Strasznie cienko u FYMa o konkordacie. Tylko raz we wszystkich milionach swoich wpisów krótko napisał, że sprawa jest zamknięta i won.
Moim zdaniem nad tytułowym problemem można zastanowić się już teraz, jako że pytań tego rodzaju z całą pewnością nie da się uniknąć i w przyszłości. Przecież wiadomo, że niedaleko pada pijak od butelki, czy Roman od Macieja. I proszę nie podejrzewać mnie o chęć rozwodnienia i ośmieszenia tematu. Nic podobnego. Zgadzam się bowiem z Panem, że dziennikarzy zlustować należy - właśnie z powodów podniesionych w dotychczasowej dyskusji. Z jakiej racji mamy udawać, że wszystko jest w porządku z kolejnym farbowanym liskiem, który wcześniej lizał czerwone łapy a teraz znów jest politopoprawny i liże czarne, przy czym ponownie dzięki lizaniu utrzymuje się na fali. Mnie osobisie tacy ludzie brzydzą i nie życzyłbym sobie oglądania ich w życiu publicznym.
Podobnie z przedstawicielami szeregu innych środowisk - uznawanych za osoby publiczne. Proszę przy tym zwrócić uwagę, że nie staram się sprowadzić zagadnienia do absurdu poprzez wytykanie palcem wszystkich możliwych kandzdatów jako warunku zajęcia się pierwszymi. Nic podobnego, gdy o mnie idzie to lustratorzy mają wolną rękę. Rad bym tylko ujrzeć pod pręgierzem także tych którzy dziennikarzami nie są ale z racji współpracowania z komuchami zasłużyli sobie na odstrzał.
W Pańskim interesującym tekscie przewija się niewypowiedziane głośno pytanie: jak doszło do tego, że dziennikarze jeszcze nie zostali przesiani(?) Co ciekawe, podobne pytanie przewija się przez felieton R.Ziemkiewicza pt. “Sto lat za Murzynami”. Po części także dotyczyło ono bezsilności wobec kandydatów do zlustrowania.
Mój wpis znajduje się blisko końca bardzo długiej listy wpisów. Wskazałem w nim odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy i sądzę, że i Pana tym zainteresuję. Bo tak się składa, że ci sami ludzie odpowiedzialni są także za ciągłą niemożność dobrania się do skóry dziennikarzom. A musi Pan wiedzieć, że właśnie ci odpowiedzialni za wielokrotne i metodyczne uwalanie lustracji są dla mnie, jeśli nie pierwszymi teraz, to najważniejszymi kandydatami do zlustrowania.
Obawiam się przy tym, że jeśli dłużej knocić się będziecie Panowie z tą lustracją to wypadnie wam chyba zająć się wnuczkami Towarzyszy Wspolpracujacych.
Dla ułatwienia Panu zycia pozwalam sobie na przytoczenie tamtego krótkiego tekstu. adresowanego do R.Z.:
Szanowny Panie,
Dobrze by było gdyby, zarzucając innym unikanie prawdy, sam starał się pan wychodzić jej częściej na przeciw. Mam na myśli Okrągły Stół i nagminne unikanie całej prawdy o nim. Mniejsza o przegraną solidarnościowców, choć cześć z nich z całą pewnością wygrała. Zgadza się, nomenklatura przeszła sucha stopę przez to morze w którym powinna zostać utopiona. Ona też była jednym z głównych beneficjentów Paktu, ale nie jedynym. Mnie najbardziej chodzi o szarą myszkę Okrągłego stołu o której notorycznie zapomina się, iż też tam była.
Przez pewien czas i mnie wydawało się, że komuna i Solidarność były stronami okrągłostołowego paktu. W przeciwieństwie do pana skorygowałem swoje wcześniejsze opinie, Ponad 10 lat wymowa faktów uczyniła jasnym, iż - tak naprawdę - obok komuny stroną Paktu nie była Solidarność lecz Kościół Rzymskokatolicki, zasiadający tam skromnie jako obserwator i gwarant. Jako taki wyciągnął z Układu zyski znacznie większe anizeli uwłaszczjąca się właśnie nomenklatura. Kościół uzyskał w 1989r. “ustawy kościelne” i obietnice większych konfitur. Niedługo później zezwolono Kościołowi na wejście do szkół, a później wszędzie, przy czym nałożono na podatnika obowiązek finansowania ekspansji religii w świeckiej domenie. Później był Konkordat, ze wszystkimi tegoż prawnymi i finansowymi skutkami. Same koszty religii w szkołach osiagnęły wkrotce ponad miliard złotych rocznie. Równolegle były liczne darowizny, nadania ziemi i nieruchomości, które uczyniły z Kościoła właściciela i obszarnika większego niż przed wojna. Mozna by długo wyliczać, ale wystarczy powiedzieć, że Zmowa objęła nawet ustawę antyaborcyjną, która komuniści w wyraźny sposób poddali -choć mogli utrącić. I nie mogło być inaczej w przehandlowanym właśnie społeczeństwie i państwie, które stopniowo, zgodnie z planem Wojtyły i rodzimego kleru, grzęzło coraz głębiej w wyznaniowości,
W skrócie, to KK był stroną przy okrągłym stole, a Michniki jedynie figurantami - palantami za tłusta działke robiącymi zasłonę dymną. Pan niestety ma ją do tej pory przed oczami, i po raz kolejny (który to już felieton?) jakby programowo nie dostrzega najbardziej odpowiedzialnych za okrągłostołowy pakt, nieprzerwanie tłukąc sie z pytaniem - jak do tego mogło dojść??!!
Czy już pan wie?
freeyourmind.salon24.pl/18943,index.html - 137k - Cached - Similar pages -