Castaneda Castaneda
784
BLOG

Odpowiedź Quasi (tzw. "gay parenting", rodzina)

Castaneda Castaneda Polityka Obserwuj notkę 30

Odpowiadam tutaj na obydwa posty z wątku u Jana Pospieszalskiego. Dyskusja jest wprost odpowiedzią Quasi, ale inni też znajdą sporo ciekawych argumentów.

http://csa.pl?14p

Dyskusja o rodzinie i "gay parenting".

> w związku z czym optymalne warunki do rozwoju potomstwa homo sapiens zapewnia rodzina składająca się z samca i samicy.
Blad logiczny: non sequitur.
Z tego, jaki jest system rozrodczy w zaden sposob nie wynika, jaki system opieki nad potomstwem jest optymalny.

Ogromna wiekszosc zwierzat - w tym prawie wszystkie kregowce (z wylaczeniem pewnych ryb zmieniajacych plec i partenogenetycznych jaszczurek)

Nie wyjeżdżaj mi tu proszę z jaszczurkami, ponieważ jaszczurki nie tworzą tak rozbudowanych struktur społecznych jak ludzie i nie osiągnęły takiego poziomu cywilizacyjnego. Rodzicielstwo to po pierwsze fizjologia, po drugie funkcja społeczna.

Homo sapiens charakteryzuje się wyjątkowo długim okresem dojrzewania potomstwa (kilkanaście lat) i dużymi nakładami, jakie muszą w tym czasie ponosić rodzice. Stąd m.in. sformalizowana instytucja rodziny, która takie warunki wymusza na jej uczestnikach. Skoro powstała, to widocznie inaczej się nie dało lub była optymalna.

Z rozdzielnopłciowości wynikają określone role społeczne (matka, ojciec), które w strukturze społecznej odgrywa mężczyzna i kobieta. Skoro takie role się wykształciły we wszystkich znanych cywilizacjach, to widocznie inaczej się nie dało lub były one optymalne.

Równocześnie młode osobniki homo sapiens uczą się przede wszystkim przez mimikrę. Jedyną możliwością dostarczenia im odpowiednich wzorców społecznych jest życie w rodzinie składającej się z samca i samicy. Odpowiednich, to znaczy takich które zapewnią mu sukces reprodukcyjny i komfort psychiczny w strukturze społecznej homo sapiens.

W społeczeństwach wysoko rozwiniętych dzięki dobrobytowi i łatwości życia możliwe jest przestawianie tych ról na różne sposoby, czego przejawem jest feminizm, "gay parenting", gender studies. Role społeczne nie są już niezbędne do przeżycia.

Niemniej jednak zniszczenie tych ról społecznych (forsowane przez feministki) jest działaniem samobójczym. Zdziecinniała lewica nie dostrzega, że eksperymentować może tylko dzięki dobrobytowi, a dobrobyt zawdzięcza nie czemu innemu jak opartej o podział ról społecznych kulturze judeochrześcijańskiej, która w ciągu 2000 lat zbudowała dotychczas najpotężniejszą cywilizację w historii Ziemi.

Powtórzę jeszcze raz: dyskusja o prawach gejów jest możliwa tylko w społeczeństwach dobrobytu, które nie mają nic innego do roboty. Gdy trzeba zapierdalać żeby przeżyć to o prawach gejów się nie myśli. Dlatego ta "nibytolerancja" rodzi się w wielkomiejskich ośrodkach krajów bogatych i rozwiniętych.

Kultur podobnych do judeochrześcijańskiej - tzn. opartych o role społeczne - było w historii wiele i wszystkie odniosły jakiś sukces (cywilizacja turańska, arabska, rzymska), jednak ostatecznie uległy chrześcijaństwu. Przykład cywilizacji arabskiej pozwala sądzić, że uległa ona judeochrześcijańskiej przez zbytni konserwatyzm i wsteczność. Wniosek stąd, że cywilizacja judeochrześcijańska stanowiła optymalny kompromis pomiędzy wolnością jednostki a pozornym "uwięzieniem" w rolach społecznych. Dzięki wolności był m.in. możliwy rozwój nauki, który w cywilizacji arabskiej był ograniczony przez ortodoksyjny konserwatyzm liderów religijnych.

Jeśli zastosujemy zasady darwinowskiego doboru naturalnego nie do gatunków a do cywilizacji, to wychodzi na to że judeochrześcijańska była dotychczas najefektywniejsza. Dotychczas, bo zbytnia wolność prawdopodobnie już doprowadziła ją do degeneracji i w dalszej konsekwencji upadku. Wszystko wskazuje na to, że w Zachodniej Europie kontrolę nad nią przejmie ultrakonserwatywny islam, głónie dzięki swojej bezkompromisowości, która zawsze wygra z totalnym relatywizmem.

Z drugiej strony, wskaż mi proszę cywilizacje, które odniosły sukces i równocześnie były oparte o współczesne "wartości gejowsko-feministyczne" (trudno mi to inaczej nazwać). Adwersarze w dyskusjach licznie cytowali przykłady jakichś kultur indiańskich i tybetańskich (poliandria), ale w historii nie były one niczym poza chwilowymi incydentami. Być może istniały w przeszłości cywilizacje, w których działał inny model społeczny, ale nie przetrwały żeby nam o tym opowiedzieć. Ergo, nie były skuteczne.

Kolejny koronny po Indianach przykład czyli Grecja jest przykładem jeszcze gorszym, bo po pierwsze stosunki męsko-męskie były tolerowane tylko do małżeństwa, które należało do obowiązków każdego mężczyzny i były tolerowane tylko ze względu na postulowaną niedoskonałość kobiet. No i z ewolucyjnego punktu widzenia Grecja też nie skończyła najlepiej - jako niewolnicy Rzymian.

Nawiasem mówiąc ostatnio Indianie Navajo protestowali przeciwko ciągłemu przytaczaniu ich jako przykładu społeczeństwa "czczącego gejów" i twierdzili że jest to idiotyczny wymysł zlewaczałych antropologów (http://csa.pl?14u).

> Każda inna rodzina wychowująca młode homo sapiens jest rodziną dysfunkcyjną. Takie rodziny zdarzają się w wyniku tragedii (śmierć jednego z rodziców, rozwód), ale nie leży w interesie państwa
Co to jest "interes panstwa"??? Jestes wyznawca koncepcji, ze panstwo samo w sobie ma jakis "interes" inny niz suma interesow jego obywateli? Ze obywatel jest wlasnoscia panstwa, a nie panstwo wlasnoscia obywateli?

Jeśli jako państwo rozumiemy określoną strukturę społeczną to interes państwa jest interesem członków tej struktury społecznej spełniających określone role i historia pokazuje że jest to strategia skuteczna. Anarchiści nic w historii nie osiągnęli.

> sztuczne wspieranie rodzin dysfunkcyjnych.
Czyli takze dajac prawo do rozwodow? Jestes przeciwnikiem generujacego "rodziny dysfunkcyjne" prawa do rozwodow?

Co innego "prawo do", a co innego wspieranie. Ale tak, jestem przeciwnikiem.

Chociaz Ty nie uzyles nigdzie pojecia "naturalnosc", dosc powszechnie pojawia sie ono w wypowiedziach przeciwnikow homo-adopcji

Nie używam argumentu "naturalności" bo jest tak płytki i ułomny że używanie go w dyskusjach z lewakami prowadzi do absurdów. Takich jak ta wystawa fotograficzna, która prezentowała akty homoseksualne wśród zwierząt żeby dowieść "naturalności" homoseksualizmu. Ale była to głupia odpowiedź na głupie pytanie - niestosowność używania porównań do jaszczurek przy rozpatrywaniu funkcji rodziny w homo sapiens jest bezcelowe.

Tak więc jeśli nie użyłem go to nie polemizuj proszę z pojęciem "naturalności", którego chciałbyś żebym użył abyś mógł z nim polemizować.

Przeciwnicy homo-adopcji w swoich rozwazaniach ogrnaiczaja sie wylacznie do domniemanej krzywdy dziecka jakoby zwiazanej z wychowaniem przez homoseksualnych rodzicow, podczas gdy zupelnie ignorujajuz nie domniemana, lecz realna krzywde homoseksualistow, wynikajaca z powaznych utrudnien zwiazanych z funkcjonowaniem ich rodzin.

1) Dziecko nie jest przedmiotem służącym spełnianiu potrzeb czy zachcianek rodziców. Takie myślenie jest charakterystyczne dla osób wychowanych w konsumpcjonistycznym dobrobycie, egocentrycznych i przyzwyczajonych do instrumentalnego traktowania otoczenia. To życie rodziców jest podporządkowane dobru dziecka, a wynika to z ewolucyjnego instynktu przekazania gatunku.

2) Krzywda dziecka w związkach homoseksualnych nie wynika z domniemania, że geje go skrzywdzą tylko z braku wzorców społecznych w takim związku. Związki te są społecznie dysfunkcyjne z powodów, które opisałem powyżej. Umieszczanie dziecka w związku dysfunkcyjnym jest dla niego krzywdzące, podobnie jak umieszczenie go w rodzinie pozbawionej matki lub ojca. Tak się zdarza, jeśli nie ma innej możliwości ("mniejsze zło") ale jeśli jest to nie należy tego robić w imię dobra dziecka.

3) Jeśli homoseksualiści odczuwają "realną krzywdę" z powodu potrzeby opiekowania się kimś i braku społecznej akceptacji dla adopcji przez nich dzieci, to niech sobie kupią kucyka. Mogą go wychowywać bez krzywdy dla niego.

Rozsadna argumentacja w tym miejscu powinna - na wzor utylitaryzmu [1] - przeprowadzic bilans zyskow i strat: czy ryzyko krzywd dzieci jest na tyle powazne, ze uzasadnia krzywdzenie homoseksualistow.

Dziecko nie jest przedmiotem transakcji lub bilansu zysków i strat. Jest młodym osobnikiem homo sapiens, który po dorośnięciu musi się odnaleźć w dorosłej i w większości heteroseksualnej populacji. W tym celu musi otrzymać wzorce społeczne, których nie otrzyma w związku homoseksualnym.

Argumenty, fakty i dowody to dla nich jedynie sprawa wtorna - nie sluza ustaleniu stanowiska na temat homo-adopcji, lecz jedynie uzasadnieniu stanowiska wczesniej przyjetego bez nich.

Zacietrzewienie przeciwników homo-adopcji wynika właśnie z oburzenia przedstawionym przez Ciebie merkantylnym i instrumentalnym traktowaniem dzieci jako deficytowego towaru, który wszyscy mają a geje nie, chociaż "im się należy". Zetknięcie z taką skrajnie egocentryczną postawą budzi emocje.

Cała reszta argumentacji (1.2-1.4) jest oparta o ten sam fundamentalny błąd, więc jej nie komentuję.

W zwiazku z tym grupowe zakazy adopcji nie maja zadnego sensu, poza umyslnym dyskryminowaniem przedstawicieli wybranej grupy.

A grupowy zakaz pobierania krwi od homoseksualistów? Ostatnio Biedroń robił w tej sprawie aferę.

Chyba, ze "grupa" oznacza tu posiadaczy cechy/atrybutu o udowodnionej, BEZPOSREDNIEJ szkodliwosci dla dziecka (np. alkoholizm).

Związek homoseksualny jest dla dziecka bezpośrednio szkodliwy ze względu na brak wzorców przystosowujących go do życia w społeczeństwie. W społeczeństwach rozwiniętych nie powoduje to natychmiastowej katastrofy ze względu na powszechny dobrobyt, natomiast prowadzi to do ich stopniowej degeneracji.

Co do reszty wypowiedzi to nie odpowiadam na każdy punkt osobno, bo 1) nie stosuję argumentu o "naturalności", 2) odpowiedź na wyrażone tam tezy jest pośrednio zawarta powyżej.

Interesujący wywód zaczyna się dopiero w pkt 2.3:

Zdaje sie, ze wsrod europejskiej arystokracji dosc powszechne bylo powierzanie opieki nad dziecmi najemnym niankom,

Dokładnie tak, co doprowadziło je w dalszym ciągu do degeneracji. Oczywiście nie tylko to, ale elitarność (w zootechnice - chów wsobny) oraz rozpad więzów rodzinnych to część tego samego wzorca zachowań który można określić jako rezygnację z czynności przeziemnych i męczących jak na przykład rodzicielstwo.

Podstawą związku emocjonalnego dziecka z matką i ojcem jest kontakt osobisty. Kto nie był nigdy rodzicem, ten tego nigdy nie zrozumie.

a sposrod rodzicow zdecydowanie wiecej w wychowanie angazowaly sie matki niz ojcowie

To akurat jest normalne. Nie spotkałem kobiet, które krzyczałyby o parytet zatrudnienia w górnictwie, wulkanizacji czy MPO. A faceci jakoś to robią...

Powszechne byly i sa zinstytucjalizowane systemy wychowawcze takie jak szkoly z internatem czy domy dziecka.

Nie używaj proszę argumentacji że "były" dopóki nie dowiedziesz że nie tylko "były" ale i się sprawdziły.

Np. w Turcji (janczarzy) i ZSRR (komsomoł) nie okazały się systemem skutecznym społecznie. W ZSRR doprowadziło to do deprawacji społeczeństwa, która jest m.in. obecnie jednym z powodów fali "heteroseksualnego" HIV.

Można to uogólnić do twierdzenia, że żadna forma przejmowania funkcji rodziny przez państwo nie kończy się powodzeniem - np. system emerytalny, który jest próbą uniezależnienia rodziny od starców. Bo i cierpieć ich się nie chce, a i ukatrupić głupio jakoś, więc lepiej oddać państwu.

Tylko że potem w praktyce rodzinnej szybko się okazuje że tylko senior jest osobą godną zaufania jeśli chodzi o powierzenie mu dziecka, gdy rodzice muszą pracować na rodzinę. Eliminacja seniorów z życia rodiznnego kończy się absurdem - czyli oddawaniem dzieci w opiekę obcym ludziom (au pair) lub państwu. Jedno i drugie pozbawione jest więzów emocjonalnych z dzieckiem, więc im zwisa. I degeneracja społeczna się pogłębia.

tzw. system peer-rearing (np. Slowianie z "czasow poganskich", starozytna Sparta [24] czy indianie Yanomamo [10]); w niektorych kulturach praktykowano nawet systemy opartne na pedarastii [25].

I jak one skończyły, te praktyki?

Wychowanie przez samotnych rodzicow - powszechnie postrzegane jako niekorzystne dla dzieci - czestokroc proponuje sie jako analog wychowania przez jednoplciowa pare homoseksualna.

Stąd też każda cywilizacja wykształciła sobie mechanizm kulturowy chroniący samotnych rodziców, a w szczególności szacunek dla wdów i społeczną akceptację dla powtórnego małżeństwa. Wszystko jest podporządkowane dobru potomstwa.

Dzieki temu istnieje mozliwosc naukowego badania konsekwencji wychowania w rodzinie homoseksualnej i porownywanie ich z konsekwencjami wychowania w rodzinach heteroseksualnych. I takie badania faktycznie sie wykonuje.

Jest to co najmniej półprawda z Twojej strony, a ze strony APA manipulacja.

American Psychological Association poświęca trzy strony przedstawianiu wyników badań, z których wynika że geje dobrze się czują jako rodzice, a w kwestii dobra dziecka ma do powiedzenia tyle:

“It should be acknowledged that research on lesbian and gay parents and their children, though no longer new, is still limited in extent.”

Jest to kolejny przykład na instrumentalne traktowanie dzieci jak przedmiotu służącego do zaspokajania chwilowych kaprysów niektórych par homoseksualnych. APA ogłasza że "gay parenting" jest OK pomimo "ograniczonego" obszaru dotychczasowych badań, za to obszernie szafuje licznymi badaniami dowodzącymi że "geje dobrze się czują".

Ewidentną manipulacją jest natomiast poniższy fragment:

American Psychological Association [30], American Psychiatric Association [31] czy American Medical Association [32]. A stanowiska te sa jednoznaczne: na dzien dzisiejszy nie ma zadnych powaznych podstaw, by twierdzic, ze osoby wychowane przez pary homoseksualne wykazuja istotne roznice (w sferach objetych badaniami) w porownaniu do osob wychowanych przez pary heteroseksualne, a tym bardziej ze wykazuja roznice na niekorzysc - w zwiazku z czym z punktu widzenia troski o dobro dzieci nie ma zadnych podstaw, by sprzeciwiac sie prawu do homo-adopcji.

Jest to manipulacja, ponieważ pominąłeś informację że badania nad dobrem dzieci mają charakter fragmentaryczny i nawet te fragmentaryczne badania nie dają jednoznacznej odpowiedzi "nie, nie ma żadnej różnicy". Zaś wątpliwości na niekorzyść starałeś się zmarginalizować. Jest to nieobiektywne.

Nie jest uprawnione twierdzenie, że "na dzien dzisiejszy nie ma zadnych powaznych podstaw". Na dzień dzisiejszy brak jest rzetelnych i długoterminowych badań w tym temacie, co ze względów politycznych zmieniono w swojej wymowie na "nie ma przeciwskazań".


Druga dyskusja o aktywizmie gejowskim:

"Domyslam sie, ze chodzi Ci o nadreprezentacje gejow wsrod zakazonych HIV? No coz, to zapewne wyglada roznie w roznych krajach i w roznym okresie. W Polsce akurat mamy nadreprezentacje gejow w populacji zakazonych*,"

Wszędzie mamy. Jeśli geje stanowią 5% populacji (optymistyczne założenie) to ich odsetek wśród zakażonych powinien wynosić 5%, a nawet w Polsce wynosi 14% czyli jest to trzykrotna nadreprezentacja.

"ale nie mam danych na temat tego, jak wyglada dynamika owej nadreprezentacji w przeciagu lat (tj. czy zmniejsza sie czy zwieksza)."

Jak nie mamy jak mamy?

W 2003 roku w Niemczech liczba nowych zakażeń wśród gejów wynosiła 50%, w 2005 roku już 70% (Robert Koch Institut). W Polsce w 2005 roku - 13,5%, w 2006 roku - 14% (PZH). W Zachodniej Europie 35% zakażeń w 2005 było wśród homoseksualistów, w porównaniu do 27% w 2004 (EuroHIV). Te dane podaję z pamięci więc mogę się mylić w latach o plus minus 1 rok.

Z podstawie aktualnego raportu EuroHIV (2005, http://csa.pl?14q) - od 2001 roku w zakażeniach homoseksualnych jest wyraźny wzrost - o 55% w stosunku do liczby z 1998.

I jeszcze ciekawostka - liczba zakażeń w "bogatych" i "wyedukowanych seksualnie" krajach Europy Zachodniej (13 krajów) jest ponad trzykrotnie wyższa od "zacofanych" krajów Europy Środkowej (14 krajów w tym Polska) (str. 10,11http://csa.pl?14q) . Coś z tą dostępnością prezerwatyw i edukacją seksualną jest nie tak najwyraźniej.

"Nie jest niczym niezwyklym, ze wsrod zakazonych HIV mamy nadreprezentacje osob (i) promiskuitycznych, czesto decydujacych sie na przygodny kontakt z przypadkowym partnerem + (ii) czesto praktykujacych stosunek analny (o kilkukrotnie wiekszej zakaznosci niz stosunek waginalny**) + (iii) rzadko stosujacych prezerwatywy. Niewatpliwie takze wsrod tego typu ludzi mamy nadreprezentacje gejow, stad tez nadreprezentacja gejow wsrod zakazonych HIV - Ameryki nie odkryles."

Ja od dawna nie mówię nic innego.

Ale dla Ciebie i dla mnie jest to fakt oczywisty, a dla organizacji takich jak Porozumienie Lesbijek i KPH jest to "stereotyp", który zwalczają za pomocą ukrywania statystyk. Cytowanie danych, które dla Ciebie są "niczym niezwykłym" dla nich jest "homofobią".

Nie wątpię że starają się te dane ukrywać w dobrych intencjach. Wychodzi na odwrót, bo w ten sposób zachęcają do jeszcze większej beztroski ("barebacking"). Jest to skrajna nieodpowiedzialność i myślenie magiczne.

>> "Mysla, ze probujesz tu stosowac sofistyke typu straw man."
> Sraty-taty.
Twoja "argumentacja" zapiera dech...

Odpowiedź "sraty-taty" niesie równie duży ładunek argumentacyjny jak "to jest sofistyka typu straw man". I jedno i drugie nie wnosi nic do dyskusji.

> Proszę: legendarna ulotka Porozumienia Lesbijek, która udowadniała brak związku gejów HIV przez statystyki z Afryki i byłego ZSRR:
http://poland.indymedia.org/xx/2006/03/19452.shtml
BLAD LOGICZNY: ignoratio elenchi/red herring* i zwykle kretactwo**

Krętactwo co najwyżej z Twojej strony. Poprosiłeś o przykład rozpowszechniania mitów to Ci go podałem.

Prosilem o wskazanie zrodla rzekomego "mitu" jakoby geje "nie uprawiali seksu analnego lecz tylko calowali sie i trzymali za rece".

Jeśli dopuszczasz przykłady tylko tego specyficzngo mitu to również proszę bardzo:

http://csa.pl?14r (rozpowszechnia Wojciech Orliński z Wyborczej)

Oraz Google Twoim przyjacielem, ten mit powtarzano tyle razy że "geje nie mogący się trzymać za ręce" stali się specyficznym archetypem:

http://csa.pl?14s


> Z cytowanych przeze mnie deklaracje Fundacji Równości wynika, że chcą by polskie parady wyglądały jak CSD. Pokazywałem także jak wyglądają CSD
Po pierwsze: Nie natknalem sie na owo cytowanie - zacytuj jeszcze raz.

http://csa.pl?14t

Ostatni akapit:

Polska Parada Równości chce nawiązać do tradycji Christopher Street Day, organizowanego na całym świecie. „Fundacja Równości” jest członkem InterPride –organizacji zrzeszającej organizatorów parad na świecie, w których uczestniczy łacznie ponad sto milionow osób każdego roku oraz jej europejskiego odpowiednika EPOA – organizatora Europride. Daleko nam oczywiście do tak masowych imprez jak np. berlińskie CSD, ale nie da się nadrobić 20 lat zaległości w 5 lat. Jesteśmy jednak optymistami. Wierzymy, że któregoś dnia poprowadzimy Paradę, w której weźmą udział tysiące uczestników.

Jest to zdecydowana i jednoznaczna deklaracja chęci przeniesienia CSD na grunt polski. CSD wygląda tak, jak na zdjęciach akapit poniżej. Gdyby elementy obsceniczne wzbudzały w Fundacji Równości jakieś opory to z pewnością by o tym napisali. A tu wprost przeciwnie, z każdego zdania wyziera fascynacja CSD w takiej formie w jakiej organizuje się go w Berlinie czy Amsterdamie.

>> "Zapewne nawet festiwale sprosnosci* typu "Gay Pride" nie temu celowi sluza,"
> Czemu służą ci kolesie:
Ktorzy?

Ci tutaj (w poprzednim poście nie wkleiło się to i Borderfuckers poniżej):

 

> Czemu służyła ta impreza po
dczas ostatnich Dni Równości (w Tomba-Tomba)?
Jaka "ta"?

"Borderfuckers" - 2006-06-05 17:30:49 radical queer prosto z Londynu + S/M + genderfuck + no borders na scenie Jet Moon i Sal Tomcat, dominująca femme i uległa boy-dyke/ butch, performerka i performer/ka z Londynu, to dwoje aktywistów poruszających się w tematyce radykalnej polityki queer, S/M, genderfuck, antyfaszyzmu i polityki "świata bez granic".

Po trzecie: Ja podkreslalem fakt, ze retoryczna agresja i ostentacja gejowskiego aktywizmu jest reakcja na AGRESJE (nie tylko retoryczna) homofobicznego spoleczenstwa.

Twierdzisz, ze manifestacje ONR i NOP sa reakcja na jakas agresje? Jaka?

Na werbalną agresję aktywizmu gejowskiego, który 1) każdemu kto się z nim nie zgadza zarzuca chorobą psychiczną ("homofobia"), 2) forsuje nową definicję słowa "tolerancja", która wg nich ma oznaczać "kochać nas, wynosić nas na ołtarze i dawać nam mnóstwo pieniędzy" (zamiast oryginalnego "wytrzymywać, znosić, cierpieć coś").

Sam przecież pisałeś:

No i w ramach owego "buntu" robia medialna wrzawe i "gorszaca"
ostentacje - jednym slowem wypinaja dupe w strone swoich "oprawcow", czujac ze robia to majac za soba "obiektywna moralna racje".

Fakt, że jest to "reakcja" na rzekome krzywdy nie powoduje zniknięcia cech agresji. Z jednej strony więc poprawnie diagnozujesz zjawisko, a z drugiej strony chwilę dalej twierdzisz że go nie ma.

Zresztą agresja aktywizmu gejowskiego jest nie tylko werbalna - w 2005 roku gejowska bojówka Act Up pobiła księdza w katedrze Notre Dame (sic!) i urządziła parodię ślubu. To też nie jest agresja?

Jesli nawet zarzuty, ktore stawiasz biedroniom (tj. przekrecania wypowiedzi Marcinkiewicza, klamstwa o przesladowaniu przez policje, machloje finansowe) sa czyms wiecej niz tylko prostackimi pomowieniami, to i tak nie ma to zadnego znaczenia w kontekscie, tej dyskusji:

1) Nie posadzanie o klamstwa, przeinaczanie wypowiedzi i machlojki sa powodem wrogiego nastawienia spoleczenstwa do homoseksualistow. Nie one sa trescia uprzedzen.

Dla mnie kłamliwa retoryka stosowana przez Biedronia jest jednym z głównych powodów mojej niechęci do aktywizmu gejowskiego. Zwisa mi to z kim śp Biedroń ale przeszkadza mi to co mówi publicznie.

Swoją niechęć do Biedronia przenosiłem na ogół homoseksualistów dopóki nie przekonałem się, że - wbrew swoim deklaracjom - nie prezentuje on stanowiska wszystkich homoseksualistów i przez wielu jest krytykowany. Szkoda że również nie publicznie.

I moje zarzuty nie są pomówieniami, bo są udokumentowane linkami do tych gazet (Observera i coś tam jeszcze). O kwestiach finansowych pisały portale gejowskie, też są linki, pewnie nie chciało Ci się nawet kliknąć.

2) Twierdziles, ze wrogosc wywoluje gejowski aktywizm majacy na celu przyzwyczajenie spoleczenstwa i politykow do "kwestii gejowskiej". Wymienione incydenty/pomowienia nie sa przykladem takiego aktywizmu.

Każda publiczna wypowiedź aktywisty gejowskiego jest przykładem aktywizmu. Kto miałby decydować że ta "jest przykładem aktywizmu" a tamta "nie jest"?

To trochę tak jak z kompromitującymi zachowaniami ze strony aktywistów gejowskich - gdy maszerują na Warszawę albo podpisują apele to są masą, a gdy zdarzy się jakaś wtopa (np. akcja Act Up) lub opublikuje się statystyki zakażeń HIV to nagle rozpadają się na jednostki, które nie mają nic wspólnego jeden z drugim ("to nie my", "to nie aktywiści").

Nie można tak mówić i równocześnie odmawiać Młodzieży Wszechpolskiej prawa do stosowania tej samej argumentacji gdy zdarzą się wśród nich jakieś wybryki neonazistowskie. Bo też "jednostkowe"?

Po drugie: I co z tego??? W najmniejszym stopniu nie uniewaznia to spostrzezenia, ze prawna emancypacja i spoleczna tolerancja homoseksualistow JEST MOZLIWA.

Socjalizm też jest przez jakiś czas możliwy. Przykład: pół wieku PRL.

> Wiesz na ile miliardów euro są zadłużone europejskie fundusze społeczne?
I co z tego? Jaki zwiazek maja problemy/bledy polityki ubezpieczeniowo-zdrowotno-emerytalnej z relatywizmem podejscia do rodziny?

Dodatnia dzietność jest podstawowym założeniem bismarckowskiego systemu ubezpieczeń społecznych. Traktowanie ciąży jako niepożądanej choroby i deprecjonowanie macierzyństwa przez środowiska lewicowo-feministyczne jest jedną z przyczyn krachu systemów ubezpieczeń społecznych w Zachodniej Europie. Być może nawet nie bezpośrednią - to raczej sukces lewicy jest wynikiem dobrobytu i nieróbstwa, ale nie zmienia to faktu że jedno z drugim jest powiązane.

> Wiesz jaki jest źródłosłów słowa RODZINA?
Wiesz jaki jest zrodloslow* slowa KUTAS? Czy w zwiazku z tym nie bedziesz mial nic przeciwko temu, bym okreslal Cie mianem kutasa?

Kutas współcześnie nosi wyłącznie znamiona obraźliwego epitetu. Rodzina tak kiedyś jak i dzisiaj wywodziła się od słowa "rodzić" i znaczenie to nie zmieniło się ani trochę. Nie jest też obraźliwe. Nie rozumiem więc Twojej odpowiedzi.

Po drugie: Lewica potrafi zaskakiwac - np. Miller wprowadzil 19%, liniowy CIT

Z Millera taka lewica jak z koziej dupy trąba. Chyba tylko z nazwy, bo podejście do prywatyzacji majątku państwowego w sensie dosłownym mieli ultrakapitalistyczne.

IMHO lepsze byloby po prostu radykalne obnizenie i uproszczenie podatkow dla wszystkich, bez zadnych ulg i przywilejow dla kogokolwiek."
> Tutaj zgadzam się z Tobą 100% racji. Równocześnie zdajesz sobie doskonale sprawę że lewica nigdy się na to nie zgodzi?
Po pierwsze: I co z tego? Jaki to (tj. ewentualna zgoda/brak zgody lewicy na obnizenie podatkow) ma zwiazek z czymkolwiek?

Ma taki, że to lewica jest głównym głosicielem konieczności państwa opiekuńczego i równocześnie przywilejów dla gejów. Co świadczy o tym że nie potrafi ona skonstruować spójnego systemu ekonomicznego.

 

Castaneda
O mnie Castaneda

Sól w nasze rany, cały wagon soli By nie powiedział kto, że go nie boli Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku By nie powiedział kto, że widzi jasno

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka