Ilosc nas, porozrzucanych na swiecie, ocenia sie na 15-20 mln, zaleznie od metody liczenia.
Wielu z nas pozostaje zarliwymi polskimi patriotami pomimo posiadania obywatelstwa innych krajow. Pragniemy uczestniczyc w zyciu kulturalnym i politycznym naszej Ojczyzny, szczegolnie teraz, gdy po raz pierwszy po wojnie mamy w polsce pierwszy naprawde polski rzad, calkowicie niezalezny od Rosji.
Wiec, obserwator z boku moglby zapytac, jaki tu jest problem?
Pozostawiam ten temat otwarty zapraszajac do dyskusji. Pozwole wyrazic sobie tylko moja osobista opinie:
Problemem jest wrogosc do emigracji powojennej zakorzeniona w umyslach calych pokolen w okresie PRL-u. Pomimo roznych pozytywnych deklaracji, szczegolnie po 1989 roku, silna mentalnosc PRL-owska w dzisiejszej Polsce nie pozwala nadal na akceptacje Polonii w zyciu politycznym naszego kraju.
Prosze spojrzec na takie tradycyjne kraje "eksportujace" emigrantow przez cale dziesieciolecia jak Wlochy, Grecja, Irlandia. Tam nie ma takich podzialow. W dzisiejszym parlamencie wloskim istnieje pewna ilosc miejsc przeznaczona dla wloskich emigrantow. Tylko z 20mln Australii jest tam takich dwoch. To wcale nie przeszkadza Wlochom w ich rodzinnym kraju, wprost przeciwnie, uwazaja oni ze tacy poslowie z daleka wnosza swieze spojrzenie i uniikalne doswiadczenia korzystne dla Wloch.
Dlaczego nasi rodacy w Polsce widza to tak negatywnie? Czy naprawde trzeba by PRL-owskie dinozaury naturalnie wymarly zanim nastapi zmiana w tej niezbyt madrej anty-polonijnej postawie?
Boguslaw Bob Tejszerski,
Sydney