Kot z Cheshire Kot z Cheshire
336
BLOG

Agnieszka Holland i jej atak na Polskę - "bez histerii".

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 18

Od jakiegoś czasu jestem szantażowany przez miłośników „twórczości” Agnieszki Holland, którzy próbują zmusić mnie do obejrzenia jej najnowszego „dzieła”, stawiając przed alternatywą: „albo obejrzysz, albo masz zakaz wypowiadania się” (ten ostatni zresztą próbują też wprowadzić sądy, na razie tylko wobec niektórych wybitniejszych jednostek, ale widać że marzy im się rozciągnięcie zakazu na wszystkich „nieprawomyślnych” Polaków ;)

„Zielonej Granicy” oczywiście oglądać nie zamierzam – dlaczego miał bym to zrobić? Widziałem już kilka filmów Holland i uważam że nie było warto. Dawno temu obejrzałem „Aktorów Prowincjonalnych” wiedząc że to „dzieło wybitne” i przeżywając rozterki niczym gombrowiczowski Gałkiewicz z poezją Słowackiego. Później było „Zabić księdza”, o którym wiem tylko że obejrzałem, nie pamiętając ani jednej sceny z filmu (z „Aktorami” zresztą podobnie), nic nie zapadło mi w pamięć. W miarę podobało mi się „Całkowite Zaćmienie”, ale to chyba przez fascynację poezją Rimbaud’a – gdy próbowałem powtórzyć na DVD (dobre filmy oglądam po kilka razy rok po roku aż do znudzenia) nie dociągnąłem do końca – znudził mnie. Potem nieszczęsny „Obywatel Jones”… Wiedziałem już że autorka „prochu nie wymyśli” i cudów nie ma się co po niej spodziewać, ale temat „Hołodomoru” nie istniał dotąd w kinematografii więc film był niejako skazany na sukces – poruszał niezwykłą, straszliwą i ważną problematykę i … nie miał konkurencji. Holland zadziwiła mnie po raz kolejny - jak można było stworzyć o tym takiego gniota? Nie udało mi się dociągnąć do końca, oglądałem w kawałkach i nawet nie jestem pewien czy zmęczyłem całość. Na koniec dowód na nie tyle brak talentu co brak rozsądku: „Dziecko Rosemary”... Jak można brać się za arcydzieło, robić z niego serial (a więc rozwlekać akcję!) kiedy nie ma się praktycznie nic do oddania a nie potrafi się nawet zachować atutów pierwowzoru? Dramat i porażka…

Tak więc na pewno nie obejrzę najnowszego filmu Holland o którym zresztą już czytam że jest nieznośnie dydaktyczny, schematyczny i przez to miejscami wręcz śmieszny, ocierając się o autoparodię. Cóż, mógłbym tylko powtórzyć nieśmiertelne strofy Halamy: „Ja wiedziałem że tak będzie…”

Film Holland jest też niewątpliwie formą psychicznej terapii autorki („ulżyła sobie”), która leczy nim sponiewierane ego swoje i innych wyznawców Antypisa, występując jako typowy polski „ojkofob”, który atakuje Polaków na zasadzie - że zacytuję samego siebie z notki o ojkofobii - (https://www.salon24.pl/u/cheshire/1302795,ojkofobia-u-naszych-niektorych-rodakow-przyczyny-przejawy-i-skutki):

 „Patrzcie jacy ci Polacy są okropni, ALE JA TAKI NIE JESTEM, BO TO DOSTRZEGAM I PIĘTNUJĘ”. Budzi to w nim kojące poczucie wyższości i jest rodzajem masturbacji (przenikliwa metafora w „Dniu Świra”). Leczy głębokie kompleksy wobec „zachodu” którego opinia jest dla niego najważniejsza („Najgorsze jest to, że to nie sami Polacy, ale zagranica ma jak najgorsze zdanie o obecnej Polsce” – komentarz z dzisiejszej dyskusji u p. Rafała Wosia). W tyle głowy jego postawa jest skierowana na zewnątrz, on przemawia właściwie do ludzi „zachodu”: „ JA jestem inny nic ten cały polski motłoch, jestem od nich lepszy i piętnuję ich wady, jestem i już PRAWIE TAK WSPANIAŁY JAK WY”. Literackim obrazem takiego ojkofoba, co prawda nie polskiego tylko rosyjskiego (najwyraźniej jest to postawa uniwersalna) jest Stiepan Trofimowicz Wierchowieński z „Biesów” Dostojewskiego. Nic nie przewyższy jego złośliwego opisu z pierwszych kart tej genialnej powieści! Przykłady podobnych postaw można mnożyć, jest to często żałosne i nieznośnie żenujące, jak Stuhr wstydzący się za granicą mówić po Polsku”.

Przede wszystkim jednak „Zielona Granica” jest wydarzeniem nie artystycznym, ale politycznym, od samych założeń miał być właśnie tym, o czym wszyscy dobrze wiemy, na czele z samą Agnieszką Holland. Nie widzę powodu bym miał się nie wypowiadać o wydarzeniach politycznych tylko dlatego że nie brałem w nich bezpośredniego udziału.

Tutaj beż żadnej zbędnej „histerii” trzeba stwierdzić to co już wielokrotnie powiedziano i napisano: ten film ociera się o zdradę. Tak, najzwyczajniej w świecie. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że kryzys migracyjny z jesieni 2021r. był przez Putina wpisany w sekwencję wydarzeń poprzedzających inwazję na Ukrainę, a migranci byli jego „ofensywną bronią” przeciw Polsce: jesienią atak emigrantami na Polskę, wywołanie kryzysu, sparaliżowanie władz i zmiana rządu (nie bez powodu Tusk wylądował w lipcu w Polsce), bezpośrednio po tym (luty) atak na osamotnioną Ukrainę. W polskiej historii wielokrotnie mieliśmy do czynienia z podobnymi postawami, a zgubne ataki na nasz kraj niemal zawsze były poprzedzone kampanią propagandową mającą zohydzić Polskę i Polaków. Nasi rodacy często wpisywali się w takie scenariusze, trzeba to przyznać ze smutkiem. Tu jest to coś co sprawia, że reakcja na film Holland w Polsce jest inna niż np. w USA na filmy amerykańskich twórców szkalujące ich historię. Tą różnicę trzeba zrozumieć, Polska jest po prostu – dokładnie tak jak powiedział piekłoszczyk Hitler „państwem sezonowym”, zawsze nim była, to polska specyfika. Ani USA, ani żadne z panstw zachodu nim nie jest. Dużo by pisać dlaczego tak jest, to osobny temat.

Pewnym fenomenem jest natomiast to jak łatwo można doprowadzić zwyczajnych i pozornie przyzwoitych nieraz ludzi krok po kroku po ścieżce nienawiści aż do zdrady Ojczyzny! Wielu nadal sobie nie uświadamia tego czym w rzeczywistości jest ich postawa wobec tego filmu i zapewne nigdy sobie tego nie uświadomi. Tocząca się obecnie dyskusja też ku temu prowadzi, sprawia że postawę twórców filmu się relatywizuje, uznaje za „dyskusyjną”, podczas gdy w rzeczywistości jest ona jasna i bezdyskusyjna.

Z tym się jednak wiąże sprawa może nawet ważniejsza niż polska walka z „kryzysem nachodźczym”. Otóż obecna sytuacja między Europą a Afryką jest tego rodzaju, że lada moment postawę i metody zastosowane przez polskie służby na granicy z Białorusią trzeba będzie zastosować w znacznie większej skali i w sposób bardziej brutalny (bo na morzu) na zachodzie Europy. Sprawia to wrażenie, jak gdyby europejscy politycy nie zdawali sobie sprawy ze skali problemu albo celowo go ukrywali przed społeczeństwami i odwlekali podjęcie nieuchronnych działań. No bo jak wytłumaczyć ostatni skandal i kryzys w stosunkach włosko- niemieckich, kiedy okazało się że rząd niemiecki dotuje organizację „humanitarną” współpracującą z mafią przemytników ludzi, tzn. odbierającą imigrantów na morzu i przewożącą ich statkami do Włoch wywołując tam bezprecedensowy kryzys migracyjny, podczas gdy Niemcy zamykają granicę i odmawiają przyjmowania uchodźców z Włoch? Brutalna prawda jest taka, że jeśli nie zapobiegnie się obecnemu dostarczaniu ludzi z Afryki do Europy, to będą tu chcieli się przedostać wszyscy (prawie), a więc DZIESIĄTKI MILIONÓW LUDZI. A może setki? Czy Europa zamiera ich przyjąć i czy zdaje sobie sprawę z możliwych tego konsekwencji? Wciąż mamy do czynienia z grą (grą?) na czas i chowaniem głowy w piasek, tak przerażająco opisanym przez Douglasa Murray’a w „Przedziwnej śmierci Europy”. Holland dopisuje się tu do grona wspomagających europejskie samobójstwo. Oczywiście nie mam złudzeń, jeśli „pushbacki” zaczną się na zachodzie brutalniej i w większej skali niż w Polsce, to Holland o tym filmu nie nakręci, co to to nie, ona dobrze wie „gdzie są schowane konfitury”…

I to chyba na razie wszystko co mam do powiedzenia o wydarzeniu POLITYCZNYM, jakim jest propagandowy atak na Polskę przeprowadzony rękami Agnieszki Holland i jej pomocników (aktorów i innych), o których nie powinniśmy zapominać. Nie ma nic złego w ich zapamiętaniu, przecież do dziś wspominamy nazwiska targowiczan i nikt nie każe nam ich zapominać w imię „nie polowanie na czarownice” itp. W obsadzie wystąpili m.in.: Maja Ostaszewska, Tomasz Włosok, Piotr Stramowski, Jaśmina Polak, Marta Stalmierska, Agata Kulesza, Maciej Stuhr i Magdalena Popławska (...). Nad scenariuszem filmu pracowali Agnieszka Holland, reżyserka Gabriela Łazarkiewicz-Sieczko oraz pisarz Macieja Pisuk. Nad zdjęciami do filmu pracował Tomasz Naumiuk. To jest ta istotna informacja którą należy zapamiętać.


Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka