Nikt chyba jeszcze nie zauważył, że Tuleya musiał powiedzieć, to co powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku.No bo do metod śledczych z jakich czasów miał porownać działania znienawidzonego CBA? Do lat 60, 70 i 80-tych, kiedy tam pracowała jego mama? Przecież wiedział z domu, że milicja i SB to były fajne miejsca. To porownał do czasów" najgorszego stalinizmu" o których też wiedział z domu, że wtedy były błędy i wypaczenia, od których organa po 1956 roku chwalebnie odeszły. Złe CBA porownal do innego zła. Zna historię najnowszą, a że ta jego historia różni się w wielu szczegółach od wiedzy oburzonych jego wypowiedzią, to zupelnie inna sprawa. To już sędzia nie człowiek i pogawędzić sobie od serca nie może po odczytaniu wyroku? Przecież jednak skazał tego zbieracza kopert. Nie jest tak źle. Chór obrońców sędziego stanął na wysokości zadania i przytarł różki nienawistnikom. Wspomniano także w TVN o zagrożeniu wolności słowa, jakie powoduje nagonka na sędziego motywowana niechęcią do jego stalinowskich porównań.
Wolność słowa to świeckie sacrum demokracji, szczególnie w demokracji największej i najpierwszej, w USA. Teraz z ostrożności procesowej będzie bez związku z poprzednim akapitem. W Los Angeles, zagłębiu pornografii,władze nakazały na planie filmowym ubierać w prezerwatywy to, co się Państwo domyślają. Macherzy od porno zakrzyknęli: a takiego...symbola ! Wolności słowa, oczywiście i powołali się na pierwszą poprawkę do Konstytucji. Za oceanem idea wolności słowa oblekła sie w materię fiutka bez pelerynki. I te gołe wacki z Kaliforni wygrają. Trudno w Stanach władzom pokonać powołujących się na pierwszą poprawkę, o wolności słowa własnie.
Jakiekolwiek skojarzenia obrońcow wolności slowa z Los Angeles z obrońcami wolności slowa w III RP są nieuprawnione, a skojarzenia sędziowskiej gawędy z najnowszym - dzisiejsza "Rzeczpospolita" - symbolem wolności słowa z słonecznej Kaliforni mogą wynikać jedynie z niezrozumienia intencji autora.
