To co wydaje mi się reaqlne podczas drugiej tury wyborów, to to, że frekwencja będzie niższa. Prosta sprawa, ludzie jadą na wakacje.
Realnym jest to, że elektorat Komorowskiego w ten sposób może trochę się uszczuplić. Nie wiemy jeszcze, jak zagłosują ludzie, którzy poparli Napieralskiego. Możemy się domyślać, że Grzegorz znowu będzie wciągany z powrotem dzięki temu w orbitę PO i GW, gfdzie ponoć jest niepopularny, bo się sprzeciwił betonowi SLD-skiemu.
Z punktu widzenia Napieralskiego, lepiej dla niego, jego osobistej kariery byłoby, żeby poszedł na głęboką wodę i stanął w szranki z Kaczyńskim i z nim uprawiał twardą politykę ucząc się od jednego z najlepszych polityków jak być niezatapialnym na polskiej scenie niż wpaść w ramiona Tuska, którego miłość już niejednego przyjaciela/najbliższego współpracownika typu Schetyna, albo politycznego koalicjanta typu Pawlak (katastrofalny wynik i wchłanianie przez PO) zepchnęła na polityczne zaplecze.
Jeśli ktoś oglądał relację z pierwszych minut po 20 w sztabie PO to widział nietęgie miny dygnitarzy PO. Rzec by można "kwaśniewskie miny" jak jeden z kabareciarzy słusznie kiedyś zauważył. Praca do wykonania PO ma dużą - musi utrzymać poparcie i musi nakłonić Napieralskiego kusząc go jakąś konfiturą. W tym jednak rzecz, że konfitur przy PO już nie ma. Ta partia zjada każdego - patrz PSL - i samą siebie też nie oszczędza - Bóg wie jakie stronnictwo po ewentualnych przegranych wyborach będzie w roli rozliczającego i egzekwującego karę.
A Jarosław Kaczyński? Musi wyjść z propozycją modernizacji Polski w jakichś określonych ramach, na razie nie zahaczających o światopogląd i obyczaje. To będzie trudne ale wykonalne. PO poza hasłem i medialnym przebiciem dociera do opini publicznej z jeszcze jednym komunkatem: nie zrobiliśmy nic ważnego przez 3 lata, nie zreformowaliśmy za wiele - ten komunikat, ukryty i zawoalowany musi podnieść sztab Kaczyńskiego aby pokazać, że król (Tusk) jest nagi a jego cień (Komorowski) nie jest warty zaufania narodu.