chinaski chinaski
1144
BLOG

Oczekiwanie na nowego lidera (vide: tekst red. Janke w "RZ")

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 42

W "Rzeczpospolitej", najpoważniejszym polskim dzienniku opinii, funkcjonują dwie redakcyjne linie: dominująca, której reprezentantami są wierni tytułowi od lat dziennikarze tzw. elastyczni: redaktor naczelny - P. Lisicki, wicenaczelny M. Magierowski, a także I. Janke, M. Szułdrzyński, czasem P. Gabryel i M. Subotić; druga grupuje ludzi, dla których praca dla Presspublicki jest tylko jedną z wielu - to ideowi konserwatyści, wolni strzelcy: B. Wildstein, R. Ziemkiewicz, ostatnio P. Zaremba.

Zjawisko to na polskim rynku prasy, stanowi swoisty ewenement. W żadnej innej redakcji (, zwłaszcza tej z ul. Czerskiej) takiego dualizmu, konsekwentnego podejścia do realizacji demokratycznej idei pluralizmu poglądów (, zwłaszcza politycznych) po prostu nie ma.

P. Lisicki, co jasno wynika z jego rozlicznych wypowiedzi (vide: ostatni wywiad udzielony blogerowi Bernardowi) jest niezwykle dumny z obecnego status quo. Chce go rozwijać - kategorycznie broni sensu współpracy z małżeństwem Kuczyńskich, I. Krzemińskim, T. Wołkiem. Chwali się sukcesem "Uważam RZE" i...nie wyciąga z tego ostatniego wniosków.

Dokonując oceny polskiej sceny politycznej analogiczną postawę prezentują najbliżsi współpracownicy redaktora naczelnego "RZ". Tak też czytam ostatni tekst I. Janke pt. "Efektowna kurtka premiera". Szef s24 delikatnie kpi z pseudopolityki obecnego premiera (opartej na PRze), ale konkluzja musi być "zaskakująco" ta sama:

"Wygrywa wyrazisty wizerunek, silne przywództwo i skuteczna, niepolityczna komunikacja. Coś, co wydawało się być chwilowym fenomenem, który potrwa tak długo, jak długo nie ma kłopotów, się utrwala. Także w Polsce będzie trwał, dopóki opozycja nie nauczy się równie skutecznie i atrakcyjnie komunikować ze społeczeństwem. Albo aż nie pojawi się nowy lider."

Środowisko skupione wokół P. Lisickiego od dłuższego czasu wyczekuje nowego lidera. Kogoś, kto zaniechałby deliberacji o smoleńskim zamachu, przeprowadziłby liberalne reformy, ale jednocześnie odżegnał się od postkomunistów. Formacji, która traktowałaby środowisko "miękkich", pragmatycznych konserwatystów (, a więc ich środowisko) co najmniej na równi z autorytetami/celebrytami z Czerskiej. Nie tworzyła nowych salonów, a jedynie umiejętnie wprowadziła do istniejących. Oczekują ulepszonej, nowej Unii Demokratycznej.

Sukces tygodnika "Uważam RZE", w którym nie ma miejsca dla żadnych wołkopodobnych, wziął się z ostentacyjnego braku zgody na realizację powyżej zakreślonej wizji nowego ładu politycznego. Wyniki wielu polskich elekcji powszechnych pokazały, że Polacy nie oczekiwali/oczekują na propozycje żadnej partyjki kanapowej, obrotowej, stricte centrystycznej. Dlatego też polityczna wizja P. Kowala, tak bliska Panom Lisickiemu i Janke, nie ma szans na sukces. Dlatego też PO z partii wydawałoby się konserwatywnej i prawicowej ("IV RP", "Nicea albo śmierć"), sprytnie przekształciła się w różową lewicę. Wszak żaden ideowy konserwatysta nie zagłosuje dziś na faceta, który obiecuje legalizacje partnerskich związków homoseksualnych, chce obciążyć każdego Polaka kosztami metody in vitro, wreszcie wypiera naukę historii ze szkół powszechnych.

Nowoczesne media muszą być wyraziste. Spójrzmy na telewizje CNN, FOX; dzienniki: The Daily Telegraph, Le Monde. Pluralizm medialny w dojrzałych demokracjach nie polega na "wpuszczeniu" do redakcji kilku przeciwstawnych sobie ideologicznie publicystów - niech się łoją pod jednym szyldem. Dziś każdy tytuł ma swój profil, dzięki temu jest autentyczny, wiadomo, o co mu właściwie chodzi.
Gdyby Lisickiemu chodziło wyłącznie o zaspokojenie popytu na myśl konserwatywną, o dopuszczenie do głosu publicystów/artystów/dziennikarzy w obecnej Polsce koncesjonowanych, za sukcesem "URZ", poszłaby zmiana obecnej linii "RZ". Czy warto dla złudnej wizji realizacji "pluralizmu opinii", legitymizować na łamach takich kłamców i publicystycznych trolli jak p. W. Kuczyński? A więc nie chodzi tylko o rynkową rywalizację (, kto więcej sprzeda); chodzi o akceptację (, choćby cichą i licencjonowaną, ale jednak) salonu, czynienie przygotowań dla przyjścia nowego wymarzonego lidera...

****

Wczoraj minister spraw zagranicznych rządu RP napisał na twiterze:

"Gospodarka się rozpędza, wpływy podatkowe rosną, deficyt maleje. Jak cierpieć muszą 'prawdziwi patrioci'! "


Ta wulgarna, bezwstydna kpina to kolejny dowód na morale R. Sikorskiego. W dzisiejszym "URZ" bracia Karnowscy rozmawiają z A. Fotygą, która sprawnie wykłada na stół dowody na przerażającą indolencję polskiego rządu w sferze polityki zagranicznej. Próżno szukać kilku słów prawdy na ten temat w innych mediach. Niestety coraz częściej także w "RZ".

Zapewne nigdy nie poznamy kulis przejmowania przez p. Hajdarowicza Presspubliki. Domyślam się jednak, że - jak każda transakcja - wymagała negocjacji i finalnego kompromisu. Także na linii nowy wydawca - redakcja. Czy kompromis ten będzie oznaczał światopoglądowe "rozejście się" (, najpierw delikatne) "URZ" i "RZ". Tygodnik Karnowskiego skieruje ofertę dla "prawdziwych Polaków", a dziennik Lisickiego dla .... no właśnie, dla kogo? Funkcjonuje, nie zawsze adekwatne, powiedzenie: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego"...

Oby za sprawą red. Lisickiego nie zyskało ono brutalnego potwierdzenia.

 

P.S. Co znaczące, na ten sam (, co ja) fragment tekstu red. Janke zwróciła uwagę D. Wielowieyska. Pytanie: po co im stwarzać takie preteksty?

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka