Roman.Graczyk Roman.Graczyk
387
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 58

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 Andrzej Górski

Andrzej Górski był alumnem seminarium duchownego w Nysie, gdy w sierpniu 1960 r. zainteresowała się nim opolska Służba Bezpieczeństwa. Od pierwszych spotkań z nim jako z „kandydatem na tajnego współpracownika” funkcjonariusze SB odnosili wrażenie jego dużej otwartości na te kontakty. Mówił wiele o sobie, o swoich motywach wstąpienia do seminarium i o swoim złym samopoczuciu tamże. Ale wiele mówił także o innych. Szybko zgodził się na współpracę.

We wniosku „o zatwierdzenie pozyskania kandydata w charakterze tajnego współpracownika” z 22 lutego 1961 r. czytamy, że „kandydat podczas stopniowego pozyskiwania udzielił cennych informacji, które oświetlały swą treścią sytuację i panujące stosunki w nyskim seminarium. Scharakteryzował on poszczególnych kleryków. W jednym wypadku w oparciu o jego informacje pozyskano jednego z kleryków II-go kursu do współpracy. (…) uzyskano informacje dotyczące panującego rewizjonizmu niemieckiego w seminarium”[1]. Jak z tego widać, przypadek był o tyle szczególny, że nawet sformułowanie „stopniowy werbunek”, oznaczające w SB-eckim żargonie powolne pokonywanie oporów „kandydata”, nie miało tu zastosowania, bo bodaj żadnych oporów od początku nie było. Ten „kandydat” od razu godził się na rolę konia trojańskiego w seminarium, np. proponując, że będzie wyszukiwał kleryków nękanych wątpliwościami co do ich powołania kapłańskiego, aby ich nakłaniać do opuszczenia seminarium.

Dlatego szybko doszło do sformalizowania tego, co i tak już było współpracą de facto. W tym samym dokumencie z lutego 1961 r. czytamy: „Na czwartym z kolei spotkaniu, które odbyło się w jego prywatnym mieszkaniu w Zabrzu w dniu 7. I. br doszliśmy do wspólnego porozumienia o ile chodzi o kwestię dalszej współpracy. Wówczas kandydat przyrzekł, że będzie z nami współpracował, w miarę możliwości podczas nauki w seminarium będzie przekazywał informacje drogą korespondencyjną. Prosił jednak o zatrzymanie [tak w maszynopisie – RG] z naszej strony bezwzględnej konspiracji faktu jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa”.

            Wkrótce Górski opuścił nyskie seminarium i przeniósł się do Krakowa. Ten kształt jego opolskiego epizodu współpracy tłumaczy, dlaczego późniejsze przekazanie go z Opola „na łączność” krakowskiej SB odbyło się bez najmniejszych perturbacji. Wedle raportu Józefa Schillera z 8 stycznia 1963 r., tajny współpracownik „Realista” zgodził się na dalszą współpracę, mówiąc, że „w dalszym ciągu chętnie będzie z nami współpracował (ma do tego powody)”. Te powody to w pierwszym rzędzie głęboka niechęć do Kościoła, tak głęboka, że aż dziwna u osoby, bądź co bądź, zamierzającej jeszcze niedawno obrać drogę kapłańskiego powołania. W każdym razie to był konik, na którym SB jechała już w okresie opolskim, i mogła też na nim jechać SB krakowska.

Józef Schiller, jak to już dobrze wiemy, był łebskim tajniakiem. Zatem dostrzegł szybko, że trafił na materiał na świetnego współpracownika. W styczniu 1963 r. Górski studiował na krakowskiej Wyższej Szkole Rolniczej (dziś Uniwersytet Rolniczy), ale Schiller nie chciał od niego informacji z WSR[2], lecz z o wiele ważniejszego „odcinka pracy operacyjnej”: postanowił skierować Górskiego do KIK-u. Skierować dosłownie: zasugerował mu zapisanie się do Klubu i przystąpienie do pracy w jego sekcji młodzieżowej[3], co też młody człowiek uczynił.

W Klubie szybko zwrócił na siebie uwagę: w roku 1965 został przyjęty w poczet członków zwyczajnych[4]: „Cieszymy się na bliską współpracę w Klubie” – napisał wówczas do niego Zarząd. Pismo to trafiło do rąk Schillera jako dowód, że Górski spisuje się dobrze z punktu widzenia Zarządu. Ale to zarazem oznaczało, że dobrze się spisuje także z punktu widzenia oficera prowadzącego. Bo od początku ich współpracy Schiller zalecał mu takie postępowanie, które będąc korzystne dla SB, zarazem nie wzbudzi najmniejszych podejrzeń ze strony kolegów i kierownictwa KIK-u. I Górski umiał to robić.

Wkrótce po „przejęciu na kontakt” Górskiego Schiller napisał raport o systematyczne wynagradzanie tego tajnego współpracownika. Uzasadniał ten wniosek argumentem, że Górski jako student i młody żonkoś jest w potrzebie, a jako tajny współpracownik rokuje dobrze. Bez wątpienia SB-ek miał rację, bo  już pierwsze donosy i wykonane zadania pokazywały go jako szczególnie cenny nabytek. Naczelnik wydziału zgodził się i odtąd Górski dostawał co miesiąc 500 zł wynagrodzenia za współpracę, nadto od czasu do czasu nagrody (np. za dobre wykonanie zadań na terenie Czechosłowacji, dokąd wyjeżdżał dwukrotnie, w roku 1968 i w 1969). Jako element „wiązania ze Służbą” Schiller stosował dwie metody postępowania: po pierwsze, życzliwe zainteresowanie problemami życiowymi Górskiego; po drugie, oddziaływanie ideologiczne. Co do pierwszego: załatwił żonie Górskiego pobyt na oddziale porodowym szpitala KWMO; naraił mu uczennicę (córkę właściciela lokalu kontaktowego, w którym się spotykali) w charakterze osoby pobierającej u Górskiego korepetycje; później – gdy Górski ukończył studia – zatroszczył się o pracę dla młodego agronoma. Co zaś do drugiego typu oddziaływań: w teczce personalnej Andrzeja Górskiego znajduje się spis „lektur niepobożnych” – książek dowodzących, że religia jest opium dla ludu, zaś Kościół katolicki – organizacją na poły mafijną. Schiller raportował, że dał Górskiemu do przeczytania te pozycje, a potem o nich dyskutowali, co spowodowało pozbycie się przez tajnego współpracownika resztek oporów wywodzących się z jego dawnego, „religianckiego” życia. Prawdę mówiąc jednak, ten element wydaje mi się raczej przejawem urzędowego schematyzmu Schillera niż opisem autentycznej potrzeby. W pracy operacyjnej z agenturą istniał pewien schimmel zalecany przez resortowe podręczniki. Po formalnym pozyskaniu agenta nadal należało pracować nad jego świadomością i wykorzenić do końca opory przed współpracą. Dlatego Schiller raportował o lekturach zwalczających „światopogląd idealistyczny”. Natomiast rzeczywistego powodu raczej nie było: czytając akta Górskiego, a szczególnie dwa tomy jego teczki pracy, odnoszę wrażenie, że był to pod tym względem od początku agent idealny, niewymagający żadnej ideologicznej obróbki.

Ciąg dalszy historii współpracy Andrzeja Górskiego z SB w następnym odcinku

[1] Wszystkie informacje o współpracy Andrzeja Górskiego ze Służbą Bezpieczeństwa pochodzą – o ile nie zaznaczono inaczej – z jego teczki personalnej i teczki pracy, IPN Kr 009/7131 t.1-3

 

[2] Informacje z WSR pojawiają się w teczce pracy t.w. „Realista” sporadycznie

[3] Formalnie nie istniała taka sekcja, ponieważ władze alergicznie reagowały na pracę katolików świeckich w środowiskach młodzieżowych. KIK krakowski dostosował się do tej sytuacji tak, że sekcja młodzieżowa de nomine w Klubie nie działała. Faktycznie występowała ona pod innymi, zmieniającymi się, nazwami: np. sekcja kultury, sekcja zagadnień cywilizacji współczesnej. Przy czym kategorię „młodzieży” rozumiano w KIK-u szeroko, bo włącznie z osobami, które kilka lat wcześniej ukończyły studia    

[4] W Klubach Inteligencji Katolickiej istniały dwie kategorie członkostwa. Członkowie zwyczajni to niejako wewnętrzny krąg. Tylko oni mogli uczestniczyć w dorocznych walnych zebraniach stowarzyszenia, na których dokonywano wyboru władz. Mieli czynne i bierne prawo wyborcze. Nadanie tego statusu następowało uchwałą zarządu i wymagało rekomendacji dwóch aktualnych członków zwyczajnych  

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura