Brockley Sid Brockley Sid
2649
BLOG

Teatr Współczesny w Warszawie - Hamlet

Brockley Sid Brockley Sid Kultura Obserwuj notkę 2

 
 
 
 
Jest coś niepokojącego w sylwetkach naszych współczesnych amantów. Borys Szyc, aktor filmowy i teatralny[1], jest ikoną skandalu, upojenia alkoholowego i burd. Wszystkiego co negatywne a możliwe do przypisania cechom osobowości popularnego aktora. Jazda po pijaku, wulgarny język, pobicie fotoreportera. Klisze, wiążące na stałe jego medialny wizerunek. Aktor młodego pokolenia zdolny, ale po równi pochyłej jadący.
 
 
Teatr Współczesny w Warszawie wystawił Hamleta Wiliama Szekspira.  Zadanie imponujące w swojej złożoności, nawet  jak na teatr słynący z ambitnych igraszek przedstawieniami.  
 
Angielski teatrolog Craig postawił tezę iż sztuki Szekspira są o wiele lepsze w czytaniu niż na scenie, i że nawet na scenę nie bardzo się nadają. Rzeczywiście tylko jakaś nadzwyczajna gra lub sztuczki reżyserskie i inscenizacyjne mogą je uczynić  naprawdę zajmującymi. Teatralna środa 13 czerwca miała udowodnić gdzie leży racja, po stronie zespołu Współczesnego z reżyserem Maciejem Englertem na czele, czy raczej po stronie leciwych malkontentów poirytowanych przypominaniem dzieł  Szekspira i wystawianiem jego sztuk.
 
Upał i brak klimatyzacji w sali teatru, mogły stać się czynnikami negatywnie wpływającymi na frekwencję. Mimo to tłum, widzów ciągniony namiętną chęcią spotkania z angielskim klasykiem dopisał aż nadto. Ściany obłożone mrowiem ludzkim, zaopatrzonym w wejściówki, straponteny wygięte jak pałąk, od ciężaru tych szczęśliwców, którym udało się nabyć bilet. A z tym był nie lada problem. Hamlet swoją premierę w Teatrze Współczesnym, poprzedzoną okresem długich przygotowań, miał 1 czerwca 2012 roku. Ostatnie przedstawienie odbyło się 16 czerwca 2012. Wliczając pauzy oraz dni kiedy idą inne spektakle w tym okresie Hamleta zagrano 6 razy. Pozostaje jakiś niedosyt, ale być może chodzi o rozbudzenie apetytu na nowy sezon.
 
 
Wróćmy jednak do tytułowego księcia jutlandzkiego zagranego przez Borysa Szyca. Udaje obłąkanego, aby tym łatwiej pomścić na stryju zamordowanie ojca. Bohaterowi tragedii Szekspira, duch nieżyjącego ojca objawia – żądając zemsty – tajemną zbrodnię. Uzurpator Klaudiusz zamordował króla, swego brata, poślubił wdowę po nim i matkę Hamleta, Gertrudę, zasiadając dzięki temu na tronie Danii. Nikt prócz Hamleta nie wie o zbrodni. Zatem nasz aktor młodego pokolenia, o piekielnym wizerunku medialnym, wyrywa się z tej kliszy. Jest postacią intrygującą. Hamlet to on, z całym bagażem doświadczeń wciąga widza. Trans cierpień i dylematów otaczający księcia, powoduje że ze sceny nie wieje nudą. Chociaż przedstawienie trwa prawie 4 godziny. Ciężar spektaklu spoczywający na Szycu jest uniesiony z łatwością. Niepoczytalność tytułowego bohatera, wypowiadane kolejne wersy z szekspirowskiego dramatu, stanowią egzystencjonalną treść, na długo pozostającą w świadomości. Gdy się nad tym zastanowić to przecież o to chodzi, balkon z którego oglądałem widowisko, wypełniony był po brzegi młodymi ludźmi. Nie było, ziewania, szeptów, wszyscy wpatrzeni i uwodzeni grą aktorską. Zatem Borys Szyc już bez dorobionej gęby amanta pijaka, pokazuje kunszt aktorski najwyższego lotu. Brak tu mozolnej powtarzalności gestów i póz, tak typowej dla wielu innych miejsc na teatralnej mapie stolicy. Scenografia spełnia wymagania sztuki. Nawet jeśli dostrzeżemy, że pozostali aktorzy nie do końca pasują do swych ról. Dylemat widza pozostaje rozwiązany. Dobry teatr, i aktorzy znający swój warsztat, nie polegli. Są obecni, w Warszawie  w Teatrze Współczesnym przy ulicy  Mokotowskiej 13.
 
Szekspir jest fenomenem literatury światowej, ale olbrzymia wartość poetycka myślowa tym razem nie przepada gdzieś w otchłani bełkotu a  przedstawienie dzięki temu ma coś w sobie ze szkoły i coś z parodii. Teatr Współczesny Hamlet - polecam
 
 
 
 
 
 
 


[1] Przypomnę tutaj że określenie aktor filmowy i teatralny jest zbitkiem słownym o wyraźnie charakterystycznym negatywnym namaszczeniu. W okresie międzywojnia na przykład nikt takich określeń nie potrzebował. Aktor był aktorem, czyli bez trudu potrafił zagrać Hamleta oraz scenę w filmie w rozwijającej się kinematografii. Od pojawienia się Katarzyny Cichopek i jej podobnych niedojd sztuki aktorskiej wprowadzono określenie aktor filmowy i teatralny z dbałości o odbiorcę, aby ten wiedział jak w gówno nie wstąpić. A umiejętność zagrania w serialu zarezerwowana jest dla aktorów filmowych. Chociaż nie mam nic do promieniejącej pani Kasi, prezentującej swoje wdzięki w warszawskim Teatrze Kamienica, to uważam że proces gnilny postępuje zbyt szybko. W trosce o stan zdrowia pozostałej części organizmu, należy zainfekowane pędy odcinać jak najszybciej.  Bojkotując to i owo.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura