Dziś w Polsacie, tym informacyjnym, Andrzej Celiński powiedział: "Mariusz Błaszczak, człowiek z twarzy podobny do nikogo /to razy 2/ ośmielił sie coś takiego powiedzieć o Profesorze Brzezińskim, człowieku znanym na całym świecie..." Cytat sie urywa, bo przełączyłem. Błaszczakowi zapewne nie spodobało się, co Brzeziński / ośmielę się pominąć tytuł dla potoczystości lektury/ powiedzial w TVN. Wypowiedź Profesora / tym razem ośmielę się pominąć nazwisko/ byla tego rodzaju, że usprawiedliwiała każdą replikę. I nie o to tu chodzi, chodzi o to, co siedzi w głowie socjaldemokraty Celińskiego,/ że ośmielę się pominąć doktorat/. Czy Błaszczak - zdaniem naszego luminarza - ma chamską gębę, czy tępą? Pańskości szuka Celiński w twarzach, czy znamion intelektu? To pojęcia nieprecyzyjne i próba przyjścia Celińskiemu z pomocą w wyjaśnianiu, co miał na myśli, to spacer po grząskim gruncie stereotypów i magicznej nieomal materii przeczuć, odczuć i uprzedzeń. Odpuszczam, ja nie Proust.
Ta gradacja elegancji, uznania i prestiżu, ta hierarchia, kolejność zasiadania i dziobania, jedni maja twarze podobne inni niepodobne - imponujące. I ta nieomylność autorytetów, używana jako koronny argument w każdej rozmowie: "przecież profesor X..., reżyser Y...". A kiedy już ma się pozycję autorytetu, to można się bezkarnie mylić, jak przeważnie Zbigniew Brzeziński w swoich prognozach. To autorytetu nie umniejsza i wara jakimś Błaszczakom. Jeżeli oddajemy wiernie odczucia Celińskiego, to błaszczakom.
Konkurs dla łaskawych czytelników. Proszę o pilną odpowiedź na pytanie: do kogo z twarzy podobny jest Celiński? Nagrodę - oczywiście, duże foto Celińskiego - każdy uczestnik pobierze sobie z sieci.