Daltonista Daltonista
123
BLOG

EU (i US) a Rosja - syndrom sztokholmski (casus Ukrainy)

Daltonista Daltonista Polityka Obserwuj notkę 2

Czy pojęcie 'syndrom szkokholmski', oznaczające w psychologii silną i uległą relację pomiędzy ofiarą (uległa) a opresorem, może mieć zastosowanie w analizie przyczyn postępowania przywódców politycznych Unii Europejskiej i US wobec Rosji w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę?

Moim zdaniem - tak!

Patrząc na wszystkie, a szczególnie ostatnie wypowiedzi oraz działania, przede wszystkim polityków europejskich, Merkel, Hollande, itp., ale również Obamy, oraz ich 'last minute' i 'ad hoc' wyprawy do Moskwy, nie sposób nie odnieść wrażenia, że jest to próba ułagodzenia opresora przez jego ofiarę, która jest jednocześnie bardzo silnie emocjonalnie z nim związana i nie jest w stanie wyobrazić sobie życia bez niego, i bez krzywdy, która jest ofierze wyrządzana przez opresora.

Politycy w Europie nie potrafią sobie wyobrazić innego sposobu postępowania niż taki, który by Putina 'ułagadzał', przepraszał, nie rozdrażniał, nie prowokował. Przewidują z wyprzedzeniem, że jakieś działanie może się Putinowi nie podobać lub sprawić, że zacznie się zachowywać jeszcze okrutniej lub agresywniej. A przecież ofiara będąca w relacji podpadającej pod określenie 'syndromu szkokholmskiego' stara się za wszelką cenę sprawić, by oprawca nie eskalował swojej agresji i uznaje, że obecny stan jest optymalny, bo może być gorzej jedynie. Nie widzi jednak dla siebie innej drogi niż trwanie w tej relacji.

Kiedy czytam opinie i wypowiedzi głównych polityków europejskich nt. ewentualnego wyposażenia ukraińskich oddziałów, w tym wolontariuszy, walczących na wschodzie, w nowoczesne środki rozpoznania wojskowego i środki obrony, nie mogę przestać myśleć o tych politykach jak o ofiarach będących w 'szkokholmskich' relacjach ze swoim oprawcą. Niesamowite jest to, jak w ograniczony sposób nie są oni w stanie wyjść poza określony schemat myślenia, w którym wychowywali się i pracowali przez ostatnie dekady.

Oczywiście, to jest bezpieczny i niefrustrujący sposób myślenia, a działania podjęte w efekcie takich rozważań są praktycznie pozbawione ryzyka. Tak właśnie myśli ofiara, np. kobieta w związku z mężczyzną, który się nad nią znęca, o swoich działaniach wobec niego - nie drażznić, nie prowokować. Nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, że sytuacja, w której tkwi nie jest normalna i dobra. Ale jest, wg. niej, jedyna dostępna. I tak właśnie myślą obecni 'włodarze' Europy, chcący by nazywano ich politykami.

Bo jak inaczej można spojrzeć na ponawiane prośby wobec Putina o zaprzestanie agresji?! On jest agresorem i gdyby nim nie był, to by takich agresywnych działań nie prowadził. To jak mówienie bandycie 'proszę, nie bij lub nie rabuj' albo 'proszę, już przestań, przecież obiecałeś, że walniesz mnie w głowę tylko dwa razy, a to już był raz trzeci'. Jestem w stanie zrozumieć, że takie wezwania są wystosowywane na początku jakiegoś konfliktu, ale jeśli pozostają one jedynymi działaniami przez cały okres trwania tegoż konfliktu, to przeradzają się w karykaturę działań i ośmieszają proszącego. Tak zresztą Putin traktuje te prośby - śmieje się z nich bezczelnie i otwarcie.

Jest jeszcze jedna rzecz, której zdają się całkowicie nie dostrzegać europejscy politycy - ich obecne działania, te prosby raczej, pozorowane rozmowy, niby propozycje, spotkania, ich udawana wiara w możliwość rozwiązania problemu poprzez ciągłe ustępstwa wobec Rosji i bez jakichkolwiek 'twardych' działań, są możliwe jedynie i wyłącznie dlatego, że Ukraińcy nadal jeszcze walczą na wschodzie swojego kraju. Gdyby nie walczyli, gdyby się nie bronili, i oddali te tereny tak jak Krym, wszystkie te pseudo-działania Unii nie miałyby miejsca bo Rosja by osiągnęła to, co zamierzała i żadnych rozmów by nie było. Tak więc praktycznie każde działanie lub decyzja podjęta obecnie przez Unię lub US może być podjęta lub przeprowadzone wyłącznie dlatego, że Ukraina nadal nie chce się poddać. Warto o tym pamiętać i nie przeceniać tego, co Europa lub Stany robią w tej sprawie.

Albo może zadać sobie pytanie czy takie rozwiązanie nie byłoby tak naprawdę najbardziej szczerze pożądane przez Europę?! Bo gdyby Ukraina się poddała, to nie byłoby potrzeby podejmowania żadnych działań i wszyscy nasi 'politycy' nie musieliby podejmować decyzji i jakiegokolwiek ryzyka.

W kontekście powyższego, malutkim optymizmem napawają wypowiedzi niektórych komentatorów lub dziennikarzy, pojawiające się coraz częściej i wzywające do bardziej konkretnych działań, np. dostarczenia wyposażenia obronnego armii ukraińskiej. Jednocześnie wypowiedzi takie słusznie, moim zdaniem, wskazują, że dotychczasowa polityka 'uzależnionej ofiary wobec kata' nie przyniosła żadnych pozytywnych efektów i jedynie wzmaga agresję opresora [kolejny przejaw syndromu], który czuje się zarówno bezkarny jak też wydaje mu się, że nie robi nic złego, skoro wszyscy wokół starają się go udobruchać a nie ukarać i przywołać do porządku.

{i nie wspominajmy tutaj o tzw. sankcjach nałożonych na Rosję przez Unię - są tak naprawdę śmieszne i żałosne, ponownie, nie nakładając żadnego ryzyka na nas, nie są dolegliwe dla Rosji; jedyne, co miało wpływ jak do tej pory to zmiana cen ropy naftowej - bez tego Rosja sankcji europejskich by nawet nie zauważyła :( }

rb

Daltonista
O mnie Daltonista

Myślę, że normalny. I wydaje mi się, że zbyt bierny w stosunku do tego, co dzieje się w Polsce i na świecie. Chcę więc chociaż spróbować skonfrontować swoje poglądy z poglądami innych ludzi - może coś dobrego z tego wyniknie i będzie to początek czegoś więcej?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka