Roman.Graczyk Roman.Graczyk
556
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 55

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Robert Smorczewski-Tarnowski

Robert Smorczewski-Tarnowski był przed wojną[1] posiadaczem ziemskim i oficerem kawalerii. Można rzec: był emblematem starej Polski. W nowej Polsce po roku 1945 został, jak inni przedstawiciele swojej warstwy, zdeklasowany. W 1946 r. został skazany przez sąd w Lublinie na karę trzech lat w zawieszeniu za nielegalne posiadanie broni. Mieszkał potem  we Wrocławiu, pracował jako przedstawiciel handlowy, wiele podróżując po kraju. W niezwykle bogatym „urobku”, jaki pozostawił po sobie jako tajny współpracownik SB[2], dostrzeżemy kilka cech specyficznych.

To rzadki – przynajmniej w tym środowisku – typ agenta SB, który spełnia się w tej roli. Jest pełen pomysłów, z własnej inicjatywy doradza Służbie Bezpieczeństwa, zachęca ją do podjęcia określonych kroków. Identyfikuje się z celami Bezpieki, pisząc często w swoich donosach, co byłoby dobre, a co mniej dobre „dla Służby”. To odsłania pewną głębszą (co nie znaczy: szlachetniejszą) warstwę jego zaangażowania – pokazuje współpracę z SB jako psychiczną kompensatę takich czy innych jego deficytów. Ten wątek zostanie jeszcze rozwinięty.

T.w. „Olaf” donosił zasadniczo na Klub Inteligencji Katolickiej. Po to zresztą został w roku 1960 przejęty przez krakowską SB od Bezpieki wrocławskiej. Jego oficerowie prowadzący byliby, i tak, zadowoleni z tego, co dla nich robił w tym zakresie. Ale „Olaf” się do tego nie ograniczał. Obficie donosił na żeńskie zgromadzenie ss. kanoniczek, w którym ważną funkcję pełniła jego krewna czy bliska znajoma. Posunął się do doradzania SB w kwestii skuteczności kroków podjętych dla jej zwerbowania. Ten wątek nie będzie tu  kontynuowany.

T.w. „Olaf” miał w sobie – by tak rzec - węch urodzonego szpicla. Nie mógł usiedzieć spokojnie, gdy widział, że wokół dzieje się coś – właściwie cokolwiek – co mogłoby ewentualnie wzbudzić zainteresowanie jego patronów z SB. Gdy w pociągowej, niezobowiązującej pogawędce z towarzyszami podróży zauważył jakiś ślad nielegalności gospodarczej (a były to czasy, które ludzi przedsiębiorczych niemal zmuszały do nielegalności), natychmiast donosił o tym swoim pryncypałom z Bezpieki. Gdy będąc u kogoś w okolicznościach czysto towarzyskich (np. na imieninach), zauważył jakiś zbytek, który zdawał mu się pozostawać w sprzeczności z poziomem oficjalnych zarobków tej osoby – też donosił. W takich sytuacjach pryncypałowie z Wydziału IV niekiedy polecali mu bliżej zainteresować się sprawą (oczywiście odpowiednio przekierowując ją do innych wydziałów). Także i ten wątek nie będzie tu rozwijany. 

Warto jednak było napomknąć o nich obu, bo ukazują one postać Roberta Smorczewskiego-Tarnowskiego jako agenta zupełnie szczególnego przez to, że wpisującego się w obiegowy schemat. Smorczewski-Tarnowski to tajny współpracownik niejako z wyobrażeń komiksowych, typ szpicla, który przez 24 godziny na dobę czujnie rozgląda się na boki, bacząc, czy aby gdzieś nie czai się zło, o którym należałoby zaraportować oficerowi prowadzącemu. Był trochę jak agent z karykatury agenta.           

 

Jak wspomniano, Robert Smorczewski-Tarnowski został przejęty od wrocławskiej SB przez jej krakowską odpowiedniczkę. Stało się to w roku 1960, gdy przeprowadził się do Krakowa. Wtedy nadano mu nowy pseudonim (właśnie „Olaf”) i nowy numer rejestracyjny (2447) oraz polecono zbliżyć się do „Tygodnika Powszechnego” i KIK-u. W sprawozdaniu Wydziału IV za rok 1960 napisano[3], że t.w. „Olaf” nawiązał kontakt z redaktorami „TP” w sprawie publikacji dwóch tekstów oraz że został akwizytorem reklam dla tego pisma. W sprawozdaniu za rok 1962 znajduje się  natomiast informacja, że „Olaf” wstąpił do KIK-u[4]. Od tego czasu zaczyna się właściwa opowieść o tajnym współpracowniku „Olaf” jako o przebogatym źródle informacji ze środowiska, głównie jednak z ulicy Siennej 5, gdzie mieściła się, pospołu, siedziba Klubu Inteligencji Katolickiej i miesięcznika „Znak”.

„Olaf” był źródłem informacji o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Klubie krakowskim w latach 1962 – 1979[5]. O kontrowersjach wokół artykułu Stanisława Stommy w 100. rocznicę Powstania Styczniowego[6]; o niemniejszych kontrowersjach wokół elaboratu liderów ruchu „Znak”, znanego pod obiegową nazwą „opinii rzymskiej”, także z roku 1963; o reperkusjach „Listu 34” z roku 1964; o wewnątrzklubowym konflikcie wokół osoby Kazimierza Bugajskiego i jego wyeliminowaniu z zarządu w roku 1966; o dyskusjach po Marcu ’68 w związku z interpelacją sejmową posłów „Znaku”; o rozterkach środowiska wobec inwazji na Czechosłowację w sierpniu 1968 r.; o objęciu funkcji naczelnego redaktora miesięcznika „Znak” przez Bohdana Cywińskiego w roku 1973; o zmianie strategii politycznej środowiska w roku 1976; o kontrowersjach wokół kandydowania w wyborach do Rad Narodowych w 1978 r. działacza krakowskiego Klubu Adama Markowskiego; o związkach kilku osób ze środowiska z krakowskim Studenckim Komitetem Solidarności po maju 1977 r.; w końcu także o reakcjach w środowisku na wybór Jana Pawła II.

Informacje, które dostarczał Robert Smorczewski-Tarnowski, były interesujące. Trudno im cokolwiek zarzucić, może poza nadmiernym związaniem z dominującym źródłem ich pochodzenia: osobą Franciszka Blajdy, działacza KIK-u i pracownika redakcji miesięcznika. Bogu ducha winny Blajda był typem krakowskiego, zresztą uroczego, gaduły, co wykorzystywał Smorczewski-Tarnowski, ciągnąc go za język w sprawach Klubu, miesięcznika, koła poselskiego, rzadziej „Tygodnika”. Blajda lubił pogadać – Smorczewski lubił,  niebezinteresownie, posłuchać. Działacz KIK-u był też jednak typem sensata i facecjonisty, niekiedy trudno było rozróżnić, co u niego jest serio, a co jest dowcipem, gdzie nad sobą panuje, a gdzie go trochę ponosi. Zdaje się, że Smorczewski nie do końca czuł tę cienkość narracji Blajdy.

Trzeba mu też jednak oddać zasługę przechowania dla potomnych specyficznej aury towarzyszącej jego koledze. Np. w jednym z donosów w połowie lat 60. „Olaf” przytaczał opinie Blajdy o sytuacji w Klubie: „W dalszym ciągu Blajda uważa, że należałoby skończyć w klubie z ogólnymi zebraniami i odczytami, z których korzystają w większości staruszki, powyżej lat 70, oraz informatorzy władz. W tym miejscu Blajda wyraził się: <<co za szkoda, że ewangelia nie przewiduje posypywania śmiertelnym proszkiem rozplotkowanych starych bab, bo to by oczyściło atmosferę ‘klubu’>>.” Kto pamięta Franciszka Blajdę, uśmiechnie się na te słowa z rozrzewnieniem...

Trzeba też wspomnieć, choćby na marginesie, że styl donosów „Olafa” był oryginalny. O jego rysie wojskowym powiemy niżej, bo był on – jak się zdaje – przejawem poważniejszego problemu. Tu powiedzmy, że „Olaf” pozwalał sobie na pewną familiarność i w tych ramach czasami dowcipkował, jak też krytykował niedostatki organizacyjne SB. Np. w donosie z 8 czerwca 1970 r. napisał na koniec: „Prowadziłem intensywne rozpoznanie w tym zakresie dnia 3.VI., jednakże wymagało ono konsultacji, więc starałem się za wszelką cenę osiągnąć kontakt telefoniczny, jednakże numer wewn. 534 ani w godz. 8.30 – 9 ani w godzinach popołudniowych nie odpowiadał, a uzyskanie połączenia z centralą 239-21 było nieznośnie trudne do osiągnięcia. Przy takim funkcjonowaniu łączności nawet wybuch zamieszek można meldować by najwyżej systemem tradycyjnym z czasów Karola Młota. Wobec powyższego, ze szkodą dla służby, sprawę odłożyłem do przyszłego tygodnia i łączność będę próbował nawiązać dnia 10.VI.”. 

Ciag dalszy historii współpracy Roberta Smorczewskiego-Tarnowskiego z SB w następnym odcinku

[1] Tak opisują jego dawny status liczne charakterystyki w jego aktach personalnych SB

[2] Wszystkie informacje o agenturalnej działalności Roberta Smorczewskiego-Tarnowskiego, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z jego teczki pracy (IPN Kr 009/6829, t. 1-5). Ten zespół dokumentów zawiera informacje przekazane przez niego SB w latach 1962 – 1979, jako t.w. „Olaf”. W latach 80. Smorczewski-Tarnowski kontynuował współpracę jako t.w. „Madurowicz”. Jego teczka pracy z tego okresu się nie zachowała.

[3] IPN Kr 08/61, t. 1, k. 384-385

[4] IPN Kr 08/61, t.1, k. 320

[5] Do roku 1979 sięgają jego zachowane teczki pracy. Ale Smorczewski pracował jako t.w. do 1989 r., o czym świadczą zapisy w dzienniku rejestracyjnym i w funduszach operacyjnych

[6] Z kurzem krwi bratniej... , Tygodnik Powszechny 2/1963

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura