Aranżacja graficzna fotografii East News | Piotr Molecki | PAP/Piotr Polak
Aranżacja graficzna fotografii East News | Piotr Molecki | PAP/Piotr Polak
Christopher.Ziyo Christopher.Ziyo
265
BLOG

Koalicyjny rząd widmo

Christopher.Ziyo Christopher.Ziyo Polityka Obserwuj notkę 18
Wczorajszego dnia pojawiła się w mediach informacja, że u prezydenta Naszej Najjaśniejszej widziano premiera Morawieckiego. Próbę tworzenia rządu przez Prawo i Sprawiedliwość można było przewidzieć. Problem jednak polega na tym, że w obecnej sytuacji jest to marnowanie czasu, a w dalszej perspektywie może przeobrazić się w awanturę podobną do tej z czasów zwycięstwa partii Jarosława Kaczyńskiego w 2005 roku, gdy to nagle okazało się, że potencjalny i jakoby naturalny wówczas koalicjant spod szyldu Platforma Obywatelska, obraził się na świat z powodu przegranej i zaczął zachowywać się tak jakby wygrał wybory, kompletnie niwecząc tym samym możliwość sformowania rządu. W tamtej historii sprawa nie była jeszcze tak kiepska, bo PiS miało alternatywę, więc ostatecznie rząd powstał. Dzisiaj jest inaczej, bo zapracował na to sam Prezes i jego stratedzy od marketingu politycznego, ustalając w minionej kadencji program wystawienia wszystkim wokół środkowego palca, przy którym trwano do samego końca, pozbywając się w ten sposób jakiejkolwiek optymistycznej perspektywy na wypadek wyborczego niepowodzenia.

Niedługo po tym jak okazało się, że "Zjednoczona Prawica" nie ma żadnych szans na utworzenie rządu bez wejścia w koalicję, w mediach pojawiły się przecieki o próbie puszczania oka w stronę lidera Ludowców. Zastanawiam się czy w ogóle tego typu rzucanie propozycji było ze strony Prezesa Kaczyńskiego traktowane serio, bo w mojej ocenie było czymś zupełnie abstrakcyjnym. I nie chodzi tu wcale o to, że Trzecia Droga w kampanii wyborczej jasno sprawę stawiała rzucając hasło "Albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS-u". Szczególnie abstrakcyjne było to dlatego, że formacja która właśnie straciła władzę, gdy ją posiadała traktowała wszystkich "z buta", a wyniki wyborów, a konkretnie koalicji PSL-u z Polską 2050, okazując się znacznie lepszymi niż ktokolwiek się spodziewał, pozwoliły Trzeciej Drodze bez żadnych obaw Prezesowi się odwdzięczyć i grzecznie przypomnieć, że w tym środowisku również posiada się środkowe palce, o butach nie wspominając.

Po ludzku można zrozumieć polityków Prawa i Sprawiedliwości z Jarosławem Kaczyńskim na czele, jeśli próbują udawać, że w ich przypadku jest jeszcze na coś szansa. Ale tylko po ludzku, bo politycznie ani trochę. Jeśli przez ostatnie cztery lata pracowało się zawzięcie na to, by nie tylko zrazić do siebie wszystkie formacje funkcjonujące w głównym obiegu polityki, ale i na to by dodatkowo zaktywizować politycznie ponad trzymilionowy tłum ludzi sobie niechętnych, to wypadałoby się zorientować, że to rzucone przez Szymona Hołownię "pakowanie kuwet" czy się to komuś podoba, czy nie, okazało się proroctwem jasno i wyraźnie wskazującym, którędy droga do opozycji.

W demokracji gniew ludu wyrażony kontaktem z wyborczą urną jest nieubłagany. To nie są żarty i żartów też nie powinno się robić z państwa. Obiektywna rzeczywistość jasno nakreśliła sytuację, w której ekscytowanie społeczeństwa mirażami kolejnych rządów "Zjednoczonej Prawicy" będzie w zasadzie wszczynaniem bardzo niezdrowej atmosfery w polityce. Jeśli Prezes Kaczyński wykombinował sobie, że dla dobra jego partii koniecznie trzeba nas takim mirażem ekscytować, bo dzięki temu otworzy się pole do przeciągającego się rabanu, którym PiS doczołga się do przegranego głosowania nad budżetem, to tego typu kalkulacja jest proszeniem się już nie o dodatkowy trzymilionowy tłum sobie niechętnych, a o sześciomilionowy wku... rzonych. Wówczas pierwsze przedterminowe wybory PiS dobiją, a obozowi "opozycji demokratycznej" mogą nawet otworzyć drogę do większości konstytucyjnej. Na Nowogrodzkiej powinni zastanowić się czy lepiej cierpliwie poczekać na kolejną swoją szansę, czy oddać swoim przeciwnikom pole do urzeczywistnienia dawnych marzeń Prezesa o "Budapeszcie w Warszawie" tylko że już nie pod Jego panowaniem.

Nie jest mi po drodze ze zwycięstwem obozu Donalda Tuska, ale na obecną sytuację muszę patrzeć tak jak patrzę, bo sam kilka lat temu dostrzegałem - co artykułowałem także w komentarzach na tym portalu narażając się na reakcje politowania ze strony miłośników Prawa i Sprawiedliwości, że gdy Polacy zaczną zderzać się z konsekwencjami jak nie "Nowego Nowego Ładu" czy wesołej przygody strategów ekonomicznych rządu z rozkręcającym się dodrukowywaniem pustego pieniądza oraz innymi asami z rękawa szczodrości Prezesa, to "Zjednoczona Prawica" z Morawieckim na czele, który chętnie to wszystko napędzał, doprowadzi do tego, że wyszydzany po swoim powrocie Tusk w pewnym momencie stanie się obiektem Polaków tęsknoty i Nowogrodzka ani się obejrzy, a będzie miała przed sobą front wku... rzenia narodowego, z którym już sobie nie poradzi. Prawo i Sprawiedliwość zrobiło wszystko, by te wybory przegrać, więc w nowo zarysowanej rzeczywistości jaką przyniosły wybory, tym bardziej powinno ze swoimi ambicjami się wstrzymać, by nie przegrać totalnie już nie tylko wyborów, a wojny o Polskę. Jeśli pomimo dobrych chęci niesmacznymi żarcikami doprowadzi się zaproszonych gości do mało oczekiwanych przez nich emocji, strategia próby naprawiania takiej sytuacji rzucaniem w nich filiżankami raczej nie przyniesie ciekawego scenariusza.

Na co dzień tak zwany - a niech to - web developer. Monarchię uważam za najlepszy ustrój, konserwatyzm za najwłaściwszą drogę, chociaż nie wiem czy czyni to ze mnie monarchistę i konserwatystę. Za to wiem na pewno, że czuję obsesyjny wstręt do lewactwa i socjalizmu. Najbardziej na S24 lubię ilość "kciuków w dół" przy moich komentarzach. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka