cherny cherny
467
BLOG

polemika z Panem Terlikowskim w obronie prof. Bartosia

cherny cherny Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem żadnym „wojującym ateistą”. Akceptuję fakt, że każdy może wierzyć w co tylko zechce. Nie wadzą mi także obrzędy jakie danej religii towarzyszą, oczywiście o ile nie godzą w innych i są zgodne z przyjętymi w danym środowisku normami moralnymi i obyczajowymi. Jednak mój sprzeciw budzi indoktrynacja, jaka leży u podstaw wszystkich znanych mi religii. Dotyczy to również religii katolickiej i instytucji ją propagującej czyli kościoła rzymskokatolickiego. Co symptomatyczne indoktrynacja ta, jest ukierunkowana głównie na dzieci i co gorsza wsparta jest autorytetem Państwa i szkoły (to materiał na oddzielny wpis, religia w szkole to skandal). Dlatego z zainteresowaniem przeczytałem artykuł profesora Bartosia zamieszczonego w „Newsweeku” o sakramencie I komunii świętej.

 Sakrament komunii jest po prostu jednym z przejawów indoktrynacji dzieci. Osobiście uważam, że chrzest niemowląt i nakłanianie do komunii niepełnoletnich dzieci to barbarzyństwo. Nie trzeba być psychologiem dziecięcym aby wiedzieć, że dziecko w tym wieku nie może pojąć znaczenia takich obrzędów, nie rozumie znaczenia spowiedzi i wagi swoich oświadczeń. Tutaj całkowicie zgadzam się z prof. Bartosiem. Nie można także wykluczyć, że część z dzieci może odbierać te nauki kościoła w opisany przez profesora, negatywny sposób. Niestety indoktrynowanie dzieci polega często także na straszeniu gniewem bożym, diabłami i mękami piekielnymi. Mi osobiście na przykład skutecznie wpojono, że powinienem przestrzegać przykazań i innych reguł kościelnych bo inaczej bóg mnie ukarze np. umrze babcia albo zachoruje tata. (Podobne przeżycia i wrażenia z młodości często spotykam wśród znajomych.) A, że bóg chrześcijan okrutnie karać i doświadczać potrafi dowiadujemy się z wielu fragmentów Starego Testamentu.
 
Oczywistym jest, że takie poglądy muszą spotkać się z krytyką kościoła czy ludzi z nim związanych. Trudno jest im zaakceptować fakt, że wyznawana przez nich wiara jest jedną z wielu istniejących na świecie i tylko dzięki prowadzonej przez wieki indoktrynacji objęła określony krąg kulturowy i geograficzny. (Pan Terlikowski, czy mu się to podoba czy nie, tylko dlatego jest katolikiem, że urodził się w określonym miejscu i czasie gdzie właśnie takie przekonania mu wpojono. Gdyby urodził się np. wśród ludów Bantu w Afryce byłby prawdopodobnie równie żarliwym wyznawcą którejś z tradycyjnych religii afrykańskich, opartych na totemizmie, kulcie przodków czy manizmie). A jeszcze trudniej takim osobom zaakceptować sytuację, w której ktoś porzuca łono kościoła i ośmiela się krytykować pogląd na życie uznany przez kościół za jedyny słuszny.
 
Nie mniej jednak zawsze z uwagą wsłuchuję się w głos takich osób, staram się zrozumieć ich punkt widzenia i ocenić argumenty. Dlatego z ciekawością (jak zawsze ) przystąpiłem także lektury wpisu Pana Terlikowskiego, w którym polemizuje on z artykułem z „Newsweeka”. Niestety zamiast polemiki i argumentów mamy właściwie atak personalny. Pan Terlikowski jako ten prawdziwy katolik osądza, że człowiek który ośmielił się zwątpić w instytucję kościoła „złamał słowo” (nie jest więc wiarygodny), a jego refleksje zawarte w artykule są „histeryczne i sfrustrowane”. Ponadto człowiek, który tak postępuje i pisze jest niedojrzały „swoją drogą czytając ten tekst można odnieść wrażenie, że ojciec Bartoś ma lat sześć, a nie czterdzieści.”
Dalej Pan Terlikowski wskazuje, że profesor „robi wodę z mózgu zwykłym ludziom”.  Że namawia do odrzucenia pięknego i wychowawczego sakramentu, jakim w opinii Pana Terlikowskiego jest obrzęd I komunii. Niestety autor nie podaje co w tym sakramencie pięknego i wychowawczego. Po prostu  jest, bo tak twierdzi prawdziwy katolik, ojciec czwórki dzieci. Nawiasem mówiąc ogromne moje zaskoczenie spowodował wskazany przez Pana Terlikowskiego fakt, że dzięki przygotowaniom do komunii  Jego córka dowiedziała się, że rodziców trzeba szanować. I nikt wcześniej dziecku takiej wartości nie wpoił? Trzeba do tego aż sakramentu I komunii?
 
Pan Terlikowski pomija jakąkolwiek polemikę z innymi tezami prof. Bartosia, który (moim zdaniem oczywiście słusznie) wskazuje, że kościół i księża nie mają monopolu na moralność. Że są zwykłymi ludźmi. „Są podobnie moralni i niemoralni jak wszyscy ludzie, a niekiedy bywają grupą bardziej zdemoralizowaną niż średnia w społeczeństwie”. Nie odnosi się także do tezy, że dzieci mają prawo przyjmować komunię bez spowiedzi, jako niezdolne do popełnienia świadomie ciężkiego grzechu. Nie odnosi się do twierdzeń, że „Pierwszej spowiedzi i komunii świętej nie wymaga teologia katolicka. Jest to wyłącznie utrwalony obyczaj. W katolickim rozumieniu sakramentów – tego uczą w seminariach polskich księży i zakonnice (albo niestety nie uczą) –prawo do komunii świętej ma każdy ochrzczony.” Czy dlatego, że są to po prostu fakty i to niezgodne z interesem kościoła?  A gdzie tu przejawia się „niszczenie wiary innych”? Gdzie tu nienawiść do kościoła i zachęcanie do jego opuszczenia? Prof. Bartoś nawołuje do zmiany zwyczajów, do reformy kościoła. Profesor nie pisze nigdzie, że komunia święta nie ma sensu a boga nie ma.
 
Czy naprawdę Pan uważa, że wszystko co kościół proponuje jest bezwzględnie dobre? Że wszyscy księża i katecheci mają pojęcie o wychowaniu dzieci? Że są wzorami moralności? Czy naprawdę nie zauważa Pan żadnych nieprawidłowości i patologii w instytucji kościoła?  Czy krytykom takich nieprawidłowości wystarczy powiedzieć - odczepcie się od kościoła?
cherny
O mnie cherny

"Jeśli jedna osoba ma urojenia, mówimy o chorobie psychicznej. Gdy wielu ludzi ma urojenia, nazywa się to Religią" Robert E. Pirsig

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości