Mój kompan tako rzekł, że jeszcze 5 lat przedsiębiorczo - robotniczej udręki uniesie. Jeśli jednak nic się nie zmieni, czytaj: piękny nad Wisłą kraj gnoić obywateli nie przestanie, do Australii się z żoną i córką udaje... I mnie zaprasza, bo jak razem czmychniemy, szybciej temat ogarniemy. (Król rymów!)
Dokonawszy pobieżnej analizy planów pragnień i skonstatowawszy, że nie mam nic przeciwko australijskiej walucie (całkiem jak "piękny dwudziestoletni", pamiętacie?), postanowiłem się zgodzić, ergo, zawrzeć swoisty pakt warunkowy. W sumie, jeśli Australia ma sznyt typu vide infra, czemu nie?
I na koniec, pięknie, już bez teledysku...
Nieprawdaż? Terra Australis zdolnych synów na świat wydaje...
