Roman.Graczyk Roman.Graczyk
432
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 54

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wacław Dębski - dokończenie

 Współpraca Wacława Dębskiego z SB miała charakterystyczny rys, typowy dla osób, które przez wiele lat pozostawały w tej zależności: nastąpiło w końcu pewnego rodzaju psychiczne uzależnienie tajnego współpracownika od jego oficera prowadzącego. 13 stycznia 1965 r. Schiller pisał: „W ubiegłym roku poczyniono szereg kroków mających na celu jego silniejsze związanie z nami. W czasie spotkań z t.w. mówiono często o jego życiu osobistym, trudnościach i kłopotach, okazywano mu życzliwość w jego sprawach. Charakterystycznym momentem były odwiedziny pracownika w szpitalu u t.w. i wręczenie mu przed świętami sumy 800 zł. czego się nie spodziewał, a co przyjął z dużym zaskoczeniem i wdzięcznością. W trakcie tej wizyty uzewnętrzniła się z jego strony w sposób wyraźny sympatia do pracownika, co może mieć dodatnie następstwa we współpracy”. 

Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe. Były żołnierz AK, sądzony za to przez komunistów i skazany na dożywotnie więzienie, przymuszony do współpracy z SB, miałby na koniec w jakiś sposób polubić to, co robi? Dziwne, bardzo dziwne – a jednak prawdopodobne. Zauważmy: Dębski doświadczył od starszych kolegów Schillera bardzo wiele zła. W latach 60. nie spodziewa się już tortur, bo jednak czasy się zmieniły, ale spodziewa się wyrachowania, przebiegłości i cynizmu. Z pewnością jednak nie spodziewa się też ludzkich odruchów. Tymczasem Schiller zaczyna go pytać o jego kłopoty życiowe, potem zaczyna mu w nich doradzać, a któregoś dnia, gdy Dębski leży złożony chorobą, odwiedza go w szpitalu. To musiało zaskakiwać, bo każdego by zaskoczyło. Pytanie, czy go także jakoś poruszyło. Schiller okazuje mu solidarność w cierpieniu, a na dodatek wypłaca mu comiesięczne honorarium, którego Dębski nie oczekiwał (prawdopodobnie dlatego, że z powodu choroby przez pewien czas nie pracował dla Schillera). Na dodatek, idą Święta ... Wydaje się, że owszem, Dębski ocenia te gesty jako przyjazne. Być może równocześnie zdaje sobie sprawę, że Schiller robi je służbowo. Ale może jakoś to wszystko sobie racjonalizuje w taki sposób, żeby poczuć w Schillerze osobę, koniec końców sympatyczną? Ludzka potrzeba, prawda?  

Sądząc po zebranych w jego dossier dokumentach, było tak, jak przewidział Schiller: ich współpraca stała się w sumie, mimo okresowych przesileń, bardziej harmonijna. A gdy przyszło się żegnać, bo Dębski w 1969 r. wyjechał na stałe z Krakowa, Schiller napisał po spotkaniu notatkę, która wiele mówi o pewnego rodzaju zażyłości pomiędzy oficerem prowadzącym a jego agentem.

„W dniu 13.01.1970 r. w trakcie specjalnie umówionego spotkania wyłączyłem z sieci tajnych współpracowników t.w. <<Erskiego>>. T.w. <<Erski>> przed kilku miesiącami odszedł z redakcji <<Tygodnika Powszechnego>> na emeryturę oraz przeniósł się z Krakowa na teren powiatu limanowskiego i zamieszkał we wsi Szczawa, co całkowicie ograniczyło jego możliwości jako t.w. Przyjąłem od t.w. <<Erski>> zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy faktu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Za udzieloną dotychczas pomoc naszej służbie podziękowałem mu oraz wręczyłem otrzymywane przez niego miesięczne wynagrodzenie w wysokości 800 zł (osiemset) i butelkę koniaku. T.w. <<Erski>> był bardzo wzruszony. Przez kilka godzin [podkreślenie moje – RG] rozmawialiśmy o naszych kontaktach i współpracy. Na zakończenie powiedziałem t.w., że w razie jakichkolwiek trudności może się do mnie zwrócić i w miarę możliwości będę się starał mu pomóc i zachęciłem go, aby będąc w Krakowie pamiętał o starych znajomych. T.w. <<Erski>>  powiedział, że na pewno będzie o mnie pamiętał i postara się skontaktować, gdy przyjedzie znów do Krakowa. Obiecał również, że w razie potrzeby jest gotów udzielić mi wszelkiej pomocy w wykonywaniu zadań służbowych i zawsze jest do dyspozycji Sł. Bezp.”.

                                               ***

 

Przydatność dla SB informacji dostarczanych jej przez Dębskiego nie ulega wątpliwości. Podobnie z wykonywanymi przezeń „zadaniami specjalnymi”. Sposób jego zwerbowania przywołuje na myśl grozę lat stalinowskich. Jego swoiste związanie się z oficerem prowadzącym mówi zaś dużo o kondycji ludzkiej w ogóle. Bo nie tylko Wacław Dębski miał tego rodzaju potrzeby psychologiczne, a fachowcy od manipulowania ludźmi dobrze o tym wiedzieli i umieli to wykorzystać.

 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura