Roman.Graczyk Roman.Graczyk
443
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 57

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Robert Smorczewski-Tarnowski - dokończenie

W roku 1978 przed wyborami do Rad Narodowych (równie fikcyjnymi jak wszystkie poprzednie, bo w oparciu o formułę jednej listy FJN-u) władzom zależało na tym, żeby wyrwać ze „starego >>Znaku<<” pewną liczbę działaczy, którzy kandydowaliby mimo politycznej wstrzemięźliwości liderów. W Krakowie chciał kandydować Adam Markowski, działacz KIK-u. Wtedy „Olafowi” przekazano zadanie, by „w trakcie dyskusji [w KIK-u, 1 marca 1978 r. – RG] zadać pytanie dlaczego środowisko pomimo porozumienia Prymasa z I Sekretarzem nie chce uczestniczyć w życiu politycznym kraju – brak radnych, brak posłów, wyjście z FJN i czy taka polityka nie doprowadzi w przyszłości do izolacji ich”. Smorczewski-Tarnowski wypowiedział się w tym duchu na zebraniu i jak podawał później, znalazło to uznanie ks. Stanisława Czartoryskiego[1], to znaczy, że pewien ferment został wytworzony – a przecież o ferment, o sztuczne wykreowanie jakiegoś vox populi w tej sprawie wtedy już tylko chodziło, gdyż zasadnicze decyzje polityczne KIK podjął wcześniej.

Ten sam dokument, zresztą, zawiera świadectwo innego jeszcze pomysłu politycznego, tym razem z inicjatywy Smorczewskiego-Tarnowskiego. Ppor.  Marek Bednarski, jego ówczesny oficer prowadzący, zanotował: „t.w. przedstawił mi następującą propozycję: wykorzystując powiązania Zabłockiego z Markiewiczem [powinno być: „z Markowskim” – RG], oraz kłopoty Blajdy z Wilkanowiczem spróbować doprowadzić do rozłamu w KIK-u poprzez utworzenie PolKIK-u”. Chodziło zatem o powtórzenie wariantu warszawskiego, gdzie Zabłocki i jego stronnicy utworzyli, konkurencyjny w stosunku do KIK-u, Polski Klub Inteligencji Katolickiej. Jednak przełożony Bednarskiego, prawdopodobnie major Waldemar Chmurzyński, napisał na jego notatce odręcznym pismem: „Tow. Bednarski! Problem PolKIK-u w Krakowie był konsultowany w Dep. IV. Proszę nie podejmować tym zakresie żadnych deklaracji, nie zlecać zadań dla t.w.”[2]. Tym samym inicjatywa ambitnego tajnego współpracownika nie została podjęta.

To dalece nie wszystkie zadania, jakie miał wykonać lub wykonał t.w. „Olaf”. Jak wspomniano, był niezwykle aktywny: chętnie podejmował się  zleconych zadań i sam przejawiał inicjatywę. Miał m.in.: manipulować liczeniem głosów podczas wyborów do zarządu KIK-u (był kilkakrotnie członkiem komisji skrutacyjnej): inspirować tajnych współpracowników obecnych na sali podczas wyborów do odpowiedniego głosowania; skłócić Jerzego Turowicza z Bohdanem Cywińskim. Nie wiemy, czy i jak wykonał te zadania. Wiemy, że wiele innych wykonał z powodzeniem. Np. udostępnił SB do wglądu list pewnego jezuity z Krakowa do abpa Kominka (metropolity wrocławskiego), który ów zakonnik powierzył mu w zaufaniu, nie dowierzał bowiem poczcie...

Robert Smorczewski-Tarnowski nie był altruistą. W przeciwieństwie do wspomnianego wyżej Tadeusza Nowaka brał za współpracę regularne, wysokie (w porównaniu z innymi tajnymi współpracownikami) honoraria. Próbował też wykorzystać koneksje w SB do załatwiania swoich rozlicznych interesów. Wielokrotnie w aktach natrafiamy na prośby Smorczewskiego-Tarnowskiego o pomoc SB w załatwieniu pracy dla córki (w którymś momencie, sądząc po tych zapiskach, praca dla córki została załatwiona). Prosił swoich protektorów o wpłynięcie na bieg śledztwa w sprawie karnej, w którą był zamieszany – jak się zdaje, z powodzeniem. Prosił ich też o wstawiennictwo w sprawie jakichś kłopotów z prawem swojego zięcia – efektu tych zabiegów nie znamy. Prosił ich także o pomoc w znalezieniu pracy dla siebie, kiedy w 1975 r. groziło mu zwolnienie w związku z redukcją etatów w Centralnym Związku Spółdzielczości Pracy. Oto stosowny fragment jego „doniesienia”: „Melduję, że dotychczasowy mój zakład pracy został postawiony w stan likwidacji (...). W związku z powyższym przedkładam Dowództwu moją sytuację celem ewentualnych decyzji w aspekcie możliwości dalszej pracy dla dobra Służby”. Wielokrotnie domagał się od SB zwrotu kosztów, przy czym rozumiał to szeroko, bo włącznie z opłacaniem przez SB jego składek członkowskich czy opłat za udział w klubowych imprezach, takich jak sylwester, „opłatek” czy „święcone”. Któregoś razu poprosił o wypożyczenie radia, przez które mógłby słuchać audycji „Wolnej Europy”, bo – jak mówił – bez ich znajomości niekiedy przestaje być pożądanym partnerem rozmów w Klubie. Odpowiedziano mu, żeby radio kupił, a rachunek przedstawił do rozliczenia, uzasadniając to „dobrem Służby”. Prosił o załatwienie większego mieszkania, bo – jak powiadał – w tym, które zajmował, nie mógł ani należycie wypocząć, ani w odpowiednich warunkach pracować nad „raportami” „dla Służby”. Z czasem zaczął domagać się dodatkowych pieniędzy częściej i z mniej oczywistych (lub: z jeszcze mniej oczywistych) powodów. To sprawiło, że jego oficer prowadzący zirytował się i nawet sugerował przełożonym, żeby współpracę z „Olafem” zakończyć. Tak się jednak nie stało.        

Dziwaczny styl, jakim posłużył się „Olaf” dla uzasadnienia swoich starań o pracę, jest osobliwością, na którą warto zwrócić uwagę. Robert Smorczewski-Tarnowski był przedwojennym oficerem kawalerii, nosił się po wojskowemu, był po kawaleryjsku szarmancki dla kobiet. W Klubie nazywano go Rotmistrzem. Był też jednak przy tym – jak mówią świadkowie epoki – jakoś śmieszny. Ta śmieszność wychodzi też w jego osobistych wynurzeniach do oficerów prowadzących, kiedy próbuje tłumaczyć im swoją – bądź co bądź przedwojennego oficera – rolę u boku komunistycznej policji politycznej.

W notatce z 24 października 1964 r. kpt. Kozieł napisał: „(…) W rozmowie opowiadał mi o swoich przeżyciach, a nie chcąc go do siebie zrazić cierpliwie wysłuchiwałem jego wywodów. Oświadczył, że na spotkaniu z pracownikiem Służby Bezpieczeństwa może być sobą, bo nie musi grać określonej roli, dlatego odpoczywa. Powiedział również i to, że w życiu spotkały go dwie klęski, a mianowicie: pierwsza, to odcięcie mu bazy materialnej, a druga to zdemobilizowanie i zabranie munduru, który bardzo kocha. To też wpłynęło na fakt, że zgodził się na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Współpraca bowiem daje mu: po pierwsze – pewne powiązania z ludźmi wojskowymi w czym się wyżywa, a po drugie – miał nadzieję, że poprzez współpracę odzyska mundur”. Bezpośrednio po tych słowach Kozieł dodał, być może nie przeczuwając, jak trafną daje tym samym pointę wynurzeniom „Olafa”: „Na spotkaniu wypłaciłem mu miesięczne wynagrodzenie za współpracę – 700zł. (…)”.  Niemniej przeto w tym kontekście może łatwej jest zrozumieć jego hiperaktywność w zdobywaniu informacji i jego wyczulenie na zło, które należy „rozpoznać dla dobra Służby”. Jest chyba prawdą, że on się w tej aktywności jakoś spełniał. Bardzo dziwne i bardzo – niestety – prawdziwe.

 

                                      ***

 

W roku 1972 Robert Smorczewski-Tarnowski złożył pisemną rezygnację ze współpracy, ale szybko ją wycofał i kontynuował swoją działalność aż do upadku realnego socjalizmu. Był oceniany wysoko przez swoich mocodawców. Być może nieco za wysoko, wziąwszy pod uwagę fakt, że Rotmistrz nie był w swoim środowisku traktowany do końca serio. A ktoś taki – choćby i bardzo chciał – ma ograniczone możliwości. Nie był jednak płotką. Kapitan Kozieł napisał o nim w 1971 r.: „(...) t.w. <<Olaf>> jest długoletnim i oddanym tajnym współpracownikiem, całkowicie związanym z naszą Służbą, na którego materiałach zapadały wysokie wyroki skazujące”.

Wyroki, o których wspomina kpt. Kozieł, dotyczyły bodaj nie środowiska „Tygodnika Powszechnego”, ale coś nam jednak o t.w. „Olaf” mówią. Zaś sformułowanie „całkowicie związany z naszą Służbą” znajduje w pełni oparcie w jego kilku teczkach pracy.



[1] Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ustalił (Księża wobec bezpieki, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 227-234), że ks. Czartoryski zmuszony szantażem został zwerbowany do współpracy w roku 1952 (jako informator „Kos”). Współpracował z oporami do odwilży Październikowej, kiedy to współpracę zerwał 

[2] Teczka pracy tajnego współpracownika „Olaf”, notatka służbowa z odbytego spotkania z t.w. „Olaf” 1 marca 1978, IPN Kr 009/6829, t.5, k.249

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura