boguty boguty
126
BLOG

Co to ma znaczyć, gdzie ta zgraja leci?

boguty boguty Polityka Obserwuj notkę 9

Amerykańskie dzieci uczą się nazwisk Ojców Założycieli już w szkołach podstawowych - i wiedzą, dlaczego się uczą. Polską konstytucję piszą anonimowi ludzie... konstytucyjni tajni współpracownicy (k.t.w.) Donalda Tuska. U progu grudnia 2009 premier Tusk ogłosił, że "zbiera tezy od konstytucjonalistów" i do końca grudnia przedstawi je parlamentowi. Cel i tempo tego przedstawienia jest niejasny, gdyż zwyczajny parlamentaryzm to niezupełnie to samo, co Zgromadzenie Konstytucyjne, w którym tryb pracy nad ustawą zasadniczą różni się zasadniczo od trybu pracy nad ustawą o jednorękich bandytach, a zasada consensusu ma dużo większe znaczenie niż zasada prymatu partyjnej większości. Nie wiadomo nawet, jak wyglądał nabór na k.t.w. oraz tryb wręczania premierowi owych "tez" - czy wcześniej trzeba było, za przeproszeniem, oblizać panu premierowi obuwie, czy też wystarczył dworski przyklęk na oba kolana. Czy "tezy" podpisywane są z imienia i nazwiska, czy pseudonimem, oraz jakie jest wynagrodzenie za jedną stronę konstytucyjnego donosu, pardon, tezy. Migawka telewizyjna z narady konstytucyjnej Donalda Tuska pokazała tylko Donalda Tuska idącego korytarzem ze stanowczo zaciśniętą szczęką. Ale może jakaś dziennikarska komisja śledcza lub IPN zdołają wytropić nazwiska autorów przyszłego ustroju w Polsce i ustalić zakres ich wiedzy na temat trybu pisania i uchwalania ustaw zasadniczych w innych państwach. Chyba, że bywanie na "konstytucyjnych naradach" u premiera Tuska jest tak kompromitujące naukowo i etycznie, że ich uczestnicy zasłonią się prawem do ochrony dóbr osobistych i dobrego imienia. Tak czy inaczej, nie znając autorów, nie sposób z nimi dyskutować.

 Atmosfera tajności, unosząca się nad polskim parlamentem, spowodowała, że niejawne są również nazwiska autorów ekspertyz, którymi posłużyła się Platforma Obywatelska do wyrzucenia posłów z Prawa i Sprawiedliwości z komisji śledczej - i dlatego nikt owych autorów nie zapytał, czy istotnie myślą to, co posłowie z Platformy Obywatelskiej mówią, że oni myślą. Nikt też ich nie zaprosił na spotkanie prezydium sejmu w najbliższy poniedziałek, które będzie rozważać "podstawy prawne" wyrzucenia posłów PiS z komisji. To jest właśnie te ekspertyzy.
 
Wolna Polska nie ma szczęścia do ustaw zasadniczych. Ta pierwsza została napisana oraz uchwalona dopiero 2 kwietnia 1997 przez elity polityczne, które zapobiegliwie wycięły z debaty konstytucyjnej Naród oraz bardzo starały się napisać ją jak najpóźniej, żeby im się lepiej prywatyzowało. W efekcie z lidera przemian ustrojowych zostaliśmy ich ogonem, bo z wszystkich państw byłego Bloku Wschodniego po nas nową konstytucję musiała przyjąć jedynie Albania. Ale na tle starań konstytucyjnych Tuska tamte elity jawią się zgoła jak zwolennicy demokracji bezpośredniej w ateńskim stylu: tamci, znani z imienia i nazwiska, pokazywali swe twarze w telewizji, ci - działają w ukryciu. Tamci działali wspólnie, ponad podziałami politycznymi. Tusk wyciął z procesu konstytucyjnego nie tylko Naród, ale też opozycję parlamentarną, a nawet rządowego koalicjanta. Ten człowiek już nawet fizycznie upodobnia się do Władymira Putina, obaj identycznie gestykulują, marszczą czoła w namyśle i przerywają wypowiedzi mruczeniem "mmm", by wyglądać bardziej spontanicznie. Obaj identycznie zaciskają zęby, w identycznych sytuacjach, i obaj noszą marynarki o charakterystycznym kroju dzwonka: wąsko u góry, na dole szeroko. Obaj też zaczęli interesować się konstytucją w chwili, gdy pojawił się przed nimi problem: jak być równocześnie oraz dożywotnio premierem, prezydentem, przywódcą partii i liderem największego klubu parlamentarnego? Trudno się oprzeć wrażeniu, że Donald Tusk ma zamiar rozwiązać ten problem identycznie jak Putin. Inną rzeczą jest, że stacja benzynowa to nie Gazprom, a z naśladownictwa wychodzą najczęściej karykatury, a inną, że światowi publicyści i politolodzy po takich poczynaniach prędzej czy później zaczną umiejscawiać Polskę w sferze rosyjskiego obyczaju politycznego, co nam chwały raczej nie przysporzy.
 
Bruno Shultz każe jednemu ze swych bohaterów wypowiedzieć takie oto słowa: "Materia jest najbierniejszą i najbezbronniejszą istotą w kosmosie. Każdy może ją ugniatać, formować, każdemu jest posłuszna. Wszystkie organizacje materii są nietrwałe i luźnie, łatwe do uwstecznienia i rozwiązania. Nie ma żadnego zła w redukcji życia do form innych i nowych. Zabójstwo nie jest grzechem. Jest ono nieraz koniecznym gwałtem wobec opornych i skostniałych form bytu, które przestały być zajmujące. W interesie ciekawego i ważnego eksperymentu może ono nawet stanowić zasługę. To jest punkt wyjścia dla nowej apologii sadyzmu." Apologią sadyzmu było wystąpienie posła Palikota z Platformy Obywatelskiej, który skrytykował kolegów partyjnych z parlamentarnej komisji śledczej do zbadania afery hazardowej nie za wyrzucenie, a za taktykę wyrzucania: "posłów Wassermana i Kempę trzeba było dłużej grillować w mediach", żeby "najbierniejszą w kosmosie" opinię publiczną "ugnieść i urobić" - i dopiero wtedy należało ścinać im głowy. Innymi słowy dobrze jest wtedy, gdy przed wyrzuceniem człowieka z roboty zmobbuje się tak, że trzeba go będzie wynosić na noszach w charakterze denata, a źle jest wtedy, kiedy kopaninę po żebrach przerwie się i przedwcześnie wyrzuci, gdy obiekt tych eleganckich starań poselskich się jeszcze rusza. Czy to założenie ideowe Platformy Obywatelskiej będzie podwaliną nowej konstytucji, Polacy dowiedzą się dopiero po jej uchwaleniu - w praktyce.
 
Hrabia Mosca w "Pustyni Parneńskiej" rzecze: "Absolutna władza ma tą wygodę, że uświęca wszystko w oczach ludów. Cóż znaczy śmieszność, której nikt nie dostrzega? Przez dwadzieścia lat naszą polityką będzie strach przed jakobinami, i to jaki! Co rok będziemy święcie przekonani, że jesteśmy w wigilię nowego roku 93! Usłyszy pani, mam nadzieję, frazesy, jakie wygłaszam na ten temat na swoich recepcjach! To wspaniałe! Wszystko, co zdoła zmniejszyć ten strach, będzie BEZWZGLĘDNIE MORALNE (podkreślenie autora) w oczach szlachty i dewotów". To fantastyczne streszczenie przemówienia Donalda Tuska o przyczynach wypowiedzenia wojny Prawu i Sprawiedliwości na forum parlamentu ma jednak jeszcze swój ciąg dalszy: "Niech Pani będzie przekonaną, że w Parmie wszystko, co nie jest szlachtą i dewotami, siedzi w więzieniu lub wybiera się tam. Niech Pani będzie przekonaną, że to małżeństwo wyda się gorszące dopiero w dniu mojej niełaski". O którym myślał, podobnie jak Donald Tusk, że nastąpi na "święty nigdy".
 
Dama, którą Książę do ślubu namawiał, ma - wypisz, wymaluj - twarz Waldemara Pawlaka z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Książę obiecuje przyszłej diuszessie, że zadba o to, by moment niełaski (ze strony opinii publicznej) nigdy się nie przytrafił, i zapowiada Berezę Kartuską dla wrogów. Poseł Stefaniuk z PSL unika zgorszenia gangsterskiego, bo dyplomatycznie znika przed głosowaniem o wyrzuceniu posłów PiS z komisji, a diuszessa unika zgorszenia konstytucyjnego, reklamując własny projekt konstytucji i mówiąc dziennikarzom, że go "konsultowała z Donaldem Tuskiem w identycznym wymiarze czasowym", jak Donald Tusk konsultował swój projekt z diuszessą. Małżeństwo ma "ciche dni", ale pozew rozwodowy się (jeszcze?) nie napisał.
 
Jeśli chodzi o Berezę Kartuską, to poseł Karpiniuk na łamach Gazety Prawnej oświadczył posłance Kempie z PiS, że jest ona właśnie w drodze do więzienia. Pan poseł powołał się na wysoce niedemokratyczny artykuł z polskiego kodeksu karnego, i jeszcze bardziej niedemokratycznie go zinterpretował, że władza może wsadzić za kraty każdego obywatela, który wystąpi do sądu przeciwko tejże władzy, gdyż obywatel musi pieniaczyć się z władzą zasadnie, a nie dlatego, że sobie tego życzy, jak to jest we wszelkich innych sprawach związanych z wymiarem sprawiedliwości. A pan poseł przed pozwu napisaniem zdecydował właśnie, że pozwy posłanki Kempy przeciwko władzy są niezasadne.
 
Tym samym paragrafem ta sama władza próbowała zastraszać rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, usiłującego dowiedzieć się, dlaczego w Polsce nie szczepionek na grypę AH1N1. Liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych grypy wynosi obecnie około 50 zdiagnozowanych osób, co oznacza, że w Polsce żyje około 50 rodzin, które przed Trybunałem w Strasbourgu wygrałyby każdy proces o odszkodowanie wytoczony przeciwko minister Kopacz - nie wiadomo, czy szczepionka uratowałaby życie ofiarom grypy, ale z całą pewnością wiadomo, że jej działania skutecznie uniemożliwiły podjęcie takiej próby. W zasadzie wygrany proces przeciwko państwu polskiemu mają nie tylko rodziny ofiar lecz każdy, kto na AH1N1 zechorował i nabawił się komplikacji pogrypowych - na tej samej zasadzie, co w pierwszym wypadku. Rzecznik, mimo publicznych gróźb pod jego adresem, jednak złożył do prokuratury doniesienie o przestępstwie pani minister. Można się więc spodziewać, że rząd, zgodnie z zaprezentowaną powyżej filozofią, niedługo uruchomi prewencyjną akcję "grillowania" rodzin osób zmarłych na grypę AH1N1, albo od razu wsadzi ich do więzienia, razem z posłanką Kempą, Wassermanem i rzecznikiem praw obywatelskich. Z góry wiadomo, na co się zanosi, gdyż minister Kopacz jasno, wyraźnie i wielokrotnie oświadczyła, że wątpliwości rzecznika są niezasadne, więc tym bardziej niezasadne byłyby wątpliwości rodzin ofiar grypy. "Grillowanie" ofiar, że są brudasami, które nie myją rąk przez trzydzieści sekund utrudnia fakt, że jedną ze zmarłych osób jest lekarz, niemniej "grillowanie" pogrypowych nieboszczyków już się zaczęło, uzasadnieniami, że każdy z nich umarł na skutek rozmaitych słabości własnego organizmu, a nie grypy, czyli, że sami są swojej śmierci winni, mimo, że w ich ciałach wykryto wirusa. Czy dany denat byłby na te przypadłości umarł BEZ zawirusowania się AH1N1 - eksperci milczą, gdyż tu znowu się pojawia problem szczepionek dla grup wysokiego ryzyka. Zresztą, co tam szczepionki - i tak Narodowy Fundusz Zdrowia w ogóle nie chce płacić szpitalom województwa pomorskiego za leczenie grypy AH1N1, a szczególnie za uratowanie trójki dzieci zarażonych tym wirusem. I już. W tymże województwie zmarło najwięcej ofiar grypy - już szesnaście zdiagnozowanych, a diagnozuje się tak, że ma się prawo do posiadania wątpliwości co do rzeczywistej liczby ofiar. Nie wiadomo, czy troska minister Kopacz o zdrowie obywateli będzie kolejną ideową podwaliną nowej konstytucji, czy nie. Tego również obywatele dowiedzą się po jej uchwaleniu, z praktyki.
 
Na dalszych stronicach "Pustelni Parneńskiej" czytamy: "Dwór jest śmieszny - mówiła hrabina do bratowej - ale zajmujący, to zabawna gra, na której prawidła trzeba się zgodzić. Czy komu kiedy przyszło do głowy biadać na niedorzeczność reguł pikiety? A przecież skoro się raz do nich włożyć, miło jest dać przeciwnikowi pik- repik i kapotę."
 
Kapota, kaput, wszystko jedno. Właśnie dlatego Platforma Obywatelska zdecydowała się na bezprecedensowe regulacje życia publicznego w Polsce, których nie wymyśliły miałkie umysły członków wszystkich poprzednich rządów niepodległej Ojczyzny. Teraz będzie w Polsce tak, że większość parlamentarna będzie wsadzać do więzienia opozycję, obywateli i własnych urzędników kiedy zechce, za krytykę lub za wstępowanie na drogę sądową w obronie własnych praw. Pod groźbą "grillowania", a być może i zakuwania w dyby - będzie wydawać zakazy zbliżania się do sądowych sekretariatów z pozwem w garści, chyba, że pozwy nie przeciwko władzy będą, a opozycji, bo potrzeby pieniaczenia się z opozycją uzasadniać nie trzeba niczym więcej, jak samą potrzebą. W tymże duchu Platforma Obywatelska redefiniuje też prawa człowieka i obywatela, zabezpieczając te zmiany nowelizacją konstytucji. Przy okazji premier Donald Tusk pokona zasadniczą trudność, że chciałby być naraz premierem i prezydentem, i to bez męki i ryzyka związanego z koniecznością udziału w wyborach, w których uczestniczą nie tylko posłowie Platformy Obywatelskiej, bo, okazuje się, w tej sprawie nie ufa nawet członkom Platformy Obywatelskiej, których ponoć jest w Polsce większość. Dlatego właśnie najpopularniejsze w Polsce powszechne wybory na prezydenta RP Donald Tusk chce zastąpić takim konstytucyjnym zapisem, że prezydenta RP wybierać będzie Klub Parlamentarny Platformy Obywatelskiej, a obywatele oraz reszta posłów będą mogli sobie co najwyżej pogwizdać. Będzie, jak powiada cytat z "O demokratycznej dyktaturze ludu" z 30 czerwca 1949, opublikowany w czwartym tomie "Dzieł Wybranych Mao Tse Tunga:
 
"Partia, zdyscyplinowana i uzbrojona w teorię marksizmu- leninizmu, stosująca metodę samokrytyki i związana z masami ludowymi; armia, kierowana przez taką partię, jednolity front, skupiający wszystkie rewolucyjne klasy i wszystkie rewolucyjne ugrupowania pod kierownictwem takiej partii - oto trzy główne oręże - przy których zwyciężamy wrogów."
 
I tak oto wieszcz Adam znowu wszystko przewidział. W "Drodze do Rosji" (sic!) z III cześci "Dziadów" jest taki fragment:
 
"Myśliłem, że to pierwsze carstwa pany,
że jenerały albo szambelany,
Patrz, oni wszyscy - to są chłopcy małe.
Co to ma znaczyć, gdzie ta zgraja leci?
Jakiegoś króla podejrzane dzieci".
 
boguty
O mnie boguty

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka