Kot z Cheshire Kot z Cheshire
325
BLOG

Imigracja, integracja, dezintegracja, destrukcja...

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Obecna sytuacja we Francji wzbudza namiętne dyskusje, które przetaczają się także przez salon. Z pewnym niedowierzaniem czytam niektóre wypowiedzi i doprawdy nie wiem już czy ci ludzie grają, oszukują, czy też może naprawdę już tak do końca zgłupieli i przestali cokolwiek rozumieć? No więc, nie wdając się w bardziej skomplikowane zagadnienia, wyjaśniam sprawy najzupełniej oczywiste.

W wywiadzie z „ekspertem” przeczytałem m.in.:

„I główne pytanie polega na tym, czy mamy do czynienia z błędem „otwartych granic”, czy też z niemożnością prowadzenia skutecznej polityki integracji, współistnienia wielu kultur i grup etnicznych w jednym społeczeństwie. (…) Wiele koncepcji opracowano i wdrażano (a następnie zmieniano lub porzucano) w USA, ale też w Europie, i to głównie we Francji. I z reguły polityki te nie wypaliły. Wobec tego pytanie jest, co należy robić, jeżeli wędrówki ludów nie da się zatrzymać. (…) Stoimy jako ludzkość przed ogromnym wyzwaniem. Jeżeli zahamowanie wędrówki ludów jest niewykonalne, trzeba znaleźć metodę na budowanie wspólnego społeczeństwa składającego się z elementów różnorodnych, ale tożsamościowo zgodnych.” (https://www.salon24.pl/newsroom/1311042,zamieszki-we-francji-ogromne-wyzwanie-dla-calej-ludzkosci)

Najpierw zajmijmy się „integracją”. Polega ona mówiąc najprościej na tym, że przyjezdni zaczynają żyć w sposób podobny do miejscowych. Aby to mogło nastąpić niezbędny jest jeden podstawowy warunek:

ONI MUSZĄ CHCIEĆ SIĘ INTEGROWAĆ.

Muszą po prostu chcieć się upodobnić do miejscowych, chcieć przyjąć podobne wartości (przynajmniej te podstawowe) i podobne zasady, mieć podobne cele życiowe. I tak kiedyś bywało. Dawno, dawno temu, kiedy „biały człowiek” to brzmiało dumnie, a europejska cywilizacja górowała swoimi osiągnięciami we wszystkich praktycznie dziedzinach, ludzie innych kultur marzyli o tym by, jeśli nie oni to ich dzieci stały się podobne do Europejczyków i robili wiele by to osiągnąć. Tylko że to nie było łatwe, istniały liczne bariery. Później jakoś tak między końcówką XIX wieku a końcówką wieku XX, „biali” (z przyczyn o których wiele by pisać, ale nie miejsce tu na to), zwątpili w swoje wartości, przestali szanować swoją kulturą i w końcu przestali też szanować siebie. W międzyczasie więc, bariery dawniej utrudniające integrację znacznie osłabły, dystans między niegdysiejszymi „dzikusami” a „światłymi Europejczykami” znacznie zmalał, integracja na szerszą skalę stała się możliwa i następowała, to były lata po II wojnie światowej. Ale obecnie już tak nie jest, sprawy zaszły znacznie dalej: „biali” nie budzą już szacunku, zwątpili w siebie i swoje wartości a nikt nie szanuje kogoś kto sam siebie nie szanuje.

Tu trzeba sobie powiedzieć wreszcie to czego ludzie zachodu za wszelką cenę nie chcą słyszeć i nie chcą przyjąć do wiadomości. Przyjezdni z Afryki i Azji nie tylko ich nie szanują, ale nimi GARDZĄ, bo tak traktują ateistów i ludzi pogrążonych w pustce hedonizmu i konsumpcji. W tych warunkach żadna integracja nie tylko nie jest możliwa, ale postępuje proces przeciwny: gwałtowna DEZINTEGRACJA! To jest właśnie to zjawisko którego także nie potrafią jakoś ogarnąć przeróżni „eksperci”, to że obecnie rozrabiają na ulicach nie tylko imigranci ale też dzieci ich dawno już podobno zintegrowanych rodziców! W takiej sytuacji nie ma najmniejszych szans na integrację, konflikt będzie się tylko potęgował! To się nie zmieni tak długo jak długo Europejczycy nie staną się dla przyjezdnych ludźmi godnymi szacunku, a więc nie odzyskają wiary w swojego Boga, w swoje wartości, a ostatecznie w samych siebie.

A WIĘC NIGDY!

W takiej sytuacji kontynuowanie przyjmowania na kontynent europejski licznych rzesz przybyszów z krajów głównie muzułmańskich to jest właśnie to co Douglas Murray nazwał w swej znakomitej książce „Przedziwnym samobójstwem Europy”. To samobójstwo przebiega na naszych oczach, a moim zdaniem (ja jeszcze jestem wychowany na wartościach europejskich a nie „posteuropejskich”) jeśli się widzi kogoś kto próbuje popełnić samobójstwo to należy go przed tym spróbować powstrzymać i to właśnie powinniśmy robić. Należy przede wszystkim natychmiast odrzucić założenie że „wędrówka ludów jest nieuchronna” i zablokować imigrację. Tu nie ma czego rozważać i nad czym medytować, to jest po prostu zwyczajna KONIECZNOŚĆ i należy to zrobić bez względu na koszty. Ale by to zrobić to po pierwsze trzeba chcieć. Jeśli porówna się to z rzeczywistością, w której pontony handlarzy ludźmi dopływają tylko do granic wód przybrzeżnych, a tam już czekają na nich statki "organizacji humanitarnych" by migrantów bezpiecznie dowieźć do Europy to po prostu nie ma o czym mówić. Wobec takich obrazków wszelkie gadanie o „solidarności” i podobne bzdety przypominają mi powiedzonko o „cyganie który dla towarzystwa dał się powiesić”. Jeśli ONI tam na zachodzie nadal chcą budować poczucie wyższości nasładzając się swą rzekomą „szlachetnością” (a w rzeczywistości zwykłą i bezczelną hipokryzją), to MY musimy im dać jasną odpowiedź: NIE i koniec! jeśli oni nie potrafią lub nie chcą się temu przeciwstawić, no to mają problem, ale my go nie mamy i mieć nie będziemy, dopóki w jakikolwiek sposób możemy się przed tym bronić ( a możemy).

Jeszcze raz więc: imigrację należy wszelkimi sposobami i bez względu na koszty NATYCHMIAST ZATRZYMAĆ, z tym że "natychmiast" to jest już chyba dla wielu krajów europejskich (Francja) i tak za późno.

.


Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka