blueslover blueslover
444
BLOG

Papa John Creatch - Najlepszy Skrzypek Bluesowy

blueslover blueslover Kultura Obserwuj notkę 1

 Blues kojarzy się wszystkim z gitarą, organkami i ewentualnie z pianinem. Kto jednak czytał moje wcześniejsze notki mógł zapamiętać, że w początkach muzyki bluesowej większą rolę odgrywały skrzypce i mandolina. Te instrumenty były w XIX wieku i na początku XX najpopularniejsze. Gitara i organki wypierały skrzypce gdyż były tańsze i łatwiej dostępne.
Nie oznacza to, że skrzypce zniknęły. Wręcz przeciwnie zawsze istniały w muzyce Południa Ameryki. Tak się wszak stało, że wśród pierwszej generacji wielkich bluesmanów z Delty Mississippi nie było żadnego wielkiego skrzypka.
 
Największy czy najlepszy skrzypek bluesowy - Papa John Creach - nie pochodził z Delty.
John Henry Creach, znany jako Papa John Creach urodził się w 1917 roku w Beaver Falls, Pensylwania.
Nic nie wiadomo o jego dzieciństwie i dorastaniu. Nie wiadomo jak nauczył się grać na skrzypcach i kto miał wpływ na jego styl gry. Pojawił się w 1935 roku w Chicago – miał 18 lat. Grał po barach i okazjonalnie w orkiestrach kabaretowych. Jedna z nich nazywała się Chocolate Music Bars.
 
W Chicago, w dzielnicach zamieszkanych przez Czarnych, królował blues. Prawdopodobnie wtedy John Creach zasmakował w tym gatunku muzyki. Raczej mało prawdopodobne by wyniósł to z Pensylwanii. Blues był tym co grał najchętniej lecz był on tak wszechstronny, że mógł grać w orkiestrach różnych typów. Był bardzo utalentowanym wiolinistą.
 
W 1945 roku wyjechał do Los Angeles. Grał w różnych klubach i lokalach, najczęściej w Chi Chi Club. Był bardzo lubianym instrumentalistą. Niektórzy przychodzili specjalnie by go posłuchać, ale Creach nie był wybitną osobistością w kręgach muzyki rozrywkowej.
Na początku lat 60. pracował na statkach wycieczkowych pływających po Pacyfiku. Podczas jednego z rejsów usłyszał go przyjaciel perkusisty Joeya Covingtona. Bardzo mu Creatcha polecał.
 
Joey Covington był perkusistą zespołu Hot Tuna oraz w latach 1969 – 1972 grupy Jefferson Airplane. Covington poszedł posłuchać Creatcha w 1967 roku, kiedy ten grał w Parisien Room. Creatch zrobił na nim duże wrażenie, stali się przyjaciółmi. Gdy Covington przechodził do Jefferson Airplane zaprosił go do współpracy. Poznał go też z muzykami z Hot Tuna. Creach był dużo starszy od nich wszystkich. Nic dziwnego, że otrzymał przydomek Papa.
 
 
 
 
 Papa John Creatch, 1974
 
 
Jefferson Airplane był pierwszą grupą z San Francisco, która weszła do głównego nurtu rocka. Zespół był pionierem psychedelic rocka. Papa John Creatch wchodził w jego skład w latach 1970 – 1975. Jego głęboki, piękny ton skrzypiec był świetnym uzupełnieniem rockowego brzmienia i został przychylnie przyjęty przez fanów. Papa nigdy przedtem nie grał rocka, radził sobie jednak całkiem dobrze. Nie była to jednak muzyka, którą kochał. Gra z Jefferson Airplane zapewniła mu samodzielność finansową, gdyż zespół był bardzo dobrze opłacany. Postanowił zatem rozpocząć karierę solową.
 
Mógł sobie pozwolić na wykonywanie i nagrywanie bluesa. Szerokie środowisko rockowe z San Francisco i Los Angeles nie odwróciło się od Creatcha. Bardzo często występował gościnnie z Hot Tuna i Jefferson Starship. W latach 1979 -1984 był członkiem San Francisco All-Stars, a w latach 1982 – 1989 grał w The Dinosaurs założonym przez poprzednika Covingtona w Jefferson Airplane, Spencera Drydena.
 
Wyrazem uznania dla Papy było zaproszenie go do wystąpienia w 1988 roku na sławnym festiwalu Fillmore West. Fillmore w San Francisco, nazywane Fillmore Audytorium rozsławił impresario Bill Graham. Ideą Grahama było stworzenie ośrodka muzyki psychodelicznej i kontrkulturowej. Występowały tam najsławniejsze zespoły i wykonawcy: Who, Cream, Jimi Hendrix, Greatful Dead, Doors, Aretha Franklin, Otis Reading i wielu innych.
 
W 1992 roku reaktywowano zespół pod nazwą Jefferson Starship - The Next Generation. Papa John Creatch był wśród nich. W styczniu 1994 roku podczas trzęsienia ziemi doznał ataku serca. Miesiąc później zmarł.
 
 
Papa John Creatch nagrał 18 albumów. Większość z zespołami rockowymi. Tam gdzie mógł starał się umieszczać bluesy. W 1980 roku postanowił nagrać album wyłącznie bluesowy. Zamierzenie to udało mu się spełnić dopiero w 1992 roku. Wytwórnia Bee Bump Records wydała album “Papa Blues”. Papie w nagraniu towarzyszył Bernie Pearl Blues Band.
 
Bernie Pearl tak wspominał tamten okres: „Zostałem zaproszony do Papy Johna Creatcha przez pianistę Henry Butlera w 1886 roku. Produkowałem kilka show w LA w naszym składzie oraz towarzysząc sławnemu Eddie Vinsonowi. Porozmawialiśmy i tak od przechodząc od jednej rzeczy do drugiej zaczęliśmy okazjonalnie występować razem. Dwa występy zostały nagrane na kasecie 90-minutowej “Live at Café Lido” (niewydane).
Wkrótce potem agent Papy, zorganizował mały tour z Papą, Fatsem Harmonica i z moim zespołem. Fats pochwalił się nowo wydanym CD. Wtedy Papa rzekł – to jest to co potrzebuję. W ten sposób projekt „Papa Blues” został otworzony.
 
Usiedliśmy z Papą by przejrzeć jego oryginalne materiały, nigdy nie wydane. Oczekiwałem, że właśnie te utwory nagramy. Papa nie zgodził się, nagramy to później – powiedział.
Zamówiłem studio w LA na sobotę i niedzielę. Byłem pewny, że Papa będzie. Tymczasem w piątek wieczorem powiedział cześć, jadę na występ. Zapomniał o nagraniu. Okazało się to w sumie szczęśliwe. Nagraliśmy sami najbardziej skomplikowane ścieżki.
Papa później grał z słuchawkami na uszach, oparty o krawędź stołu, skrzywiony nieco ze względu na artretyzm i z niewielką liczbą powtórzeń nagrał vocal i stworzył to magiczne brzmienie, które słyszysz w ‘Papa Blues’. Po kilku poprawkach w studio i zmiksowaniu zakończyliśmy pracę z szczęśliwym finałem. Papa był ogromnie przejęty.
 
Zagraliśmy razem kilka występów i zaczęliśmy projektować drugi album, z tym oryginalnym materiałem. Niestety odżył Jefferson Starship i zabrali nam Papę. Nie miał nawet czasu by z nami promować swój album.
Tak więc został ten jeden. Dla mnie pozostaje w pamięci jako jedno z najbardziej fascynujących przeżyć w moim życiu.”
 
Papa John Creatch jest dla mnie przykładem świetnego muzyka, który zaistniał tylko dzięki przypadkowemu zbiegowi okoliczności. Dał go światu ten anonimowy uczestnik morskiej wycieczki, który zachwycił się jego muzyką. Sam Creatch nie miał żadnej siły przebicia. Wyobrażam sobie, że podobnych jemu muzyków musi być wszędzie bardzo dużo. W Polsce oczywiście też.
 
 
W music boxie kilka bluesów z płyty Papa Blues oraz kilka z innych płyt. Over The Rainbow wygląda mi na przypomnienie czasów gdy Papa John Creatch grał na statku wycieczkowym.

Papa John Creatch

blueslover
O mnie blueslover

Muzykę klasyczną można znaleźć na moim drugim blogu, tutaj: CLASSICAL IS WONDERFUL

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura