Dziennik jak wszem i wobec wiadomo pełni dziś troszkę role Gazety Wyborczej przy rządach UD/UW. Troszkę bo nie kreuje opinii ale jest kreowany przez PO. Przecieki, ataki na opozycje czy też współrządzących zawsze pojawiają się w Dzienniku "najsampierw" a dopiero później Chlebowski, Palikot, Nitras czy inny ktoś z PO zaczyna mówić że DZIENNIKARZE NAPISALI.
I oto dziś w Dzienniku pojawia się atak na Państwową Komisje Wyborczą a więc osoby które dużo mogą przy wszelkiego rodzaju wyborach. Atak jest bezsensowny bo zarzuca PKW ujawnienie danych wrażliwych polityków PO i SLD. Wg. dziennikarza Dziennika dane wrażliwe to PESEL i miejsce zamieszkania.
Ciekawe bo mi się wydawało że dane wrażliwe to dane dotyczące pochodzenia rasowego lub etnicznego, przynależności wyznaniowej, partyjnej lub związkowej lub też stanu zdrowia, kodu genetycznego, nałogów lub życia seksualnego.
No ale co ja tam wiem. PESEL wszak jest wrażliwy jak np. Paniu Róża Thun co to nie jest Thun tylko.
Po co Dziennik (a faktycznie za jego pośrednictwem PO) chce otworzyć kolejny front walki tym razem z PKW?
Do głowy przychodzi mi najprostrze tłumaczenie.
PiS zgłosił zjazd PO w Pałacu Kultury jako niedozwoloną kampanię za środki z za granicy i sprawa może być przez PKW albo podniesiona albo utrącona.
Zgadnijmy co zrobi PKW jak zainteresuje się nim ABW ?