Pamiętacie, że Obama dostał Pokojową Nagrodę Nobla na początku swojej pierwszej kadencji? Kilka lat temu
kpiłem z tego w sieci. Dziś historia pisze smutne posłowie tego faktu.
Za czasów jego rządów wydarzyło się na świecie wiele wojen i wojenek, że wspomnę tylko o Ukrainie i poczynaniach Kalifatu, a Obama nie ma żadnej (pokojowej, czy wojennej) polityki na te okoliczności. Jego kadencja jako prezydenta USA i "szeryfa całego świata" jest jedną z najsłabszych w historii Stanów (w mojej opinii).
Chciałbym w tym miejscu "pogratulować" Komitetowi Noblowskiemu tamtego wyboru. Jak widać Pokojowa Nagroda Nobla jest takie samo guano warta jak kinowe Oskary. Poprawność polityczna, brak głębszej refleksji, cywilnej odwagi, dbanie tylko o własne interesy, nawet podczas pełnienia ważnych publicznych funkcji. Oto jest nasz świat i nie dziwmy się, że Putin zajmuje Ukrainę, Kalifat północną Afrykę, a Al-Kaida chce rozpocząć dżihad w Indiach. To naturalna konsekwencja braku "jaj" świata Zachodniego do którego przecież aspirujemy.
Wielkie i "nieśmiertelne" Imperium Romanum skończyło się podobnie, współcześni Wandale już zaczęli...
