Christianitas Christianitas
77
BLOG

Marek Jurek: Co zrobić z Kosowem?

Christianitas Christianitas Polityka Obserwuj notkę 20
Warto o tym myśleć, choć rzecz nie jest (już nie jest!) materią na wielki spór. Dziś pole polityki uległo poważnemu ograniczeniu. Najrozsądniej w tej sprawie wypowiedział się PSL, że kwestia Kosowa powinna być przedmiotem wspólnych uzgodnień i działań państw Unii Europejskiej, ale to stanowisko spóźnione o wiele miesięcy. Dziś mamy nowe państwo, a nie tylko „kwestię”. Główne państwa Unii Europejskiej uznały już Kosowo. Warto spróbować zarówno mediacji wewnątrz Unii, jak i zaangażowania Unii w łagodzenie konfliktów wokół Kosowa – ale niedzielnej proklamacji już się nie cofnie. Szkoda, bo nie musiało do niej dojść.

Zaznaczę przy tym, że nie zgadzam się z opinią zulusa na temat interwencji NATO w RP 1999. Agresywna polityka Milešewicia była testem zdolności reakcji Zachodu. Był to czas, gdy państwa bałtyckie nie były jeszcze w Przymierzu Atlantyckim. Co byłoby gdyby ze standardu Milešewicia – „w obronie praw mniejszości” – spróbował skorzystać Łukaszenka wobec Litwy, albo po prostu Rosja wobec Estonii? Ale właśnie opanowanie Kosowa oznaczało odzyskanie przez Zachód kontroli nad wypadkami, możliwość podjęcia polityki na rzecz ustanowienia w tym regionie ładu stabilnego i sprawiedliwego.

Sprawa ta jest kolejną ilustracją braku poważnej wizji polityki polskiej. Wizji ładu międzynarodowego zgodnego w wartościami i interesami polityki polskiej, którego rzecznikami bylibyśmy w ramach NATO i Unii Europejskiej. PO nie ma jej w ogóle, redukując aspiracje Polski do podniesienia personalnej pozycji naszych polityków w sferach kierowniczych Unii. Konformizm zyskuje tu wręcz rangę narzędzia polityki państwa. PiS miał dobre intencje i intuicje, ale to też za mało. Polityka PiS była bardzo wartościowa w odniesieniu do państw bałtyckich, ale szczególnie wewnątrz Unii zamiast wytrwałego forsowania wizji międzynarodowej (której zabrakło), zamiast pokazania uniwersalnego wymiaru polityki polskiej, redukowała się do wywoływania prestiżowych konfliktów, po których następowały ustępstwa.

W sprawie Kosowa kierownictwo polskiej dyplomacji dysponowało wszystkimi potrzebnymi danymi. Również od Sejmu, który prawie cztery lata temu przyjął uchwałę, w której mówił o Kosowie jako „pozostającej pod międzynarodową administracją części Serbii i Czarnogóry”, potępiał „akty przemocy, czystki etniczne” oraz akty „niszczenia i bezczeszczenia świątyń chrześcijańskich”. Jednogłośnie deklarowaliśmy wtedy gotowość działania na rzecz zagwarantowania mieszkańcom Kosowa „prawa do życia w pokoju”. Ale kiedy dwa lata później, jako marszałek Sejmu, wyraziłem zgodę na prezentację w Sejmie wystawy o zniszczonych w Kosowie chrześcijańskich klasztorach – w obronie poprawności politycznej interweniował MSZ. Wystawa się odbyła i stanowiła kolejną daną do refleksji na temat charakteru narastającego tam konfliktu.

Dziś uświadamiamy sobie, że Kosowo to nie tylko kwestia poprawności politycznej, ale precedens, który wcale nie sprzyja kształtowaniu ładu międzynarodowego, zgodnego z interesami zarówno niepodległości Polski, jak i utrwalających ją zmian na Wschodzie, w Gruzji, na Ukrainie, w Mołdawii. O tym parokrotnie w ciągu ostatnich lat rozmawiałem z ludźmi odpowiedzialnymi za naszą politykę zagraniczną.

Kosowskie mleko się rozlało, oby tylko mleko.

Pismo na rzecz ortodoksji

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka