Roman.Graczyk Roman.Graczyk
313
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 56

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Robert Smorczewski-Tarnowski - cd.

Lecz to nie informacje wydają się najważniejszą, z punktu widzenia SB,  częścią misji Smorczewskiego. Dla kierownictwa Wydziału IV ważniejsze było to, że Smorczewski chętnie podejmował się działań inspirujących („agentura wpływu” w języku SB), a nawet angażował się w różnego rodzaju akcje specjalne („gry operacyjne” i „kombinacje”). Inną jest kwestią, jaki był końcowy pożytek z tych działań. W każdym razie było ich w wykonaniu Smorczewskiego naprawdę dużo – nie wymienimy ich tu wszystkich.

T.w. „Olaf” zaangażował się w próbę włączenia się SB w wewnętrzną rozgrywkę personalną w Klubie między Stanisławem Stommą a jego oponentami, których najbardziej wyrazistym przedstawicielem był Kazimierz Bugajski. Różnica zdań w Klubie była faktem, rola Służby Bezpieczeństwa w tym konflikcie polegała głównie na rozdmuchiwaniu tych różnic, a koniec końców na przyczynieniu się do usunięcia Bugajskiego z zarządu. Ową różnicę stylów politycznego myślenia Stommy i jego oponenta opisałem w rozdziale pierwszym. W kontekście, który nas tu szczególnie interesuje – czyli knowań Służby Bezpieczeństwa – trzeba powiedzieć, że Stomma był dla SB (wtedy, tj. w połowie lat 60.) politycznie do zaakceptowania, a Bugajski był „resztówką reakcji”, by użyć języka propagandy z czasów Gomułki.

Przed wyborami do zarządu KIK-u w roku 1964 do Smorczewskiego-Tarnowskiego zwrócił się Bugajski z prośbą o poparcie.  T.w. „Olaf” natychmiast przekazał tę informację swojemu oficerowi prowadzącemu. I został pouczony, jak się ma zachować. Miał przed Bugajskim udawać, że jest jego zwolennikiem. Równocześnie miał pobudzać ambicje Blajdy tak, aby przy jego pomocy zablokować politycznie Bugajskiego (w myśl tej koncepcji Blajda miał wejść do zarządu w miejsce Bugajskiego). Następnie polecono „Olafowi”, by pod pretekstem ubiegania się o interwencję poselską odbył rozmowę ze Stommą. Oto jak do tej rozmowy „Olaf” był „zadaniowany”: „W czasie rozmowy t.w. <<Olaf>> powołując się na swoje członkostwo w KIK-u krakowskim poinformuje Stommę o panującej tu atmosferze, szczególnie podkreślając wysiłki Bugajskiego zmierzające do zdyskredytowania Stommy i usunięcia go z krakowskiego Zarządu KIK-u. T.w. uważa [w rękopisie: „uzna” – RG][1], że Stomma jest człowiekiem posiadającym tak szerokie kontakty i taką pozycję polityczną jakiej nikt w Krakowie nie ma i dla Klubu byłoby szkodliwe pozbywać się takiego człowieka. T.w. podkreślił [w rękopisie: „podkreśli” – RG] antyinteligenckie machinacje Bugajskiego w wyniku których opuścił klub prof. Milewski. Poprosi Stommę, aby absolutnie z uwagi na dobro klubu nie opuścił szeregów tego środowiska”. Kpt. Józef Schiller, który był pierwszym oficerem prowadzącym „Olafa”, szczegółowo go do tej rozmowy przygotowywał: „Szczegóły zadania b. szeroko omawiano z t.w. <<Olaf>> jak winien prowadzić rozmowę, jakimi argumentami się posługiwać, jak postąpić aby Stomma jego informację zachował tylko dla siebie. Wobec t.w. wytłumaczyłem, że z jednej strony zadanie ma na celu wzmocnienie pozycji t.w. w przyszłych wyborach (głosowaliby na niego będzie [w rękopisie: „ludzie” – RG] Bugajskiego i Stommy), a po drugie wzmożenie nieporozumień między Stommą i Bugajskim co w efekcie winno dać eliminację Bugajskiego z zarządu KIK-u”.

Smorczewski-Tarnowski skrupulatnie wykonywał wszystkie polecenia Schillera i – sądząc po dokumentach z teczki Smorczewskiego – zgodnie z nimi przeprowadził rozmowę ze Stommą. Przekonywał go, że dla dobra Klubu w żadnym razie nie może się poddać, lecz musi walczyć o utrzymanie prezesury, na którą czyha Bugajski.

Wolno sądzić, że te i podobne zabiegi wokół odpowiedniego samopoczucia Stommy wzmogły jego niechęć do Bugajskiego.

Cel został osiągnięty o tyle, że Stomma nie wycofał się i został wybrany wiceprezesem. Ale sukces nie był pełny, bo Bugajskiego też wybrano do zarządu, podobnie i w roku 1965. SB nie ustawała w intrygach, by się go z zarządu pozbyć, co się w końcu udało w roku 1966.

Warto tu jasno powiedzieć, jaki był strategiczny cel wszystkich tych knowań Służby Bezpieczeństwa, wykraczający poza takie czy inne personalne układy. Bez tego cała ta sfera niejawnych działań będzie się nam przedstawiać  jako niezrozumiałe mieszanie w garnku, bez koncepcji, jaka zupa miałaby z tego mieszania na koniec powstać. Otóż oczekiwaną zupą miało być stępienie ostrza opozycyjności Klubu i całej grupy krakowskiej, a w konsekwencji całego ruchu „Znak”.

Taki też sens miało zadanie, które dał Smorczewskiemu-Tarnowskiemu jego nowy oficer prowadzący (po Schillerze objął tę funkcję kpt. Zygmunt Kozieł) w kwietniu 1968 r.: „Udać się do KIK na spotkanie z posłem Konstanty Łubieńskim. Podczas tego spotkania w dogodnej chwili i w nawiązaniu do poruszonych tam tematów postawi pytania wiążące się ze stanowiskiem koła <<Znak>> do wydarzeń marcowych. Między innymi podda wątpliwości celowość interpelacji posłów <<Znak>> do premiera rządu PRL w sytuacji jaka istniała na uczelniach w kraju. Postawienie tej kwestii będzie miało na celu zmuszenie Łubieńskiego do wypowiadania się na temat wzmiankowanych zaszłości w sposób jednostronny – zdecydowany. Ponadto na powyższe tematy będzie rozmawiał z członkami KIK, którzy będą brać udział w spotkaniu. Łubieński nie przybył na zapowiadane spotkanie do KIK-u, usprawiedliwiając się chorobą, co Smorczewski-Tarnowski tłumaczył jako chorobę dyplomatyczną. Gdyby jednak do spotkania doszło, takie pytanie byłoby dla posła politycznie ambarasujące. Wiadomo bowiem, że słynna interpelacja posłów „Znaku” w sprawie bicia studentów była zaczynem rozłamu w Kole „Znak” i w całym ruchu. Przeciwny był jej poseł Janusz Zabłocki. I mimo że ją ostatecznie podpisał, wkrótce potem podjął serię działań politycznych faktycznie rozbijających jedność „Znaku”. I wiadomo, że wkrótce dołączył do niego poseł Konstanty Łubieński. Zapewne już w kwietniu 1968 r. Bezpieka miała informacje o wahaniach Łubieńskiego i w taki sposób chciała go zmusić do opowiedzenia się po stronie Zabłockiego.

Dokończenie historii współpracy Roberta Smorczewskiego-Tarnowskiego z SB w następnym odcinku

[1] Ten dokument, jak wiele innych w tym zbiorze, jest maszynopisową kopią rękopisu – notatki oficera SB 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura