Roman.Graczyk Roman.Graczyk
711
BLOG

Rozdział czwarty: W sidłach - odcinek 60

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Andrzej Górski - cd.

 Powiemy nieco więcej o donoszeniu na kolegów. Idzie tu nie o proste informacje o ludziach, lecz o takie informacje, o których Górski musiał wiedzieć, że mogą przyczynić tym ludziom potężnych kłopotów. Mówię z rozmysłem: potężnych kłopotów. Czym innym bowiem jest poinformowanie SB o rzeczach banalnych i samych w sobie niegroźnych, czym innym zaś o takich, które z definicji musiały być źle widziane przez władzę i jej zbrojne ramię. Gdy tajny informator opisywał np. czyjeś upodobania kulinarne, już to mogło opisywanej osobie zaszkodzić jako wiadomość przydatna SB. Górski robił to nagminnie, ale oprócz tego mówił też o rzeczach, które same w sobie były trefne. Rzeczą trefną było handlowanie dolarami, branie  lub dawanie łapówek czy przemyt dzieł sztuki za granicę. Jak się zdaje, Górski donosił o takich sprawach na zimno. Nie dlatego że osób, na które donosił, szczególnie nie lubił, ale dlatego że dobrze rozumiał, iż to są „haki”, których SB potrzebuje. W tym sensie donosząc, utożsamiał się z celami, do których zdążała Służba Bezpieczeństwa.

Kilka razy Górski w ten sposób potraktował Krzysztofa Nikiforowa – kolegę z sekcji młodzieżowej.

W doniesieniu z 13 października 1964 r. czytamy: „W trakcie wycieczki Jurek (Piątkowski) opowiedział mi kilka wydażeń [tak w maszynopisie – RG], które miały zdyskredytować w moich oczach Krzysztofa Nikiforowa. Przed wakacjami jeden ze studentów nie mających zaliczenia udał się do Romana [Zawadzkiego – RG] z prośbą o pomoc. W trakcie rozmowy wszedł Krzysiek, ponieważ zna z <<Jaszczurów>> tego studenta. Pod niewiedzą Romana, kazał sobie dać za zaliczenie 500 zł. (występując w imieniu Romana). W ostatnim czasie, będąc w <<Pasiece>> Krzysztof zamówił sobie grzany miód, wiedząc, że nie ma pieniędzy. To też [tak w maszynopisie – RG] wykorzystując brak światła w lokalu, uciekł nie płacąc rachunku.”

W doniesieniu z 8 marca 1968 r. z kolei znajdujemy taki passus: „(…) Roman wspomniał, że Krzysztof Nikiforow i Monika (jego żona, a siostra Romana) mają zamiar w przyszłym roku wyjechać do Włoch. Krzysiek będąc w grudniu we Florencji z wycieczką studentów z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wywiózł z Polski małą ikonę, którą przemycił do samolotu na piersiach pod koszulą. We Włoszech sprzedał ją za dużą sumę, z której część zdeponował u znajomego Włocha, Carla (który 2 lata temu razem z członkami sekcji był w Pewli), tak że mają już środki finansowe na utrzymanie się w pierwszym okresie pobytu we Włoszech”.

W doniesieniu z 16 marca 1968 r. jest mowa o manifestacjach studentów w Krakowie. Według Górskiego Nikiforow opisywał szczegółowo przygotowania studentów z domu akademickiego „Żaczek” do tych manifestacji: „Według niego studenci produkują butelki z kwasem (butelki po szampanie), różne chemiczne środki oraz pręty metalowe. Na pręty te zniszczono podobno w <<Żaczku>> szereg łóżek. Druk ulotek odbywa się nieustannie i masowo. Ulotki rozrzucane są pod zakładami pracy w chwili, gdy robotnicy opuszczają zakład. Podobno ulotki rozrzucono już pod Szatkowskim, Bonarką itp. Akcja ulotkowa zdaniem studentów doprowadziła do tego, że już duży procent społeczeństwa solidaryzuje się z nimi. Pisaniem ulotek na terenie <<Żaczka>> zajmuje się Jan Gardziołkiewicz student III lub IV roku filologii klasycznej. Jest on całym według Nikiforowa organizatorem akcji ulotkowej”.

Czy w tych donosach było coś na rzeczy i ile, czy też nie, teraz nie ma żadnego znaczenia. Dla zarysowania sylwetki agenturalnej Górskiego ważne jest jednak, że o tym informował.

 

Wyższym stopniem wtajemniczenia było wpływanie przez Służbę  Bezpieczeństwa poprzez jej agenta – na sytuację w inwigilowanym środowisku. SB uważnie śledziła rozwój wydarzeń  w sekcji młodzieżowej KIK-u prowadzonej przez Romana Zawadzkiego. W pewnym momencie – m.in. dzięki informacjom od t.w. „Realista” – zauważono rysujący się konflikt pomiędzy Romanem Zawadzkim a Januszem Renke. W dokumencie zawierającym doniesienie z 19 września 1966 r. jest też zadanie dla t.w. „Realista”: „Jeżeli dojdzie do spotkania <<Sekcji kultury>> KIK  w dniu 21.09.66 br. w obecności Wilkanowicza i nastąpią wyładowania temperamentów ze strony popleczników Zawadzkiego i Renkego t.w. wystąpi w obronie Zawadzkiego, zachowując jednak ton b. spokojny, obiektywny i równowagę wypowiedzi”.

Wkrótce sprawy potoczyły się naprzód. 20 września 1966 r. Górskiemu przekazano kolejne zadanie: „W czasie spotkania szczegółowo omówiono opisane przez t.w. już wcześniej nieporozumienia w grupie młodzieżowej KIK-u i działalność Romana Zawadzkiego. Według opinii t.w. <<Realista>> R.Z. jest b. słabym organizatorem, i nie jest w stanie poprowadzić w sposób poważny starszej młodzieży klubowej (…). Wybijający się nowy kierownik sekcji Janusz Renke – mimo słabego przygotowania intelektualnego może w przyszłości swoim tupetem i energią opanować młodzież i zaktywizować. W związku z tym t.w. otrzymał zadanie: Nie dopuścić do przejęcia grupy przez Janusza Renke i wszelkimi, możliwymi sposobami umniejszać jego wpływy, nie zrywając na razie z nim kontaktu. W razie potrzeby doprowadzić do rozbicia sekcji młodzieżowej na więcej grup. Ze względu na możliwość przyjęcia przez Zawadzkiego postawy uległej wobec Renkego i przedstawiciela zarządu KIK-u, przejąć inicjatywę w swoje ręce i skupić przeciwników Renkego przy Zawadzkim. Po ostatnich wydarzeniach Zawadzki nie będzie w ogóle w stanie podjąć aktywniejszej pracy i grupa jego po kilku miesiącach niewątpliwie z klubu się wykruszy. T.w. będzie w delikatny i dyskretny sposób proces ten pogłębiać i przyspieszać”.

Nie wiemy do końca, jak Górski realizował sugestie Schillera, ale że w ogóle je realizował, to pewne. Wiemy to z dorocznych charakterystyk t.w. „Realista”, ale też czasami z samych donosów Górskiego. W jego donosie z 13 maja 1967 r. jest opisany dalszy ciąg konfliktu między Renkem a Zawadzkim. Górski pisał: „Po odczytaniu sprawozdania z pracy sekcji zresztą bardzo naciągniętego, które powodowało, że średnia frekwencja wynosiła 11 osób, Roman zaproponował dyskusję nad perspektywami dalszej pracy. Ponieważ nie było żadnych propozycji, Andrzej[1] zaproponował, aby ogłosić <<upadłość>> i umotywował to faktem, że na zebrania przychodziło po 3 – 4 osoby i w związku z tym nie można było zaprosić żadnych znacznych osobistości bo nie wiadomo było czy na ich prelekcje ktoś zechce się pofatygować. Za wyjątkiem Bogusia [Bogusława Krasnowolskiego – RG] propozycja ta nie wywołała żadnych sprzeciwów (…)”.  Nie wiemy, jaki był rezultat postawy zajętej przez Górskiego: czy sekcja rzeczywiście przestała działać na jakiś czas. W każdym razie Górski pracował w tym kierunku. Wiemy za to, że przed kolejnymi wyborami do zarządu KIK-u (późną wiosną 1967 r.) Janusz Renke nie znalazł się na liście kandydatów przedstawionej przez ustępujący zarząd (chociaż wiadomo, że jeszcze w roku 1966, przed konfliktem z Zawadzkim, miał przychylność kierownictwa KIK-u), co miało decydujące znaczenie dla ostatecznego wyniku wyborów[2] – Renke nie został wybrany do zarządu.

Dokończenie historii współpracy Andrzeja Górskiego z SB w następnym odcinku

[1] Górski mówi tu o sobie w trzeciej osobie – forma często spotykana w donosach tajnych współpracowników

[2] Taki przebieg zdarzeń w pełni potwierdza wewnętrzna dokumentacja KIK-u. Archiwum Klubu Inteligencji Katolickiej w Krakowie; Protokół Walnego Zebrania Klubu Inteligencji Katolickiej w Krakowie w dniu 17 maja 1967  

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura