“Gen. Błasik był w kokpicie. A my - prawica - musimy się z tym uporać.”
Ten cytat jasno pokazuje miałkość dyskusji smoleńskiej. Nie pochodzi od polityka, czy osoby emocjonalnie zaangażowanej w tę sprawę, tylko od publicysty i pedagoga.
Inteligentny, niezależny facet, którego kariera medialna czy twórczość pulicysyczna jest dodatkową do innych rzeczy, które robi.
Lubię jego przemyślenia i oceny, bardzo często się z nimi zgadzam ale tu trafił kulą w płot.
My wszyscy jesteśmy w kokpicie panie Janie. Z naszą wiewiarą w innych, z naszym brakiem zaufania i niezrozumieniem pojęć jakimi są delegacja zadań i poszanowanie uprawnień naszych podwładnych, słabą decyzyjnością i niską samodzielnością, respektowaniem zasad i przepisów i wielu innych rzeczy. Poczucia własnej odpowiedzialności i siły z niego wynikającej. PRL z którego wyszliśmy przepadł, ale PRLu który w nas pozostał nie sposób wyrzucić. Indoktrynacja działa pomimo upadku ideologii.
To gdzie był Gen. Błasik jest nieistotne. Te parę metrów niczego nie zmienia.
Można wyjąć PRLowskiego oficera z PRLu, dać mu szansę i zajdzie daleko łącznie z odznaczeniami, stopniem i znaczeniem. Uznaniem za granicą.
Ale PRLu nie wyjmiesz z niego. Przy wszystkich sukcesach jakie osiągnął to co zostało okazało się słabością.
To samo dotyczy załogi. Czekającej na decyzję, którą powinna podjąć sama.
To samo dotyczy nas. Wśród nas są i generałowie i żołnierze, kierujący i podwładni.
To nie jest lekcja dla prawicy - nigdy nie była. To jest lekcja dla nas wszystkich