Tak czasami mam , że jestem zflaczała jak przekłuty balonik. Po niedzieli powinnam tu radośnie gwizdać i cieszyć się życiem i w ogóle takie tam miłe same sprawy-ale nie, nie ma tak dziś, jakoś mi markotnie. Słonko chociaż dogrzewa to i zaraz żniwa się zaczną, owies dla koników ładny-no może nie mistrzostwo świata-może nie pokazowy-ale wyrósł spory, miotły w nim nie ma, ogniku brak-więc dobrze jest. Żyto też ładne-ale co z tego, tamtegoroczne mamy nie sprzedane a zaraz będzie świeże-uf uf , no gdzie ja to poutykam?
Mamcia wróciła z wakacji 2 dni odsypiała wreszcie w swoim własnym łóżku-te wszystkie wyprawy i przeżycia. Ogólnie bardzo radosna i dobrze nastawiona do życia, z drobiazgami dla wnuków i masą opowieści o tamtejsiejszych ludziach, zza Buga, itd.. Mamcia mamcia-dobrze że jest, i dobrze że Reklama nie zeżarła w tym czasie żadnej kury, bo by była draka.
Po pieski -szczeniaczki warchlaczki-przychodzą troszkę ludzie, no oglądać na razie- już niby 4 jest zamówione-pieski, bo o dziewczyny(jest ich 3 ) nikt nie pyta, a to mnie zaczyna troszkę martwić. Maluchy dydlą jeszcze matkę ale już ze smakiem zajadają bułeczkę na mleku czy kaszę na skwarkach , albo chleb ze smażonym jajkiem. Właściwie już można rozdawać, i chyba w tym tyg zacznę!
Na gazie mam ser-mozarellę-się tam właśnie kaciapućka-więc chyba koniec na dziś klikania(innego klikania pracowego dziś muszę wykonać sporo!).
A Promil zeżarł namiot pożyczony...Może właśnie to mnie tak przybiło? Tyle wydatków ostatnio, okulary dla córki, leki małemu(laryngolog) a teraz jeszcze ten namiot! Co za koń naturny pożeracz namiotów jeden!
Buziam Was
Wasza chmielka