Czy Jarosław Kaczyński zaryzykuje swoje znaczenie lidera parlamentarnej opozycji prawicowej?. Zamieniając je na odpowiedzialność za rząd, który po wygranych wyborach będzie musiał w jakiś sposób wypełnić obietnice z kampanii wyborczej zarówno kandydata Andrzeja Dudy, jak i proponowanej na premiera Beaty Szydło. Czy też wzorem lat poprzednich "pójdzie po rozum do głowy" i w ostatniej chwili "wywinie" jakiś numer, przekreślający wygraną PiS w zbliżających się wyborach? W końcu niemłody już człowiek, więc po co miałby narażać swój nimb "walecznego wodza narodu", w zamian za bardzo prawdopopodbne ośmieszenie się kolejny już raz w roli nieudacznego gospodarza kraju. To nic, że premierem byłby kto inny, lecz on już jest przecież postrzegany jako samozwańczy "Naczelnik Państwa" - taki byt wyrosły na mianie "Zbawcy" - więc to też on sam byłby największym przegranym po nieuniknionej plajcie rządów, stworzonych przez jego partię... Może więc zrezygnować z funkcji "Naczelnika", pozostając nadal w randze "Zbawcy"...