boguty boguty
146
BLOG

Ucieczka w nikczemność

boguty boguty Polityka Obserwuj notkę 30

Jeśli raz się napisało o rządach motłochu, to po przesłuchaniu posłanki Kempy szóstego stycznia można tylko dodać, że nie stało się nic, co by sugerowało zmienić tą opinię. Część wyborców, a może nawet i prokuratorzy prowadzący śledztwa w sprawie afery hazardowej,  mogliby odebrać spektakle z „przesłuchań” posłów Kempy i Wassermana jako pogróżkę pod własnym adresem: bo skoro władza może robić takie rzeczy osobom cieszącym się immunitetem poselskim i statusem posła, to cóż może zrobić zwykłemu obywatelowi, który się nie spodoba władzy – i cóż taką władzę powstrzyma? Takie sytuacje można tylko skwitować cytatem. O motłochu, czyli osobach, które „nie posiadają niczego, oprócz egoizmu i zaledwie odrobiny umiejętności”, a zastanawiają się - jak zostać Napoleonem? - tak pisze George Orwell:

„Pozostaje zawsze jedno wyjście – u c i e c z k a  w  n i k c z e m n o ś ć (podkr. autora). Czyńcie zawsze to, co zaszokuje innych i wyrządzi im krzywdę. W wieku pięciu lat zepchnijcie chłopca z mostu, uderzcie starego doktora końskim batem po twarzy rozbijając mu okulary – albo przynajmniej marzcie sobie, że wyrządzacie te rzeczy. W dwadzieścia lat później dłubcie nożyczkami w oczodołach zdechłych osłów. Czyniąc tak zawsze można mieć poczucie własnej oryginalności. No i w końcu to się opłaca! Wiąże się ze znacznie mniejszym ryzykiem niż zbrodnia.” W rzeczy samej, lincz słowny wiąże się ze znacznie mniejszym ryzykiem, niż osobiste kopanie wrogów po nerkach czy bicie kobiet kastetem po twarzy.

Po absurdalnych przesłuchaniach posłów Wassermana i Kempy światek dziennikarski zachował się dobrze, z wielkim sceptycyzmem odnosząc się do kolejnych „rewelacji” posła Karpiniuka. Zbyt wiele „zdechłych osłów” już było. Konferencja prasowa PO uzasadniająca protest przeciwko kandydaturom Kempy i Wassermana utrzymana była w dotychczasowym stylu tej partii, polegającym na publicznym insynuowaniu niecnych uczynków i śmiałych twierdzeniach o wadze zebranych dowodów, „zmianie statusu” grożącego Wassermanowi, nadzwyczajnościach materiałów tajnych, z których, po dociekliwych pytaniach dziennikarzy, poseł Karpiniuk się po kolei wycofywał.

W jednym posłowie PO mają rację, kiedy twierdzą, że przedstawiciele PiS nie powinni oceniać własnych zeznań: posłanka Kempa nie powinna oceniać przesłuchania komisji śledczej, w trakcie którego została przepytana na okoliczność działań tejże komisji śledczej, jej własnego wykształcenia oraz zasadności zastępowania wyrazów angielskich w pisanych ustawach wyrazami polskimi, a poseł Wasserman nie powinien oceniać przesłuchania, w którym został przepytany na taką okoliczność, że gdy zgłosił się do niego człowiek ze sprawą wykraczającą poza jego kompetencje, to odesłał go do właściwego ministra. Tą część działalności komisji śledczej do sprawy afery hazardowej i te przesłuchania powinny ocenić nie tylko komisja do spraw etyki poselskiej, ale i prezydium Sejmu, a to pod kątem zasadności wezwania obojga posłów na przesłuchanie oraz ewentualnych kar nałożonych na posłów, którzy się dopuszczają wezwań bezzasadnych.Dlaczego?

Jeśli komisja etyki poselskiej i prezydium Sejmu mają wykonywać swoje obowiązki w sposób należyty, to muszą zajmować się sytuacjami, gdzie działania jednych posłów przynoszą szkody prawom obywatelskim i poselskim innym posłom. Celowe utrudnianie wykonywania obowiązków poselskich jest w Polsce w ogóle karalne. Zdaniem samego PO, sam fakt przesłuchania jest obłożony poważną sankcją, powodującą ograniczenie praw obywatelskich i poselskich przesłuchiwanego, to jest odebranie prawa do kandydowania do komisji. Skoro tak, to bezzasadne wzywanie posłów na przesłuchanie również musi być objęte sankcją. W takimże duchu istnieje przecież w polskim prawie artykuł, na który ostatnio chętnie powoływali się przedstawiciele PO, że fakt bezzasadnego składania doniesień o przestępstwie władz publicznych jest sam w sobie czynem karalnym. Gdyby fakt przesłuchania nie był obłożony sankcjami, to i nie byłoby potrzeby odwoływać się do ducha tego artykułu. Ale sankcje, zdaniem PO – są.

Kiedy mamy do czynienia z ucieczką w nikczemność? Wojenne wspomnienia Leopolda Hirszfelda zawierają fragment o głodzie życia osób zamkniętych w warszawskim getcie, który wyrażał się w istnieniu nie tylko restauracji i cukierni, w których co prawda niewiele można było zjeść, ale za to można było bywać, ale również w bogactwie życia kulturalnego, w istnieniu teatrów i koncertów. Żydom nie było wolno grać innych kompozytorów poza żydowskimi. Hirszfeld pisze, że „zabronić słuchać Beethovena – to przecież tak, jak zabronić cieszenia się słońcem”. Naród panów nie chciał użyczyć Żydom tej radości i wkrótce zabroniono w ogóle urządzania koncertów za karę, ponieważ Żydzi ośmielili się grać muzyków aryjskich. Hirszfeld tak to skomentował: „Znam dramat Schnitzlera „Profesor Bernardi”. Bohater jego, którego krzywdzą różni ludzie, wypowiada następujące głębokie zdanie: 'Przebaczam wszystkie krzywdy i okrucieństwa, jeśli okrutnikowi przynoszą korzyść. Nikczemność dochodzi wówczas do szczytu, jeśli jest bezużyteczna.' I myślę, że historia łatwiej przebaczy Niemcom, że grabili, niż to, że skazanym na zagładę odebrali ekstazę najwyższej harmonii.”

Przewidywania Hirszfelda sprawdziły się. Być może sprawdzą się i takie przewidywania snute w o wiele mniej dramatycznej sytuacji, że historia i polska opinia publiczna prędzej wybaczą Platformie Obywatelskiej nadzieje posłanki Sawickiej na ubogacenie się na handlu terenami po likwidowanych przychodniach publicznej służby zdrowia czy cmentarne peregrynacje posła Chlebowskiego w sprawach „jednorękich bandytów”, niż przyjętą przez tą partię metodę oddalania od siebie obciążających okoliczności. Być może PO przynosi korzyść opóźnianie prac komisji hazardowej, przesłuchiwanie posłów z innych partii i uprawianie propagandy, że wszystkie  ugrupowania są jednakowo pogrążone w aferach; ale już kompletnie bezużyteczną jest nikczemność, jakiej dopuścili się posłowie PO przesłuchując posłów PiS, gdy skazanym na wykluczenie posłom odmówili odrobiny godności. Ale może to nie do końca prawda i jakaś korzyść jednak była? Ktoś po obejrzeniu transmisji skonstatował, że PO musi „nieźle mieć za uszami” skoro woli, by dyskutowano o chamstwie jej przedstawicieli, a nie o jej aferach. Ktoś inny dodał, że lepiej być niegodziwcem na wolności niż salonowcem w więzieniu. Tak więc, pytanie „dlaczego” może być istotne, gdyż zwykłe moralne potępienie nie wzbogaca naszej wiedzy i naszej zdolności osądu. Jeśliby takie przypuszczenia okazały się prawdą, to kiedyś w Polsce powstanie wiele prac doktorskich i magisterskich o wykorzystywaniu najważniejszych instytucji państwa i mechanizmów parlamentarnej większości przez grupy działające poza prawem lub na pograniczu prawa. Gdyby okazało się, że treść cmentarnych rozmów posła Chlebowskiego jest prawdziwa i ma związek z wykonywaną przez niego funkcją skarbnika PO, zarządzającego funduszem wyborczym tej partii, a żadne mechanizmy naprawcze w tej partii nie funkcjonują,  to Platforma Obywatelska może po prostu zacząć mieć kłopoty z wpisem do rejestru polskich partii politycznych. Bardzo poważna sytuacja i właśnie dlatego nie wolno udawać, zasłaniając się „obiektywizmem”, że takie postępowanie PO jest moralnie - i nie tylko moralnie – obojętne. To  jest już problem do zastanowienia się dla wszystkich ugrupowań parlamentarnych poza Platformą Obywatelską, oraz dla takich posłów PO, jak poseł Gowin.

Zaczadzona własną propagandą Platforma Obywatelska nie dostrzega, że wokół niej zaczyna się robić pusto – właśnie dlatego, że coraz mniej osób jest gotowych udawać, że takie postępowanie jest obojętne moralnie i w relacji do standardów demokracji parlamentarnej. Bezpośrednio po wybuchu afery hazardowej Donald Tusk wyznaczył swej partii strategię obronną ogłaszając wojnę parlamentarną z PiS. PO zwyciężyła w wyborach parlamentarnych dzięki strategii i propagandzie Frontu Jedności Narodu przeciwko PiS; być może wykluczanie i pastwienie się nad posłami PiS było próbą reaktywowania takiego frontu i zaproszeniem adresowanym do innych ugrupowań i mediów do przyłączenia się. Strategia ta w dobie wyborów była do tego stopnia skuteczna, że przedstawiciele czy publicyści z innych partii, niekiedy nawet wbrew własnym interesom czy programom politycznym (zdobyć jak największą ilość miejsc poselskich i nagłaśniać własny projekt polityczny, a nie cudzy) otwarcie agitowali za głosowaniem na PO - jak np. niektórzy zwolennicy SLD, zdaje się, Paradowska. Tym razem komentarze konstruowane w optyce wojny „godnego” PO z „niecnym” PiSem były bardzo słabe i bardzo szybko zamilkły. Nie ma chętnych do pastwienia się nad PiS w imię dochodów z „jednorękich bandytów” i wpłat dokonywanych na konto wyborcze Platformy Obywatelskiej, o ile oczywiście takie wpłaty były.

Partię Donalda Tuska opuszcza nawet jej koalicjant – PSL. Poseł Stefaniuk po pierwszej części przesłuchania posłanki Kempy oświadczył jasno i wyraźnie, że wybór przedstawicieli do komisji śledczej jest suwerenną sprawą PiS. Arłukowicz z SLD mówi to samo, a po przesłuchaniu posłanki Kempy podszedł do niej i demonstracyjnie uścisnął rękę. To nieobyczajne, chwalić osoby za to tylko, że się przyzwoicie zachowują, ale standardy życia publicznego w Polsce tak bardzo się zdegradowały, że Stefaniuk i Arłukowicz przysparzają głosów swoim ugrupowaniom już tylko tym, że nie czynią świństw. Pytanie, jak się zachowają ich ugrupowania w trakcie posiedzenia Prezydium Sejmu i późniejszych głosowań? Z dziennikarskich pytań do posła Karpiniuka może wynikać, że próbował on przeciągnąć SLD na stronę PO, oferując lewicy kilka atrakcyjnych etatów – co samo w sobie jest próbą o charakterze korupcyjnym podjętą w sprawie, w której toczą się śledztwa nie tylko parlamentarne, ale i prokuratorskie. Jeśli tak było, to podobne rozmowy toczyły się chyba także z PSL. Decyzja Prezydium Sejmu zostanie ogłoszona jutro rano. Do jutra mają również czas posłowie PO tacy jak poseł Gowin, co robić, gdy kierownictwo ich partii narzuci im dyscyplinę głosowania.

 
 

boguty
O mnie boguty

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka