e_ciemniak e_ciemniak
95
BLOG

Jak czytać akta?

e_ciemniak e_ciemniak Polityka Obserwuj notkę 8
Naczelnym błędem jest myślenie o zebranych zbiorach akt, jako o historii walki klas, czy też walki komunistycznego państwa z opozycjonistami. Dla SB-ków czynnik polityczny był jedynie sztuczną płaszczyzną, z której mogli przejść do interesów własnych. Pozyskiwali zaś konfidentów, aby wyeliminować konkurenta do awansu, aby mieć haka na kogoś i móc zaszantażować następnego człowieka, aby ukuć jakiś dobry interes, czy też, aby uwiarygodnić wydawanie otrzymywanych pieniędzy. Działania służb były więc wielowarstwowymi, skomplikowanymi działaniami prywatnych ambicji i celów. Nie służyły też obronie czystości idei, lecz zaangażowane były w walkę mikro-grup walczących o najwyższe urzędy i wpływy.

 

Czynnik polityczny, ideowy, (jako interes wysokich kręgów władzy) pojawiał się rzadko i odgórnie, w przypadku większych akcji, po demonstracjach, strajkach, czy w czasie stanu wojennego. Dlatego też np. w stanie wojennym aresztowano wielu współpracujących konfidentów, gdyż czynnik prywatny nie mógł zabezpieczyć konfidentów przez wyznacznikiem politycznym. (Wiadomo, że SB-cy również obawiali się konsekwencji i raczej nie bronili swoich kontaktów, tłumacząc im, że rozkaz przyszedł z góry.)

Nieprzewidziane

Trzeba sobie uprzytomnić, że nikt przed 88 rokiem nie zakładał upadku PRL-u. Walka odbywała się, ale w granicach partii. Nowe grupy roszczeniowe walczyły z grupami rządzącymi, ale miały za zadanie przejęcie władzy (lokalnej, centralnej) jedynie w granicach PZPR. Sztandarem nowych grup pragnących dorwać się do władzy był „komunizm z ludzką twarzą”. Konfidenci służyli więc nieformalnym centrom niby-oporu, licząc na zyski po przejęciu władzy przez nowe grupy.

Sztandarowym przykładem takiej grupy są działania w Stoczni Gdańskiej. Czyż nie naturalnym wydawałoby się wyłonienie władz związku z samych robotników? Dlaczego odsunięto niektórych z nich, a w zamian pojawili się tzw. eksperci – dla stoczniowców byli to przecież „ludzie z nikąd”, których większość niestety zaznaczyła swój ślad pobytu w partii? Czy ludzie ze stoczni nie mieli ambicji, czy pomysłów? Otóż zupełnie nie o to chodziło. Niestety, ruch był pozorowany. Chodziło o stworzenie kontrolowanej grupy niezadowolonych robotników, która wzniosłaby kierownictwo i doradców związku do samej władzy. Oczywiście mega-przykrywką był Wałęsa-robotnik, bo nikt by nie poszedł za partyjniakiem. Wałęsa uwiarygodniał robotnicze postulaty grupy, a ona sama nie musiała występować jedynie pod politycznym sztandarem przejęcia władzy – przecież chodzi o postulaty robotników. Im więc Wałęsa głośniej krzyczał, tym grupa miała większe pole nacisku. (Dziś tyko zastanawiamy się, czy nie krzyczał na zamówienie i nie był broniony przez „grupowe” ośrodki władzy).

Czy nie ma bohaterów?

Są! We wszystkich organizacjach oporu antykomunistycznego znajdowały się osoby, które chciały Polski nie-komunistycznej i nie-radzieckiej. Te miały najgorzej, gdyż w ich przypadku istniał jedynie czynnik polityczny i ideowy. Wiadomym było, ze nie chcą dogadać się z żadną z wschodzących grup zakładających przejęcie władzy w samym PZRP. To dzięki nim najwyżsi hierarchowie mogli, stosując oficjalnie bodziec czysto ideowy, rozprawić się również z konkurentami sięgającymi po władzę.

Zrobili to w stanie wojennym. Kierownictwo partii nie było zagrożone przez ruch niepodległościowy, bo zwycięstwa takiej opcji nikt nie zakładał. Kierownictwo bało się grup, które wypłyną na plecach ruchu solidarnościowego i zajmą ich miejsce, (pozostawiając wygodny system). Wszyscy więc zostali wrzuceni do jednego worka antykomunizmu i posadzeni w obozach internowań. Dlatego dziś nie możemy się zorientować, kto jest kim? Internowani byli zarówno działacze prawziwie niepodległościowi, jak i „czerwoni z ludzką twarzą” walczący z czerwonymi.

Zaskoczenie przyszło z boku. Wielki Brat nie zainterweniował, mimo próśb Jaruzelskiego, i zwyciężyła opcja niepodległościowa (piszę to w uogólnieniu). „Czerwoni z ludzką twarzą”, którym internowanie nadało nimb niepodległościowy, skorzystali z okazji. Zresztą głupio im się było już wycofać i wracać do pomysłów na „ludzki komunizm”. Chodziło im o pozycję i rangę, a w jakim ustroju, to już rzecz mniej istotna. Dlatego niektórym osobom dziś tak nie do twarzy z hasłem niepodległościowym – niby je głoszą, a widać, że nie rozumieją. Chcieli władzy w systemie totalitarnym, bo to jest władza prawdziwa - demokracja zawsze jest niepewna. Stąd też próby „totalitaryzmu myśli”, jako jedynego środka osiągnięcia pełni władzy w obecnym systemie.

Jak więc czytać archiwa?

Ostatnio ożywiło się nam grono chętnych do prawdziwej lustracji, dekomunizacji, a optymiści przewidują nawet otwarcie wszelkich archiwów. Uważam, że na taką jawność nikt nie pójdzie, teczki są ciągle niezłym materiałem do szantażu politycznego – sama zaś chęć otwarcia i zamknięcia wciąż jest niezłym hasłem wyborczym. Chaos lustracyjny sprzyja władzy, wystarczy rzucić oskarżenie. Dlatego też wzrasta walka z IPN-em, bo co będzie jak nieposłuszni historycy zapanują nad tym bałaganem? Dlatego też myślę, że nikt w pełni akt nie otworzy. Nie dusi się w garnku kury znoszącej jaja, chociażby i srebrne.

Ale jak je czytać, gdyby do tego doszło? Sprawa donosicielstwa jest niezwykle ważna, trzeba to sprawdzać. Pomijając inne szkodliwe czynniki, wyróżniłbym tu czynnik charakterologiczny. Osoby o słabym charakterze, bez wyrazistości, umiejący zaś grać na dwa fronty, nie nadają się do sprawowania żadnych funkcji, bo zawsze będą ulęgać naciskom. Tyle.

Dużo ważniejszym czynnikiem przeglądu akt są charakterystyki i opinie. To z nich możemy dowiedzieć się, kto z naszych „styropianów” walczył o wolną Polskę, a kto o władzę w radzieckim komunizmie. I o dziwo, opisy niepodległościowców są czasami łagodniejsze. Jak wspomniałem, nikt nie zakładał zmiany ustroju, więc traktowano ich fantastów – nie brano pod uwagę ich realnego wpływu na politykę. (Oczywiście dotyczy to akt z lat 80-tych, bo ktoś zarzuci mi brak krwawych rozliczeń z wcześniejszym nurtem niepodległościowym.)

Dużo więcej uwagi skupiano na towarzyszach pragnących odrodzić „komunizm w lepszej postaci”. To było zagrożenie realne, bo miało za plecami huk robotniczych gardeł. A z opisów wynika czasami bardzo jasno, czy delikwent miał apetyt na wolny kraj, czy chciał jedynie lekkich zmian w sposobie uścisku Wielkiego Brata.

Musimy więc znaleźć inną optykę przeglądania akt. Fakt donoszenia jest selekcją sprawiedliwą w połowie. Wykryjemy oczywiste kanalie, bohaterów i ludzi zastraszonych, ale to mało.

Trzeba zastosować metody trochę jak przy badaniu pamiętników, wykrywać prawdę z półsłówek i wypowiedzi. Choć czasami starczy przeczytać postulaty naszych „bohaterów” z drugiego obiegu. (postulaty oficjalne czasami były okrojone, bo wiadomo, że władza niektóry rzeczy nawet nie dopuszczała do dyskusji, a w obiegu podziemnym można był publikować prawdy własne.)

W ten sposób możemy np. zweryfikować postawę osób, które ze stanu wojennego wyniosły tzw. twarde papiery nadające prawie pomnikowatość. Takiego podejścia nie nakaże nam obecna ustawa, nastawiona jedynie na lojalki i donosy. Możemy zrobić to sami, a rzeczywistość stanie się bardziej zrozumiała.

e_ciemniak
O mnie e_ciemniak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka