzie, pokolenie JP2 to już tylko mit, legenda, która zyła 6 lat temu, a potem umarła śmiercią naturalną?
Kim się stajemy...