Nareszcie marzenie tak wielu zostało spełnione - oto sam Jarosław Kaczyński zaszczycił swoją obecnością progi salonu 24. Gdyby to było jeszcze rok temu nikt by w to nie uwierzył, bo i samemu Jarosławowi nie powstałby w głowie tak poswięcenia wymagający pomysł. Toż to przeciez sam wódz zniża się i wchodzi pomiędzy lud, mówi do niego wprost, jak tylko można mówić wprost w elektronicznym medium. I dziś jeszcze, teraz dosłownie, nie mozna wejść na pierwszy jego artykuł, bo łącza przegrzane i się wieszają. Ja jednak zadam fundamentalne pytanie: Czy owe wejście w tutejsze progi nie oznacza uświadomienia sobie konieczności budowania na nowo własnego wizerunku? Powinienem raczej powiedzieć "odbudowania". Przez długi czas ikona wierzyła w swą moc, teraz uwierzyła w realia, ale wielki podziw mój za zdobycie się na taki krok. Jest jednak światełko demokracji w pańskim świecie, skoro zdobył się Pan na tak bardzo zaskakujący, acz spóźniony i wymuszony rzeczywistością gest. Ze względu na powyższe nie jest to wejście smoka, ale zawsze.
